Ana səhifə

Materiały I Studia z Dziejów Stosunków Polsko- ukraińskich


Yüklə 2.21 Mb.
səhifə12/28
tarix24.06.2016
ölçüsü2.21 Mb.
1   ...   8   9   10   11   12   13   14   15   ...   28

Niezdolność Polski do udźwignięcia problemu ukraińskiego.

Mimo twierdzeń Ukraińców, że ktokolwiek był przy władzy w Polsce, ten automatycznie prowadził politykę narodowościową pod naciskiem endeckiej ulicy i po linii teoretyków endeckich prawda była inna. Politykę narodowościową prowadziły dwa ośrodki: sejm i Oddział II Ministerstwa Spraw Wojskowych. Wyższe sfery wojskowe, które grupowały się przy osobie Józefa Piłsudskiego i były zwolennikami jego koncepcji podziału wschodu Europy na państwa narodowe ustosunkowały się do sprawy ukraińskiej początkowo bardzo tolerancyjnie i liberalnie, niedługo przed wybuchem wojny podjęły politykę unifikacji i polonizacji, jak się okazało na skuteczne działania było już za późno.

Wcześniej rozważając problem mniejszości snuto dużo teorii. Jedną ogłosił z trybuny sejmowej Bronisław Pieracki. Twierdził on ,że zagadnienie mniejszościowe w Polsce nie jest sprawą polityki, ale bezpieczeństwa i że zapewnienie bezpieczeństwa w państwie problem rozwiąże. Inna teoria głosiła, że całe zło ukraińskiego problemu leży w buntowniczej inteligencji ukraińskiej, a że z ludem można by się łatwo dogadać, gdyby inteligenci nie przeszkadzali. W myśl też tej teorii gabinet Nowaka, liberała i demokraty popierał w sejmie w 1922 r. ukraińską grupę „Chliborobów” pod przewodnictwem ks. Ilkowa i Krawczyszyna oraz finansował czasopismo „Selanyn”. Ta teoria głęboko wniknęła w mentalność polską. Także Tadeusz Hołówko, zamordowany przez nacjonalistów ukraińskich Biłasa i Dantyszyna w Truskawcu, poseł i naczelnik Wydziału Wschodniego w MSZ, zwolennik koncepcji federacyjnej, autor teorii o autonomii Galicji jako pomostu dla zgody miedzy Polską Ukrainą. Hołówko głosił (a głos spotykał się z dużym zrozumieniem w Polsce) tezę, że powstanie samodzielnej Ukrainy nad Dnieprem pożądane jest przez Polskę dlatego, ponieważ wówczas tam udała by się masowo ukraińska inteligencja, sprawiająca Polakom tyle kłopotu. Można powiedzieć , że teza ta tyleż abstrakcyjna, co szkodliwa leżała u podstaw szkolenia wojskowego tysięcy ukraińskiej młodzieży, które to przydało się OUN, a potem UPA w wyniszczaniu Polaków w czasie wojny.

Była też teoria Sławka i Składkowskiego o równości wszystkich obywateli, bez jakichkolwiek specjalnych przywilejów dla mniejszości. Przez Ukraińców przyjęta niechętnie, bo nie dawała mniejszościom przywilejów.

Teorią „divide et impera” została nazwana teoria głosząca, że o najlepszym rozwiązaniem problemu ukraińskiego jest rozczłonkowanie tego narodu na Rusinów, Łemków, Hucułów, tworzenie „tutejszych”, podtrzymywanie moskalofilów i zakładanie kół szlachty zagrodowej. Podejmowanym próbom dezintegracji regionalnej ludności rusko-ukraińskiej ze strony państwa polskiego towarzyszyła kontrakcja i konsolidacyjnej ze strony nacjonalistów ukraińskich. Każda z tych dróg była zaburzeniem naturalnych procesów samoidentyfikacyjnych zachodzących w społecznościach o charakterze mieszanym. Każda odbywała się kosztem krzywdy ludzi, których zmuszano do trudnych często wyborów. Szczególnie okrutne doświadczały takich sytuacji w okresach przełomów i walki o terytorium rodziny mieszane i mniejsze grupy regionalne. Tak więc walka o : Hucułów, Łemków, Bojków, Poleszuków, ludność Podlasia czy Chełmszczyzny trwała w całym okresie międzywojennym. Ludność huculska licząca ok. 300 tys. osób zamieszkiwała pas graniczny z ówczesnymi terenami Czechosłowacji i Rumunii ( trzy powiaty woj. Stanisławowskiego- kosowski, nadwórniański i kołomyjski). Politycy polscy kreowali nowe ośrodki w Worochcie i Żabiu. W sąsiedztwie w woj. lwowskim (Samborszczyzna) zamieszkiwała 100 tysięczna grupa Bojków, dalej na zachód w krośnieńskim i sanockim, a także w Beskidach (gorlicki, jasielski i nowosądecki) zamieszkiwała też ok. 100 tysięczna grupa Łemków, kilkadziesiąt tysięcy Ukraińców mieszkało też wzdłuż Bugu (tomaszowskie, hrubieszowskie, chełmskie).Obie strony usilnie zabiegały o rząd dusz tych ludzi, którzy żyjąc wśród Polaków, lub podlegając ich usilnym zabiegom ( Huculszczyzna) zbyt szybko się „polonizowali”. Akcje organizacji ukraińskich jak „Proświty”, „Ridnej Chaty”, „Ridnej Szkoły” czy innych miały na celu odwrócenie tych trendów. Podejmowano np. akcje wysyłania ukraińskich książek, czy studentów i działaczy na tereny „zagrożone”. Decyzje dotyczące prowadzenia akcji uświadamiania narodowego na tych terenach uchwalono na walnym zjeździe „Ridnej Szkoły” 25 grudnia 1936 roku we Lwowie.

Była też teoria dwu ministrów z pierwszego gabinetu Józefa Piłsudskiego, a Mesztowicza i Niezabitowskiego, że Ukraińców i Białorusinów w Polsce w ogóle nie ma, a są tylko Rusini.

Wedle teorii ministra Kościałkowskiego wszystkie, wytłuszczone w kilkunastu memoriałach z wiosną 1935 r. żądania ukraińskie uznawane były w zasadzie za słuszne. On też był promotorem pozytywnego polsko- ukraińskiego zbliżenia. Ze strony polskiej niejednokrotnie szukano płaszczyzn porozumienia. Chciano znaleźć sposób na ześrodkowanie energii państwowo- administracyjnego aparatu i rozwojowy pędu ukraińskiego narodu, aby energia państwa i mniejszości narodowej nie była nieustannie zajęta wzajemnymi zmaganiami. Na przeszkodzie stanęło jednak wzajemne, chroniczne niedowierzanie. Ukraińcy nie chcieli jednak porzucać drogi antypaństwowej i ich ostateczną odpowiedzią stało się masowe zaangażowanie w realizację programu OUN.

Panowało ciągłe niezrozumienie

Polska w stosunku do swoich mniejszości, a szczególnie ukraińskiej nie miała wolnej ręki. Poczyniła zobowiązania mniejszościowe wobec państw Ententy 28 VI 1919 r., bo od tego zależała w wielkiej mierze sprawa wskrzeszenia niepodległej Polski.

Kiedy ważyły się losy Polski w wojnie bolszewickiej, ówczesny premier polski Władysław Grabski zgodził się również 10 VII 1920 na arbitraż Rady Ambasadorów w sprawach w sprawach mniejszości narodowych w Polsce. Było to ustępstwo wymuszone. Potwierdzone przy zawieraniu traktatu w Rydze 18 marca 1921 roku. Dalej wiązała nam ręce ustawa o wojewódzkiej autonomii trzech wschodnio- małopolskich województw z dnia 26 IX 1922 przyjęta była dla ułatwienia polskiej polityce zagranicznych starań o załatwienie wschodnich granic Polski. Należy jednak pamiętać, że postanowienia Rady Ambasadorów z 15 marca 1923 roku nic nie mówiły o autonomii terytorialnej na ziemiach Galicji wschodniej. Wszystkie te zagraniczne nadzory i kontrole ustały dopiero w roku 1934 kiedy (13 IX) minister J. Beck na forum Ligi Narodów wypowiedział traktat o mniejszościach.

Wspomniane ograniczenia były tak drastyczne, że nawet dziś po latach szokują. Suwerenność Polski została bardzo uszczuplona, a narzucony traktat miał charakter jednostronnego zobowiązania i nie zabezpieczał w jakikolwiek sposób mniejszości polskiej poza granicami kraju. Zobowiązywał jednostronnie Polskę do całkowitej ochrony życia, wolności, tolerancji, religijnej, prawa do obywatelstwa, zapewnienia praw cywilnych i politycznych, własnego szkolnictwa, zakładów religijnych, dobroczynnych i społecznych, używania języka ukraińskiego, praw do udziału w funduszach publicznych itd....i to bez żadnych zobowiązań ze strony Ukraińców. Ponadto polityka nasza wobec mniejszości ukraińskiej poddana być miała pod „gwarancję Związku Narodów”. Jak w takiej sytuacji mówić o jakiejkolwiek unifikacji państwa, nie mówiąc już o asymilacji mniejszości czy niezdecydowanych? Wyglądało to niestety na planowe osłabianie naszego państwa przez koncert zwycięskich mocarstw. Tu też historia lubi się powtarzać! Tak jak jednostronność zawieranych przez Polaków z sąsiadami umów mniejszościowych.

Mimo wspomnianych ograniczeń i okoliczności wynikających z wypowiedzenia traktatu mniejszościowego przez polskie władze, przepisy mniejszościowe w Polsce należały do wybuchu wojny do najliberalniejszych w Europie40


Obok ustaw zasadniczych negocjacje ze stroną ukraińską władze polskie prowadziły, lub starały się prowadzić cały czas.

Tuż po wojnie polsko- ukraińskiej 1918/19, w 1921 r. z polecenia ówczesnego ministra spraw zagranicznych Skirmunta, Stanisław Łoś41 urzędnik MSZ zwrócił się do ukraińskich czynników oficjalnych o umożliwienie mu rozmów z reprezentantami przebywającego na emigracji w Wiedniu rządu b. Zachodniej Ukraińskiej Republiki. Polskie propozycje domagały się zrzeczenia się pozwu Ukraińców przeciw Polsce złożonego na forum międzynarodowym i uznania państwowości polskiej, po czym rząd polski miał rozpocząć z Ukraińcami pertraktacje o autonomię w Małopolsce wschodniej. Ukraińcy uznali te propozycje za chęć ich upokorzenia i do rozmów nie przystąpili. Niedługo ( rok 1922) potem premier gen. Wł. Sikorski nawiązał kontakt z Ukraińcami za pośrednictwem ukraińskiego działacza z Chełmszczyzny Antoniego Wasylczuka. Działacz ten z trybuny sejmowej wypowiedział się na rzecz uznania państwowości polskiej, wysuwając w zamian żądania autonomi ,ale dzięki niemu cała pierwsza ukraińska reprezentacja parlamentarna głosowała za budżetem państwowym. Niespełnienie jednak obietnic dotyczacych autonomii zachwiało pozycją posła Wasylczuka i doprowadziła go do rezygnacji z kariery politycznej. Ukraińcy wywodzący się z Małopolski wschodniej, którzy w swej walce na międzynarodowej arenie opierali się na 91 artykule układu w St. Germain /o przekazaniu suwerennych praw do krajów b. Austrii państwom Entanty/ zbojkotowali wybory w r. 1922, uważając je za bezprawne. Wzięła w nich udział jedynie grupa „Chliborobów”, która osiągnęła 5 poselskich mandatów.

Przy prezydium Rady Ministrów istniał Komitet Trzech dla Spraw Mniejszości Narodowych. Jego skład często się zmieniał, a sami członkowie mieli jedynie głos doradczy. Były to jednak nazwiska wielkie : Leon Wasilewski , Stanisław Tugutt, Stanisław Grabski , Zwierzyński, Löwenhen czy Hołówko. Po przewrocie majowym komitet ten skasowano, a wszystkie sprawy mniejszościowe przeniesiono do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gdzie stworzono odrębny wydział dla spraw mniejszości narodowych w departamencie politycznym. Pierwszy minister spraw wewnętrznych po przewrocie majowym, gen. Kazimierz Młodzianowski powołał kolejny komitet, który miał ułożyć program rozwiązywania problemów mniejszościowych, ale jego następca gen. Felicjan Sławoj- Składkowski nie przejawiał zainteresowania polityką wobec mniejszości, więc sprawa znowu utknęła. W owym czasie stała domeną Wydziału ds. Mniejszości MSW, na którego czele stał Henryk Suchanek wychowanek Oddziału II MSWojsk. Początkowo nastawiony liberalnie z czasem zaczął preferować metody ostrzejsze. Jego następca Henryk Kawecki nie interesował się specjalnie sprawami narodowościowymi. W ostatnim okresie przed wybuchem wojny dyrektorem politycznym departamentu był Wacław [...]ykowski, (Żykowski?) znienawidzony przez Ukraińców, głownie za działania centralizacyjne nazywane przez oponentów „policyjnym światopoglądem”.

Kolejne rządy prowadziły jeszcze niejednokrotnie akcje negocjacyjne. Np. w roku 1927 prowadził je Włodzimierz Saczyńskiego, w 1930 roku Michał Haruszczyńskiego. Na próżno- w roku 1930 antypolska ukraińska akcja terrorystycznej w Małopolsce wschodniej przybrała takie rozmiary, że po raz pierwszy rząd 42 zmuszony był sięgnąć do ostrych środków represyjnych względem ludności ukraińskiej. Masowe aresztowania, represje, chłosty dokonywane przez oddziały wojskowe, uwięzienie 30 dawnych parlamentarzystów ukraińskich, zaogniły sytuację. I nie było ważnym, że za całą skierowaną w Polaków akcją stała faszystowska OUN (sponsorowana przez Niemcy i Czechosłowację), propagująca przez swój organ „Surma” jedynie nienawiść do Polski. Nie było ważne, że ludność podlegająca

represjom należała lub sympatyzowała z tą nielegalną terrorystyczną organizacją, ukrywała zamachowców i podpalaczy. Całość polskiej akcji, niestety w istniejącej sytuacji koniecznej, każde posunięcie i błąd były śledzone przez polityków ukraińskich i hałaśliwie eksponowanie na forach miedzynarodowych- szcególnie na forum Ligi Narodów. Szczególną aktywność wykazywała ukraińska posłanka Milena Rudnicka- Łysiakowa, która ściągała do Polski, kontrolne delegacje i oszkalowała Polskę w Europie, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Jednak finał był jednoznaczny- dostarczone przez stronę polską dowody ucięły dyskusję nad „krzywdami” Ukraińców.

Najpoważniejszym osiągnięciem na polu porozumienia polsko- ukraińskiego było przystąpienie do akcji „normalizacji”. Ojcem chrzestnym tego pomysłu był zamordowny wkrótce przez ukraińskich nacjonalistów Bronisław Pieracki- wielki przyjaciel Ukraińców. Do rozmów przystąpiono już po zabójstwie Pierackiego, kiedy po kilkudniowym urzędowaniu prof. Leona Kozłowskiego ministrem spraw wewnętrznych został Marian Zyndram- Kościałkowski. Poprzedziła je zaś ze strony ukraińskiej przemowa prezesa ukraińskiej reprezentacji parlamentarnej dra Dymytra Lewickiego w lutym 1925 r., w której wskazał on na możliwości załagodzenia historycznego konfliktu między obu narodami.

Ukraińcy określili swe oczekiwania wobec Polaków na piśmie, w 18 memoriałach. Wówczas jednak skończyła się kadencja sejmu i rozpisane były nowe wybory na podstawie nowej ordynacji wyborczej. Rząd zaproponował partii UNDO kompromis wyborczy, który dał Ukraińcom 15 mandatów do sejmu a 5 do senatu. Kompromis ten ograniczony był jednak do terenu Małopolski wschodniej z wykluczeniem Wołynia i Podlasia, które starano się odseparować tzw. „kordonem sokalskim” od silnie nacjonalistycznej Małopolski Wsch.

Tak więc nadzieje, że polskość na terenach mieszanych wzrośnie wkrótce okazała się mżonką. Polacy na wsi silnie się ukrainizowali, za to w miastach polonizacja postępowała słabo, tym bardziej, że do miast wkroczyli tłumnie kupcy i rzemieślnicy ukraińscy, którym udało się wygrać ( glonie dzięki sprawnie działającej i wspomaganej przez państwo spółdzielczości) rywalizację z ludnością żydowską. Ukraińcy rozpoczęli też swoją ekspansję w dziedzinie wolnych zawodów np. adwokatury.


Stan adwokatury w 3 województwach południowo- wschodnich był następujący:

rok 1920 227 Polaków, 127 Rusinów, 874 Żydów – razem 1228

`` 1936 215 `` , 417 `` 1734 `` - `` 2366
Akcję polonizacyjną utrudniał fakt, że atrakcyjne polskie ośrodki przemysłowe na Śląsku, Pomorzu, w Gdyni, itp. przyciągały małorolną ludność polską ze wsi położonych na zachód od Sanu, do Lwowa napływały w to miejsce rzesze wieśniaków ukraińskich, tworząc zastępy pracowników niewykwalifikowanych, stróżów domowych i służących itp. Cały ten ukraiński element napływowy obejmowany był szybko zorganizowaną akcją nacjonalistycznych organizacji ukraińskich i bractw cerkiewnych, co uniemożliwiało ich polonizowanie. W samym mieście Lwowie na przestrzeni dziesięciolecia 1921- 1931 liczba grekokatolików wzrosła z 27.3% do 49.7%.

Kolejną przyczyną spadku popularności języka polskiego i wyznania rzymskokatolickiego ( szczególnie w małżeństwach mieszanych) i praktycznego zaniku popularnej wcześniej reguły gente Ruthenus, natione Polonus było propagowanie przez nacjonalistów ukraińskich niemieckiej tezy o nietrwałości, efemeryczności państwa polskiego, a tym że jest ono jedynie „państwem sezonowym”. Niekorzystne położenie polityczne Polski w latach 30- tych wydawało się tezę tą potwierdzać i skłaniało Ukraińców do narastającego nieposłuszeństwa i nielojalności. Wiele też było nieuzasadnionych logicznie ustępstw jak np. tolerowanie alfabetu ruskiego, odcinającego dziennikarstwo i piśmiennictwo ukraińskie od polskiego, co uniemożliwiało normalnym obywatelom śledzenie życia i problemów ukraińskich43 czy kalendarza juliańskiego wprowadzającego zamieszanie w życie polityczne i gospodarcze kraju.



  1. Faktyczny udział Ukraińców w życiu społecznym i parlamentarnym Polski.

4. Problem oświaty i szkolnictwa na kresach


Jak w stosunku do własnej młodzieży tak i do ukraińskiego narybku nie umiano znaleźć trafnych dróg oddziaływania. Utrudniały sprawę eksperymenty szkolne jak rozwiązanie w 1930 r. ukraińskiej organizacji w rodzaju skautowskiej, t. zw. „Płasta”. Gremialne więc były skargi, że młodzieży ukraińskiej nie pozostawiono żadnych legalnych możliwości we własnych stowarzyszeniach wyładowywania wrodzonego młodości temperamentu, co wykorzystywali agitatorzy, skierowując zapalczywość młodzieżową w podziemia konspiracyjne.

Równie namiętne były podszepty agitacyjne na temat ignorowania przez państwo polskie przyrodzonego prawa, które każde dziecko na świat przynosi, prawa do języka ojczystego, odjętego jakoby młodemu pokoleniu ukraińskiemu przez polskie ustawodawstwo szkolne. Natomiast Polacy ze swej strony również atakowali ten odcinek, a głównie ustawę z 31.VII.1924, lex Grabski, wprowadzającą szkol[...] utrakwistyczne, potępiane dość powszechnie przez pedagogów. Na skutek uchwalonych przez sejm w 1924 r. ustaw językowych wzmocniono jeszcze, zamiast unicestwić, praktykę Bobrzyńskiego, pozbawiającą setki drobniejszych środowisk [...]ch nauki początkowej w języku polskim. Na Wołyniu skarżono się na pstrokaciznę typów szkolnych, bo istniały tam szkoły: 1/ czysto polskie, 2/ polskie z językiem ukraińskim jako jednym z przedmiotów, 3/ t. zw. utrakwistyczne, uważane [...] najuciążliwsze dla uczących i dla dzieci, 4/ ukraińskie z językiem polskim, jako przedmiotem. Na obszarze kuratorium lwowskiego wprowadzono z fanatycznym pośpiechem szkoły utrakwistyczne z językiem wykładowym polskim i ruskim, zamieniono wiele szkół, nawet takich, które przed wielką wojną wysiłkiem [...] wzniesiono, na szkoły utrakwistyczne. W ciągu czterech tylko lat 1924- 8 liczba szkół polskich z 2598 spadła na 2261, szkół ruskich i rusko- polskich wzrosła z 2176 na 2488 na obszarze 3 województw Małopolski wsch.

Ukraińcy tworzenie szkół utrakwistycznych uważali za niszczenie ich szkolnictwa, ostro je też zwalczali i uważali je także za szkoły polskie argumentując, że w nich większość przedmiotów uczyli po polsku nauczyciele Polacy, na[...] jakoby sprowadzani z zachodniej Polski, aby nie umieli ukraińskiej [...] autochtonicznej ludności. Swoiści też konstruują Ukraińcy swoje liczby [...]yczne z dziedziny szkolnictwa i podają, że w r. 1912 ukraińskich szkół [...]h opłacanych z budżetu państwowego było w Małopolsce wschodniej 2.420, [...] na Łemkowszczyźnie, plus 22 na Polesiu a na Wołyniu 443, ale ta cyfra pochodzi z „ukraińskich czsów”, a zatem chyba z 1918- 19 to nie może odnosić sięta cyfra do 1912 r., do przedwojennego stanu posiadania szkolnictwa ukraińskiego pod carskim panowaniem, które przecież żadnego ukrainizmu nie uznawało, [...]szność przystąpienia jej do przedwojennej daty celem uzyskania wypuk[...] cyfr przeciwstawianych rzeczywistości polskiej, rzuca się w oczy. Chodziło tu o uzyskanie szeroko rozwartych nożyc cyfrowych, na jednym ostrzu podano: 2964 szkół ukraińskich „dzierżawoju utrzymywanych” do chwili przejścia kresów wschodnich do Polski, a na drugim: 134 szkół ukraińskich utrzymywanych przez suwerenną Polskę. Wedle zaś tejże statystyki ukraińskiej z 1.590 szkół polskich z r. 1912 zrobiło się 2.307 szkół polskich i 2.378 utrakwistycznych na życiowym obszarze ukraińskim w obrębie państwowości polskiej. Laikowi trudno uchwycić [...]ajnię metod statystycznych stron obu, aby wpaść na tor złotego środka rzeczywistej prawdy, musi więc tylko hołdować zasadzie audiatur et altera pars, przytaczać podawane przez jedną i drugą stronę dane. Gdy Polacy gwałtowali, iż szkoła wołyńska jest instrumentem ukrainizacji, Ukraińcy w ostatnio wydanych dla Niemców informacjach podają, że ani na Wołyniu, ani na Podlasiu, ani na Chełmszczyźnie nie mieli żadnych ludowych szkół ukraińskich a na Łemkowszczyźnie celowo wypaczano młodzież nauką z łemkowskich brukowców /elementarzy/ i czytanek. Dla niektórych jednak postaci nie trudno zestawić wymowne cyfry z przed po wojnie światowej, to dla poglądowości tak się przedstawiają cyfry szkół z pełnymi prawami polskiego języka wykładowego z roku 1930/31 w porównaniu z stojącymi w nawiasie cyframi nawiasie cyframi lat 1911/12: w powiecie borzęckim 3 /19/, w dobromilskim 14 /23/, w drohobyckim 1 /18/, w jaworowskim 3 /15/... we Lwowie przed wojną było szkół powszechnych polskich 58, w tym 20 prywatnych, szkół ruskich 7, w tym 6 prywatnych, szkół polskich utrakwistycznych z różnymi językami, także żydowskim lub hebrajskim 36, w tym 20 prywatnych, szkół polsko- ruskich 35, w czym 4 prywatne, więc razem szkół 84.

Nieustanne były żale ukraińskie z powodu przenosin ukraińskich sił nauczycielskich na rdzennie polskie tereny. Mimo, że tym ludziom nieźle się tam działo, dziś urbi et orbi głoszą Ukraińcy, że był to pod pozorem chytrej formułki „dla dobra szkoły” gwałt na niemających żadnego wyboru, a zagrożonych bezrobociem nauczycielach ukraińskich, którzy w „czużych stronach” tyle jakoby wycierpieli, że dziś zamierza się zredagowanie specjalnej księgi pamiątkowej o martyrologii nauczycieli ukraińskich i wzywa się ich do spisywania tych „męczeńskich przeżyć” [/a]rt. Int. Tarnowycza, Krak. Wisti Nr. 91, 1940/.

Z naciskiem podkreślają Ukraińcy, że tak samo, jak ustawa o wojewódzkiej autonomii trzech wschodnio- galicyjskich województw z 26. IX. 1922 przyjęta była wyłącznie na to, ażeby ułatwić polskiej polityce zagranicznej starania o zatwierdzenie wschodnich granic Polski, tak samo i sprawa ukraińskiego uniwersytetu była w tym samym celu wysuwanym atutem. W paragrafie 24- 6 ustawy z 26. IX. 1922 powiedziano czarno na białym, że najdalej do dwu lat ma powstać ukraiński uniwersytet na terenie jednego z trzech wschodnio- galicyjskich województw. Minister oświaty Sujkowski bezpośrednio przed przewrotem majowym napomykał, że ruszy z martwego punktu sprawę ukraińskiego uniwersytetu. Nigdy zaś nie zamierza[.] uczynić cośkolwiek- twierdzą Ukraińcy- na tym odcinku, a który uważają za klasyczny przykład polskiej polityki nacjonalnej. Od razu skasowano istniejące sprzed wojny światowej na uniwersytecie placówki nauki ukraińskiej, a to: 8 katedr i 4 docentury. Za cały zaś ten okres przywrócono jedną docenturę. Katedry literatury ukraińskiej ustanowionej oficjalnym rozporządzeniem ministra oświaty, wydanym na trzy lata przed wybuchem wojny nie uruchomiono do września 1939 r. Nie wzbudzali bowiem zaufania kandydaci Woźniak i Rudnicki. Zastrzeżenia do ich konduity politycznej były, jak [się] za czasów bolszewickiej okupacji okazało, uzasadnione. I jeden i drugi stanęli pod bolszewickimi [...]mi , jeden szedł w „deputaty”, pełni funkcję reprezentanta ludu ukraińskiego w Radzie Narodowości podobno, drugi pisał zdecydowanie komunistyczne artykuły. Ten urodzony z żydówki Michajło Rudnicki zawsze pozował na postępowego intelektualistę, ale w późniejszych swych enuncjacjach, schlebiając systemowi bolszewickiemu, szedł tak dalece, że narodowców ukraińskich nazywał czcicielami żółto- niebieskiej ścierki /t. j. ukraińskiego sztandaru/.

Publicystyka ukraińska rozpatrująca dziś tę kwestię ukraińskiego niedoszłego do skutku uniwersytetu, orzekła złośliwie, że ten uparty polski sprzeciw tej [...]i wypływał z kompleksu mniejszowartościowości, z polskiego poczucia [...]j słabości. Po obaleniu przez strony zainteresowane argumentów, że nie ma ukraińskich uczonych, że nie ma ukraińskich studentów, ostał się jeszcze jeden, że Lwów jest polskim miastem, które nie może być narażone na niebezpieczeństwo ukrainizacji. Uważają ten argument za dyskredytujący, bo- wywodzą- [...] wasza cała polskość kilkuset tysięcznego miasta, kiedy boi się ona dwóch trzech tysięcy młodzieży, i to stojącej pod kontrolą nie tylko własnych pro[...]orów, ale i wszelkich administracyjnych organów władzy. Ta młodzież zaś ukraińska buntowała się przeciwko nakazom uczenia się historii po polsku, przeciwko niemożności posiadania własnych wyższych szkół, przeciw zakusom tworzenia [...]snych akademickich towarzystw.




4. Kto zyskał na parcelacji majątków polskich.


  1. Antypolska działalność Henryka Józewskiego na Wołyniu.

6. Próby kontynuowania koncepcji wschodnich J. Piłsudskiego mimo zmiany sytuacji międzynarodowej.


Kwestia, która pragną poruszyć związana jest z nieudanymi próbami dalszej realizacji przez obóz rządowy planów wschodnich nakreślonych przez Marszałka, mimo ewidentnego niepowodzenia w realizacji koncepcji federacyjnej i koncepcji „międzymorza”. Pomimo zupełnej zmiany trendów w polityce międzynarodowej i wewnątrzkrajowej, nie weryfikowano skutecznie jej założeń, mimo dojścia do władzy faszystów w Niemczech, nasilenia totalitaryzmu stalinowskiego w Rosji Radzieckiej, a co gorsza radykalizowania się postaw ukraińskich czerpiących pomoc i wsparcie od tych krajów.

Jak wiemy obawiający się siły Rosji Piłsudski postanowił realizować koncepcje federalistyczne mające na celu odsuniecie jej od granic naszego państwa i ewentualne rozczłonkowanie przez stworzenie nowej organizacji politycznej obszaru tzw. „międzymorza” ciągnącego się od północy aż po Morze Czarne. Koncepcję ta realizował konsekwentnie od roku 1919, a za jej początek wielu autorów przyjmuje wyprawę wileńska podjętą w kwietniu 1919 roku. Po zażegnaniu zagrożenia wynikającego z niebezpieczeństwem wybuchu wojny polsko- niemieckiej Naczelnik Państwa poprowadził ofensywę w Galicji Wschodniej doprowadzając do uzyskania wspólnej granicy z Rumunią. W maju i czerwcu prowadził rozmowy z niepodległościowymi działaczami białoruskimi, w lipcu wysłał na Łotwę swego emisariusza Władysława Sołtana. Niestety istnienie dwóch państw ukraińskich oraz toczące się od listopada 1918 roku walki o Lwów poważnie skomplikowały plany Piłsudskiego, co do wciągnięcia Ukrainy do planowanego przedsięwzięcia.44 Sytuacja która wkrótce wytworzyła się na Litwie ( niechęć do jakichkolwiek form współpracy), Łotwie i Ukrainie zmusiła jednak do korekty założeń. We wrześniu 1919 roku podpisano pierwsze porozumienie polsko-ukraińskie uznające granicę między obu państwami na rzece Zbrucz. W ten sposób porozumienie z Ukraińską Republiką Ludową reprezentowaną przez Semen Petrulę stało się faktem. Rozpoczęta w3 kwietniu 1920 roku ofensywa kijowska była zdaniem wielu kolejnym etapem realizacji szerokich wizji Naczelnika. Wydarzenia następne- czyli ofensywa Armii Czerwonej aż po Warszawę i konieczność podpisania traktatu ryskiego rozwiał jednak złudzenia co do możliwości uniknięcia wspólnej granicy z Rosją Radziecką. W polityce próbowano wprawdzie w miejsce Ukrainy Rumunię, ale niepowodzenia w kontaktach z państwami bałtyckimi i wydarzenia roku 1925 ostatecznie pogrzebały szanse na realizację koncepcji „międzymorza”. Było to tym bardziej dotkliwe, ze od tegoż roku i Francja zaczęła rozluźniać kontakty z Polską i wycofywać się z zaciągniętych wobec Polski zobowiązań sojuszniczych. Wydawać by się mogło ,ze wraz z upadkiem tej koncepcji w szerszej polityce zagranicznej pójdzie pewna refleksja dotycząca sensownego zagospodarowania tego co udało się uzyskać, czyli uporządkowania spraw wewnętrznych, co jak wiemy było przedsięwzięciem szalenie trudnym w państwie w którym 30% mieszkańców stanowiły mniejszości narodowe, z reguły wrogie nowopowstałemu państwu polskiemu. Jak twierdził swej ciekawej pracy Polski rok 1919 Jan Brzoza (ps.)45 poszukiwanie sprawiedliwego i pokojowego rozwiązania kwestii lwowskiej w ówczesnych warunkach i nastrojach ( rok 1918) było wiarą w możliwość urzeczywistnienia utopii. Zostaje tylko otwartym pytanie czy jeżeli rozwiązanie takie czyli unicestwienie halickiej państwowości dokonało się dlatego ,że takie były plany zwycięskiej w wyborach endecji, czy, że taka była wola większości polskiego społeczeństwa przeczuwającego nie bez kozery, że powstrzymanie na 2 tygodnie ofensywy polskiej przed dotarciem do Zbrucza czy pomoc udzielona Kijowianom w rejonie Kamieńca Podolskiego, a wreszcie sama wyprawa kijowska i po jej klęsce internowanie wojsk ukraińskich w konsekwencji zaszkodzi, a nie pomoże integracji mniejszości z naszą ojczyzną46. Dzięki wnikliwej pracy Roberta Potockiego pt. Idea restytucji Ukraińskiej Republiki Ludowej (1920-1939)47 uzyskujemy wiedzę o tym, że z ideami odbudowy państwa za Zbruczem obóz piłsudskiego się nie rozstawał. Równocześnie nie przewidziano jakże prostego faktu, że wzmacniając siły, które w konfrontacji ze stalinowskim aparatem przemocy nie miały żadnych szans, wzmacnia się jedynie (choćby przez przewerbowywanie szpiegów i dywersantów, szkolenie elit zdolnych do walki w konspiracji) siły, które przyczyniły się później nie tylko do unicestwienia władztwa państwa polskiego nad kresami, jak i w ogóle fizycznego wyniszczenia ludności polskiej na tym terenie. Wśród dowódców oddziałów prowadzących czystki ludności polskiej w czasie II wojny światowej aż się roiło od owych wyszkolonych przez Polaków oficerów i podoficerów. Według ustaleń Potockiego istnieje domniemanie, że w okresie lat 1923-1926 w ramach „ścisłego sztabu” Marszałka powołano do życia nieformalny zespół d/s ukraińskich. W jego skład weszli zaufani ludzie jak: gen. Juliusz Stachiewicz, płk. Walery Sławek czy Henryk Józewski. Podstawę działalności tego „ukraińskiego sztabu” stanowił memoriał mjr. I Matuszewskiego. Po maju 1926 nawiązano współpracę Centrum Państwowego UNR ze Sztabem Głównym (sprawy te prowadz+ił szef Oddziału II- płk. T.Schaetzel), MSZ (- naczelnik Wydziału Wschodniego- Tadeusz Hołówko i MSW- naczelnik Wydziału Narodowościowego H.Suchanek. Do działań włączona także liczne instytucje państwowe jak Instytut Wschodni w Warszawie, instytucje narodowościowe jak(UIN), czy grupy emigracyjne jak „Prometeusz”. Na rzecz tej akcji pracowały propagandowo i badawczo Instytut Badań Spraw Narodowościowych, Instytut Naukowo-Badawczy Europy Wschodniej z którymi współdziałały pisma : „Wschód-Orient” (1930-1939); „Biuletyn Polsko-Ukraiński”(1932-1938); „Problemy Europy Wschodniej”(1939) czy „Myśl Polska”(1936-1939). Prowadzono tajne kursy wojskowe dla Ukraińców w Polsce, ułatwiano pracę w obcych armiach ( jako oficerowie kontaktowi lub najemnicy), pisano dla nich podręczniki wojskowe, regulaminy, instrukcje. Osobna działkę stanowiło szkolenie młodzieży w organizacjach paramilitarnych jak np. masowa ( przeszkolono w niej wojskowo co najmniej 50 tysięcy młodych Ukraińców ( może nawet do 100 tysięcy) Organizacja „Łuh”. Działająca od roku 1926 organizacja –oficjalnie Towarzystwo Gimnastyczno –Pożarnicze, pracująca na dodatek na terenach Polski południowo -wschodniej liczyła już w roku 1927- 627 oddziałów terenowych. Wywiad polski nie tylko tolerował ,ale wręcz popierał jej działania, mimo, że jej celem było wręcz jawne przygotowywanie akcji narodowo- wyzwoleńczej, a jej szeregi od początku były infiltrowane przez UWO i OUN. Stała się wkrótce kuźnią oddziaływań antypolskich, a liczne przykłady mało chwalebnych działań owej organizacji otaczanej tajnym parasolem ochronnym strony polskiej budzi u dzisiejszych pomnych dalszego rozwoju wypadków zgrozę. To już nie był błąd to była zbrodnia. Odnalezione przeze mnie w Archiwum Służby Granicznej w Szczecinie dokumenty i raporty KOP dla władz zwierzchnich, dotyczące prawdziwego oblicza działalności organizacji „Łuh” i „Sokił”, nie pozostawiają złudzeń co do charakteru tych przypominam popieranych przez państwo polskie organizacji. Przykładem mogą być w układzie chronologicznym: Komunikaty Informacyjne Okresowe kierowane do Szefa Oddziału II Sztabu Głównego ( Wydział III w Warszawie za 4 kwartały roku 192848. W Komunikacie Informacyjnym Okresowym Dowódcy 4 Brygady KOP za czas 1 I-31 III KOP z Czortkowa ( 10V 1928)49 znajdujemy informacje, że na ich terenie funkcjonuje szereg legalnych organizacji w tym „Łuh” i „Sokił” w rzeczywistości stanowi kadry UWO i prowadzi się w nich werbowanie i wyszkolenie wojskowe członków UWO. Członkowie tej organizacji publicznie przerabiają musztrę formalna i bojową, a przewodnicy tych organizacji prenumerują nielegalna „Surmę” i przekazują tą lekturę członkom. Raportującego porażał fakt, że władze o tym wiedzą i podejmują żadnych działań. Z kolejnego komunikatu, za II kwartał autor pisze że nie tylko organa wywiadowcze, Policja Państwowa, lecz niemal wszyscy mają świadomość, że przez te organizacje UWO przygotowuje kadry do rozprawy z Polską. Dowiadujemy się ,że nie tyko prowadza jawnie musztrę, ale prowadzą szkoły walki i władania bronią, organizują rejestrację członków, składają raporty, rozsyłają „Surmę”, organizują zbiórki pieniężne na fundusz rewolucyjny. Instruktorami organizacji tych są zaprzysiężeni na śmierć członkowie UWO. Szkolenia odbywają się przy drzwiach zamkniętych. Występują w zwartych szeregach, często umundurowani na narodowych obchodach. Członkowie „Sokiła” noszą na kołnierzach mundurów znak SS- co ma oznaczać Strzelców Siczowych. Wnioski o likwidację tych organizacji idą opornie, mimo wystąpień do samego wojewody. W komunikacie za kwartał znajdujemy dowód na bezskuteczność działań Dowódcy KOP. Szeregi omawianych organizacji rosną, garnie się do nich na przeszkolenie wojskowe cała ruska młodzież- stały się modne. Organizacje liczą już po kilkuset członków, prawie wszyscy są już umundurowani, bo po wsiach ruszyły specjalne warsztaty, które za minimalna opłatą ( dopłaca za usługi UWO) szyją uniformy. Na obchodach odziały występują już w szyku, pieszo i konno, ze specjalnymi toporkami- laskami z kokardkami w barwach narodowych. Po obchodach odbywają się defilady na które ściąga okoliczna ludność. W jednej z wsi poproszono Łuhowców o podpisanie deklaracji, że jako organizacje pożarnicze będą udzielać pomocy ratunkowej przy pożarach – władze zostały wydrwione, deklaracji nie podpisał nikt. Członkowie Łuhu namawiali też kolegów do dezercji i szpiegowania. Jedna z takich spraw wyszła na światło dzienne50. Organizacja zamieniły się w masowe bojówki i mimo wniosków PP nikt ich nie rozwiązuje. W sprawozdaniu z ostatniego kwartału sprawa staje się jasna, organizacje te rozkwitły bez przeszkód ze strony władz. Nawet rozwiązanie dopuszczających się najbardziej antypaństwowych ekscesów organizacji nie przynosiło skutku, bo zakazy nie były respektowane, podważając powagę władz. Zresztą likwidacja jednej na 50 czy 100 organizacji nie odnosiła żadnego skutku. Wystąpienie Starosty czortkowskiego do Wojewody Tarnopolskiego o delegalizację tych organizacji nie przyniosło rezultatu. Na skutki nie trzeba było długo czekać- agitacje, podpalenia polskich majątków i stert zboża i to w okresie obchodów 10- lecia Państwa Polskiego. O faktach też pisała często lokalna prasa, ale jej głos też nie był w ogóle brany pod uwagę. Tak więc „Łuhy” działały dalej i prowadziły swoją antypolską działalność co potwierdzają np. Raport Informacyjny z powiatu Skałackiego 51. Kilka lat antypolskiej działalności „Łuhu” dzieli nas od pisma szefa wywiadu KOP mjr. Skindera do Ministra Spraw Wojskowych52. Dowiadujemy się z niego do jakich efektów doprowadziło tolerowanie narastającego szowinizmu ukraińskiego. We wsi Horoszowa pow. Borszczów zostało ciężko pobitych 3 polskich parobków za to, że wracając do domu na kolonię śpiewali polski hymn. Argumentem było : „że śmią na ich ruskiej ziemi śpiewać po polsku”. Za napastnikami ruszył zaagitowany tłum z okrzykiem „bij i rżnij kolonistów -lachów”. Ofiary skatowano bestialska prawie na śmierć, drągami, widłami, kamieniami53. !5 marca w miejscowości Barysz pow. Buczacz członkowie „Łuhu” koło świetlicy tej organizacji napadli żołnierza polskiego, zadając mu ciężkie ciosy kołem w głowę.. Dnia 25 marca w miejscowości Ossowce pow. Buczacz członkowie Łuhu zmasakrowali do nieprzytomności dwóch żołnierzy polskich. Posterunkowy PP tuszował i utrudniał dochodzenie i radził wypisać sprawców z Łuhu by władze go nie rozwiązały. Dnia 13 kwietnia pobito kolejnego strzelca z 48 p.p. przebywającego na urlopie.- za to że przyznawał się do polskości. W dokumentach znajdują się zdjęcia obrażeń tej ofiary napaści. W dokumencie znajdziemy też liczne przykłady wandalizmu i dywersji ( niszczenie słupów telefonicznych KOP), pogróżki pod adresem przedstawicieli władz polskich itp. Wniosek majora Skindera jest jeden- szerokie rzesze ludności ukraińskiej nie chcą, żadnej ugody i postępują coraz agresywniej, a policja każdy przykład terroryzmu usilnie tuszuje w imię pacyfikacji terenu. Jednak wydaje się, że rozbestwienie i poczucie bezkarności przebrały pewną miarę. Dowodem na to jest pismo Dowódcy Korpusu, gen. Kruszewskiego do Ministra Spraw Wojskowych z 3 lipca 1936 roku54. Pismo jest alarmistyczne, gdyż nawet w pasie granicznym „Łuh” uprawiał działalność wroga w stosunku do państwowości polskiej. Odpowiedzią było przesłanie dowódcom brygad „ Tez w sprawie Łuhu”, które składały się z części jawnej i tajnej z 12 kwietnia 193755. Zakazywano działania tej organizacji w pasie granicznym i ograniczano jej pole manewru, ale w uzasadnieniach powraca ta sama nie mająca nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem teza że : „Rozbudzenie dążności do odrębności politycznej może być tolerowane wówczas tylko, gdy jest pewność, że będzie ono skierowane wyłącznie ku Ukrainie sowieckiej z lojalnym i całkowitym odwróceniem się ambicji od Małopolski Wschodniej”56. Nic dodać nic ująć.
Tak więc wyszkolono i to za polskie pieniądze armię partyzancką zdolną do przekształcenia się w armię regularną i złożoną zarówno z emigrantów jak i młodzieży ukraińskiej w Małopolsce, która nie Rosjan z dalekiej kijowszczyzny, ale Polaków z lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego chciała przepędzić. Zamiast oczekiwanych sojuszników przygotowano i wyćwiczono śmiertelnych wrogów.

Porównanie z niezbyt dalekowzrocznymi działaniami USA w Afganistanie nasuwają się same.

Tymczasem ukraińscy emigranci nie asymilowali się i nie włączali w nurt życia społecznego. Nie uczyli dzieci po polsku- chodziły do szkół ukraińskich i uczono je według programów ukraińskich, pracowali w instytucjach ukraińskich w zupełnym oderwaniu od spraw naszej ojczyzny, Taki stan przetrwał do roku 1939, a wraz z nim wiara, umacniana przez Polaków przez lata, że jedyne możliwe rozwiązanie dla Ukraińców jest konflikt zbrojny – totalny i prowadzony do końca. Znów spotykamy koncepcje ukraińskiej „rewolucji narodowej”- tak jak u UWO- OUN, która miała być skierowana przeciw Rosji, a została skierowana przeciw Polsce. Prace o których mówimy były ściśle tajne i wiedza o nich jest niewielka. Wszelkie posunięcia antyrosyjskie, szczególnie po roku 1933( kiedy w Europie nastał przychylny klimat dla ZSRS) uznać należy za wysoce ryzykowne i noszące wiele cech „donkiszoterii” . Tak jest zresztą do dziś i powtarzamy na swój sposób dawne nieprzynoszące Polsce korzyści schematy. Niewątpliwie śmierć Marszałka spowodowała ograniczenie planów polsko-ukraińskich i pewne otrzeźwienie, ale było już za późno. Niestety było też szkodliwą utopią założenie, że dzięki polskim działaniom emigracja ukraińska zrezygnuje ze swych antypolskich dążeń w odniesieniu do województw południowo- wschodnich, a koncentrować się będzie jedynie na planach odbudowy państwa naddnieprzańskiego. Wojna pokazała to dobitnie.

W świetle przebadanych przeze mnie (acz jeszcze niewątpliwie niekompletnych materiałów archiwalnych) należy stwierdzić, że żadnej sensownej i zwartej koncepcji poradzenia sobie z narastającym od początku lat 30-stych wpływom faszystowskiego OUN nie było. Aczkolwiek pojedyncze struktury resortów bezpieczeństwa starały się problem ten badać- choć z dokumentów wiemy, że większość ujawnionych dokumentów znalazła się w rękach MSW przypadkiem lub przez błędy popełniane przez samych „bojowców” i skłócenie wewnętrzne organizacji ukraińskich.

Poza eksperymentem wołyńskim realizowanym z namaszczenia Piłsudskiego przez Henryka Józefskiego, był by dobrym programem na „dobre czasy”, ale okazał się błędnym, osłabiając i tak słabą pozycję ludności polskiej na Wołyniu w przededniu konfrontacji, brak było zdecydowania którą drogą podążać. Z jednej strony kolejne nieudane próby zjednywania sobie ludności ukraińskiej kolejnymi koncesjami, często nawet kosztem polskiego stanu posiadania (reformy rolne, spółdzielczość, szkolnictwo itp.), z drugiej represyjność wywołana coraz bardziej pogarszającym się stanem bezpieczeństwa na kresach. Niemal do końca strona rządząca odnosiła się z wrogością wobec idących w innym kierunku- asymilacyjnym- koncepcji opozycji, głównie endeckiej, która jak się zdaje lepiej odczytywała „znaki czasu”.

Doprowadzało to do takich paradoksów, ze posłowie endeccy, czy ludowi trafiali do Berezy, czy innych więzień na równi z nacjonalistami ukraińskimi występującymi z bronią w ręku przeciw polskiej administracji!



8.Ukraińskie akcje sabotażowe i terrorystyczne, a „polskie pacyfikacje”.


9. „Rewolucji narodowa” jako radykalny sposób na pozbycie się Polaków z kresów - przygotowanie do ludobójstwa.
Zagadnienie to bardzo niechętnie podejmowane jest w piśmiennictwie historycznym zarówno polskim jak i ukraińskim, chociaż stanowi najważniejszy element dla zrozumienia czy jakiekolwiek wysiłki polski na rzecz porozumienia i współpracy z mniejszością ukraińska były w okresie międzywojennym możliwe, czy nie. Podejmujący je badacze należą do grupy „inkryminowanych”. Dzieje się tak dlatego, bo udowadniają tezy niewygodne, świadczące o bardzo złych intencjach nacjonalistycznych działaczy ukraińskich. Tymczasem warto odwołać się do tych prac, bo ich autorzy pokusili się o dokonanie analizy zawartości prasy i piśmiennictwa ukraińskich nacjonalistycznych ideologów i publicystów. Są to niewątpliwie prace pionierskie, ponieważ z powodu bariery językowej i słabej dostępności tego typu źródeł w Polsce, historycy polscy sięgają po nie rzadko lub wcale.

Zagadnienie przygotowywania zbrojnej interrendy ukraińskiej i planów usunięcia siłą ze spornego terytorium wszystkich innych mniejszości poświęcona jest m.in. pionierska praca Wiktora Poliszczuka pt. Gorzka Prawda. Zbrodniczość OUN- UPA (Spowiedź Ukraińca)57 i wiele jego kolejnych źródłowych publikacji na temat nacjonalizmu ukraińskiego58, a także ciekawe opracowanie Krzysztofa Łady pt. Pomiędzy wypędzeniem a eksterminacją. Nacjonaliści ukraińscy wobec Polaków na Kresach 59. Autorzy ci starają się znaleźć odpowiedź na pytanie czy OUN w okresie międzywojennym wypracowując swoją koncepcję „rewolucji narodowej” przesądziła o losie zamieszkujących Kresy pozostałych mniejszości narodowych w czasie wojny. Czy dramatyczna ludobójcza akcja z jaką mieliśmy wówczas do czynienia była bezpośrednim skutkiem ich wcześniejszej działalności.

Krzysztof Łada po dokładnym przeanalizowaniu piśmiennictwa działaczy OUN dowodzi, że idea eksterminacji znacznej części Polaków z całej Ukrainy oraz wyrzucenia pozostałej przy życiu ludności była popularna wśród części elit politycznych Ukrainy już w pierwszej połowie XX wieku. Po raz pierwszy w publicystyce politycznej działacza nacjonalistycznego Mykoły Michnowśkiego60. Analizę rozpoczyna od broszury zawierającej przemówienie M. Michnowśkiego pt. Samostijna Ukrajina ze stycznia 1900 roku. Autor przemówienia zapowiadał na wstępie, że świat końca XIX w. dokonuje nowego zwrotu w swojej historii. Rozpoczyna się- jak pisał- piąty akt wielkiej historycznej tragedii zwanej „walką narodów”. Jest to walka „narodów zniewolonych” przeciw „narodom gnębicielom”. Michnośkyj dowodził, że tylko „jednoplemienne państwo” jest w stanie zagwarantować rozwój duchowy i materialny dobrobyt. Przypominając ucisk narodowy Ukraińców w państwie carów i niedotrzymanie przez Rosję umowy Perejesławskiej, Michnowśkyj wyraźnie stwierdzał: „Na przekór logice wydarzeń wypisaliśmy na naszym sztandarze: Jedna, Jedyna, Niepodzielna, Wolna, Niepodległa Ukraina od Karpat aż po Kaukaz...61. Michnowśkyj przestrzegał swoich rodaków, że walka o Ukrainę będzie zażarta i długa, a wróg jest bezlitosny i potężny62. Autor następnie dodawał: „jako ostatni wchodzimy na historyczną arenę u albo zwyciężymy, albo zginiemy63. Język tych deklaracji naśladowany był później, w latach 30. i 40. przez działaczy OUN. Ostatnie słowa manifestu zawierały groźby, które stały się politycznym credo dla przyszłych pokoleń nacjonalistów. Przesiąknięte były one ksenofobią i ideami totalitarnymi XX wieku: „Niechaj tchórze i odstępcy idą, jak dotąd szli do obozu naszych wrogów, nie ma dla nich miejsca wśród nas i my ogłaszamy ich zdrajcami ojczyzny. Ten, kto na Ukrainie nie z nami, ten przeciwko nam. Ukraina dla Ukraińców i dopóki choć jeden wróg cudzoziemiec zostanie na naszym terytorium, nie mamy prawa złożyć broni64. Historykowi znającemu materiały propagandowe i ideologiczne OUN trudno jest uwierzyć, że słowa te zostały napisane 30 lat przed powstaniem tej organizacji. W roku 1902 Michnowśkij założył własną partię - Ukraińska Partię Narodową. Początkowo program partii rozpowszechniany był wśród mas w postaci broszur. Dość dobitnie został on przedstawiony w tak zwanych 10 Przykazaniach. Warto tutaj zaznaczyć, że z wielkim prawdopodobieństwem to one posłużyły jako wzór dla przyszłych ideologów OUN, do napisania własnych „10 Przykazań”, wykorzystywanych do indoktrynacji członków. Analiza 10 punktów napisanych przez Michnowśkiego nie pozostawia wątpliwości co do typowo nacjonalistycznego charakteru partii. Wyjaśnia ona także, co kryło się za znanym nam już hasłem „Ukraina dla Ukraińców!”:

1. „Jedna, jedyna, niepodzielna, niepodległa, wolna, demokratyczna Ukraina- republika ludzi pracujących. Oto narodowy ogólnoukraiński ideał. Niech każde ukraińskie dziecko pamięta, że narodziło się ono na ten świat, by spełnić ten ideał.]

2. Wszyscy ludzie są twoimi braćmi, ale Moskale, Lachy, Węgrzy, Rumuni i Żydzi- to wrogowie naszego narodu, dopóki oni panują nad nami i wyzyskują nas.

3. Ukraina dla Ukraińców! Wygoń więc zewsząd z Ukrainy obcych- gnębicieli65

4. Zawsze i wszędzie używaj ukraińskiego języka. Niech ani twoja żona, ani twoje dzieci nie kalają twojego domu mową obcych- gnębicieli

5. Szanuj działaczy rodzinnego kraju, nienawidź jego wrogów, znieważaj przechrztów- odstępców, a będzie dobrze całemu twojemu narodowi i tobie.

6. Nie zabijaj Ukrainy swoją obojętnością dla ogólnonarodowych interesów.

7. Nie stań się renegatem- odstępcą.

8. Nie okradaj własnego narodu pracując dla wrogów Ukrainy.

9. Pomagaj swojemu rodakowi przed innymi. Trzymaj się kupy.

10.Nie bierz sobie żony z obcych, gdyż twoje dzieci będą twoimi wrogami; nie przyjaźń się z wrogami naszego narodu, bo tym dodajesz im siły i odwagi; nie zadawaj się z gnębicielami naszymi, bo zostaniesz zdrajcą”66.

Porażające to credo miało za zadanie wzniecanie nienawiści jako narzędzia w walce o niepodległość. Potwierdzenie takie interpretacji znajdziemy także w innych dokumentach UNP. Ubolewano w nich, że w wielu ukraińskich miastach element ukraiński jest już w mniejszości i, jak to podkreślano, zdany jest na łaskę „zajd”- przybłędów. Kolejne punkty programu nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że walka miała być totalna i wymierzona przeciwko wszystkim nie-Ukraińcom, niezależnie od pozycji społecznej. Mimo, że atak skierowany był głównie w stronę Rosjan analiza piśmiennictwa Michnowśkiego, że postulował on „gonić zewsząd z Ukrainy” całej ludności nieukraińskiej. w myśl zasady: „Ukraina i jej dobra tylko dla Ukraińców, a nie dla obcych67. W broszurze pt. Sprawa robotnicza w programie UNP dobitnie stwierdzał, że naród, który nie czuje nienawiści do swoich gnębicieli, stracił poczucie moralności i jest już niezdatny do obrony swoich praw wobec innych narodów, a, taki naród powinien umrzeć. Kończy ten wątek dobitnym: „Kto nie broni się, tego atakują i pożerają68. Choć UNP była partią niewielką, skupioną wokół ścisłej grupy znajomych, jej idee przetrwały. Ziarno totalnego nacjonalizmu opartego na solidarności plemiennej i nienawiści do obcych zostało więc zasiane. Jego idee padły na przygotowany już grunt w Galicji Wschodniej w początkach XX w. i zostały tam rozbudowane.

Późniejsze nielegalne ukraińskie organizacje terrorystyczne, w szczególności UWO (Ukraińska Organizacja Wojskowa) i ZUNRO (Zachodnio Ukraińska Narodowo- Rewolucyjna Organizacja), też podjęły dyskusję wewnętrzną w sprawie eliminacji mniejszości narodowych z Kresów. Organizacje te przyjęły terrorystyczne formy walki z państwem polskim. Jednym z jej teoretyków UWO był znany działacz nacjonalistyczny Wołodymyr Martyć W referacie z 1921 r. przeznaczonym prawdopodobnie dla Komendy UWO- zwracano uwagę, że tylko masowa walka całego narodu może doprowadzić do zwycięstwa69. Tak więc dalekosiężnym celem tej organizacji miało być przygotowanie całego społeczeństwa ukraińskiego do masowej walki. Znajdziemy tam następujące sformułowania : „sprawa życia to sprawa siły i tylko siły70, czy : „ choćbyśmy w naszej polityce posługiwali się (...) argumentami z królestwa „sprawiedliwości” i „humanizmu”, to sami przed sobą nigdy nie śmiemy uwierzyć, że taka „sprawiedliwość” i „humanizm” naprawdę istnieją i że są możliwe w stosunkach międzynarodowych.” Konkluzja zawierała myśli niebezpieczne, że pozostaje tylko walka: „A więc stajemy. Spróbujmy kto silniejszy! Ani dla siebie nie oczekujemy miłosierdzia, ani nie okażemy go nikomu w walce!71. Tekst zapowiadał bój przeciw polskiej kolonizacji, władzy i policji. Dziś można stwierdzić, że do 1929 r. organizacja UWO miała w swoim dorobku kilka wypracowanych metod i form przyszłej walki. Lektura „Surmy” oraz innych wydawnictw nie pozostawia żadnych wątpliwości, że kierownictwo UWO pojmowało konflikt ukraińsko- polski wyłącznie w kategoriach totalnych, kontynuując tradycję walki wbrew ogólnie przyjętym zasadom moralnym. Organ UWO „Surma” tak charakteryzował w 1927 r. politykę Piłsudskiego: „On sam obmyślił diabelski plan niszczenia mas naszymi własnymi rękami. (...) Wychodzi on dosłownie z tego trafnego założenia, że najpierw trzeba niszczyć moralne wartości przeciwnika, po czym fizyczne niszczenie przeciwnika będzie o wiele łatwiejsze72. W logice totalnej wojny wrogiem była nie tylko polska władza, ale stał się nim mityczny „Lach”. W walce tej nienawiść zaczęła być postrzegana jako skuteczne narzędzie propagandowe. Niepoślednią rolę w propagowaniu tej nienawiści odegrał ideolog nacjonalizmu ukraińskiego Dmytro Doncow. Umieszczał on swoje artykuły zarówno w pismach legalnych, jak i nielegalnych pod własnym nazwiskiem lub pseudonimami. Dwa lata po zakończeniu II wojny światowej, były nacjonalista Mychajło Demkowycz Dobrianśkyj określił Doncowa jako „człowieka, który wyzwolił zwierzę w Ukraińcu” i „uświęcił amoralność w walce politycznej”.

Powstała w 1929 r. OUN postrzegała mniejszości narodowe żyjące na terytorium uważanym za etnicznie ukraińskie jako zagrożenie na drodze ku niepodległości oraz przeszkodę utrudniającą rozwój jednoplemiennego narodu. Ten punkt widzenia stał się składową częścią ideologii ukraińskiego integralnego nacjonalizmu. Co więcej, w swoim darwiniźmie narodowościowym działacze OUN najwyższego szczebla już w okrasie przedwojennym rozważali w sposób najbardziej poważny problem zniszczenia ludności polskiej na ziemiach uznawanych przez nich za ukraińskie. Studiując dyskusję dotyczącą eksterminacji prowadzoną na łamach pism ounowskich, publikacji czołowych działaczy OUN oraz analizując programowe postanowienia OUN, trudno nie dojść do konkluzji, że idea brutalnej czystki etnicznej na tych ziemiach stanowiła istotę nacjonalizmu ukraińskiego73. Konkludując : działacze nacjonalistyczni brali pod uwagę wszelkie możliwe środki: od masowej eksterminacji części ludności po brutalne wyrzucenie i częściową asymilację pozostałych. Zebrany przez K. Ładę materiał źródłowy potwierdza więc tezę postawioną po raz pierwszy przez Wiktora Poliszczuka w jego pionierskiej pracy pt. Gorzka Prawda. Zbrodniczość OUN- UPA (Spowiedź Ukraińca). Powołując się na odezwę Pierwszego Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów z 1929 r., w której zapowiadano „całkowite usunięcie okupantów z ukraińskich ziem” w toku Rewolucji Narodowej, autor wspomnianej pracy wysunął tezę, że wydarzenia z okresu drugiej wojny światowej, a w szczególności „rzeź Polaków, pomoc [hitlerowcom] w eksterminacji Żydów z zimną krwią zaplanowała „stara gwardia” OUN- Jewhen Konowalec i jego kompani”74.



Zakończenie


W większości publikacji mamy do czynienia z dość zgodnym chórem potępiania polityki przedwojennych władz polskich wobec mniejszości. Jeśli jednak założymy, że realizować można tylko te projekty które są w danej sytuacji możliwe, to sprawa przedstawia się nieco inaczej. W polityce nie wystarczą bowiem „dobre chęci”- a takich wydaje się nie brakowało, ani idea przewodnia - dążenia do porozumienia z mniejszościami niemal za każą cenę. Jakże często, dokonując analiz i forując oceny zapominamy w jak skrajnie ciężkich warunkach realizowano odbudowę polskiego państwa. To co uczynili nasi dziadowie w owych 20 latach: po strasznych zniszczeniach wojennych, w czasie nieustannych walk o granice, a potem w szalejącym kryzysie światowym jest wręcz nie do wiary : w niesłychanie krótkim czasie scalili państwo, dźwignęli go gospodarczo i społecznie, zbudowali administrację, dyplomację, szkolnictwo, wojsko, policję, służby graniczne, infrastrukturę... To że nie zdążono z rozwiązaniem postulatów mniejszości w takiej sytuacji wcale nie dziwi.


Polacy stęsknieni swego państwa narodowego z trudem godzili się ze smutną rzeczywistością wynikającą ze składu ludnościowego odrodzonej Polski. Przez krótkie 20 lat samodzielnego bytu państwowego żaden z 35 rządów, żaden nie poradził sobie z zagadnieniem narodowościowym. Nie uważano bowiem problemu mniejszościowego za sprawę polityki, ale w zasadzie- bezpieczeństwa, licząc naiwnie, że zabezpieczenie spokoju w państwie problem automatycznie rozwiąże. Skutkiem tego politykę mniejszościową tak naprawdę prowadzili policjanci, władze lokalne, a większość społeczeństwa o złożoności problemu nie miała w ogóle pojęcia. Informacji dostarczała co najwyżej prasa codzienna, a dla urzędników organ Instytutu Badań Spraw Narodowościowych „Sprawy Narodowościowe”. Nie kompetentnie i jednostronnie informowała opinię polska o zagadnieniach ukraińskich grupa ukrainofilów skupiona wokół „Biuletynu Polsko- Ukraińskiego”, być może dlatego że zapatrzona jedynie na wschód Rzeczypospolitej, nie zauważała rosnącej generacji hołdującej idei „miecza Chrobrego”, zwracających ku kresom zachodnim.

Tymczasem młodzież ukraińska ulegała gremialnie agitacyjnej akcji i romantycznemu urokowi antypolskiej konspiracji kierowanej z za granicy. Ruch rewolucyjny młodzieży ukraińskiej stał się nową i nieprzewidzianą koncepcją polityczną narzuconą przez ukraińską rzeczywistość w Polsce. Nie ustawała więc akcja podziemno-spiskowa, rewolucyjna, na przemian wybuchająca i przygasająca, ale ciągle istniejąca. Ciągły niepokój, sabotaże, terroryzm, zabójstwa osób szukających prób porozumienia, to panująca w naszym kraju sytuacja. Starsze pokolenie pozostało w tyle- urok faszyzmu zatriumfował. A państwo posługujące się procedurami demokratycznymi, skrępowane tysiącem praw, przepisów, umów i ustaleń wewnętrznych i międzynarodowych w konfrontacji z faszyzmem- w którym liczy się tylko cel i siła musi niestety przegrać.

„Straszliwe” polskie „pacyfikacje” w Galicji- czym były w zestawieniu z tym co działo się pod rządami stalinowskiej Rosji Sowieckiej za Zbruczem. Mimo, że ginęły zamorzone głodem miliony Ukraińców, że na porządku dziennym były zsyłki na katorgę do łagrów, okrutne więzienia, masowe stracenia, niemal do końca istnienia II RP obserwujemy sympatię naszej mniejszości do dołączenia się do Rosji sowieckiej.

Strasznym przykładem bezradności administracyjnych i sądowych władz polskich okazała się sprawa rozliczenia mordu na ministrze Bronisławie Pierackim (1934). To właśnie on, dobrze i życzliwie myślący o Ukraińcach Polak, opracował niedługo przed zamachem akt normalizacyjny miedzy naszymi nacjami, który przewidywał dla takich jak jego mordercy zbrodniarzy - ułaskawienie. Polskie sądy uwikłały się w ich proces, który zamiast postrachu stał się forum agitacji antypolskiej, a w końcu, nie doprowadził do skazania karę śmierci sprawców (w tym Stepana Bandery).Oni takich wahań nie mieli, jaka była późniejsza odpłata – wiemy. Współpraca z wrogimi sąsiadami w dziele unicestwienia naszej państwowości, a potem, w czasie okupacji, masowe mordowanie ludności polskiej i pożoga.


Tak, polscy politycy snuli niemal do końca dość egzotyczne koncepcje federacyjne dotyczące Wschodu. Tworzyli, jak zresztą i dziś szerokie wizje rozwiązania problemów Europy Środkowo-Wschodniej, jakże odmienne od narastających w latach 30-tych tendencji totalitarnych. Były to wizje niewątpliwie szlachetne i godne pochwały, ale niewiele mające wspólnego z brutalną rzeczywistością. Były bez szans na realizację w owych czasach. Chyba także w żadnych czasach, bo pewnych procesów cywilizacyjnych nie da się przyśpieszyć, kodów kulturowych zmienić- szczególnie u naszych wschodnich sąsiadów. Ślady po polskich próbach zmiany tych kodów zostały krwawo starte w czasie II wojny światowej. Niektórzy twierdzili, że polskie „prometejskie” wizje świadczą jedynie o „tendencjach samobójczych narodu polskiego”, ale wydaje się że jest inaczej. Tacy po prostu jesteśmy, w polityce skrajnie „niepraktyczni”, ale o wielkiej sile ducha i zdolności do wizjonerstwa, do których wiele ksenofobicznych społeczeństw i narodów w ogóle nie dorosło. Pragmatyzm, proste liczenie kosztów, nie jest niestety naszą mocną stroną. Mamy też pewna taką ułomność – zdalnośc do zbyt szybkiego zapominania przeszłych doświadczeń i krzywd.... i wybaczania – każdemu i wszystkiego i to zawsze jednostronnie.

Lucyna Kulińska


O zrozumienie i przyjaźń

czyli które z wątków z naszej najnowszej historii trzeba zweryfikować, by stosunki między polskim i ukraińskim narodem wróciły do normalności.

Problem to trudny, ale w końcu trzeba się z nim się zmierzyć, bo sytuacja panująca dziś w Polsce ma wiele cech choroby nazywanej schizofrenią. Uczucia zadawnionej niechęci starszego pokolenia do Ukraińców traktowanych en masse, mieszają się z entuzjastyczną sympatią do zmian politycznych na Ukrainie ze strony młodych Polaków, najczęściej tragicznej historii nie znających. Podejrzewam, że podobnie ambiwalentne są odczucia Ukraińców. Można założyć, że popularne w ostatnich latach hasło „wybierzmy przyszłość”, mogłoby być uniwersalnym kluczem do całkowitej relatywizacji przeszłości- gdyby zabieg ten symetrycznie stosowano po obu stronach granicy. Tak jednak nie jest. Milczenie Polski, blokowanie badań nad dziejami Kresów, aby dać młodemu państwu ukraińskiemu czas na refleksję nad swoją przeszłością, przyniosło efekty dość nieprzewidziane - gloryfikację przez nowe władze Ukrainy ounowskiej i banderowskiej przeszłości.

Dzisiejsza sytuacja, w której głównym motorem zbliżenia miedzy naszymi krajami jest polityka (aktualnie wspólny przeciwnik) i gospodarka, to za mało. Układy, mariaże polityczne, mogą się bowiem zmieniać, ale wspólnego sąsiedztwa się nie zmieni. Pozostaje też w perspektywie problem wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej, a nieprzyznanie się do popełnionych w przeszłości błędów– w tym najstraszniejszego- ludobójstwa dokonanego na polskiej ludności Kresów- stanowić może realną przeszkodę w prowadzonych negocjacjach akcesyjnych.

Jest jednak rzecz jeszcze ważniejsza: jaką wizję przeszłości przekaże się następnym pokoleniom – czy będzie ona łączyć czy dzielić, czy odwoła się do wzorców wspólnej wielowiekowej koegzystencji, czy też do dwudziestowiecznych dramatów i rywalizacji? Który model stanie się obowiązujący, zalecony młodzieży? Odpowiedź Polski jest w zasadzie Ukrainie przychylna. Mimo dramatycznej przeszłości, dzisiejsza Polska i jej obywatele nie wymagają zbyt wiele- nie przestali uważać Ukraińców za swoich błądzących, okrutnych, ale braci – dziś sąsiadów. Czy otrzymają to samo- czas pokaże.

Kłótnie w rodzinie są jak wiemy najbrutalniejsze, ale strona polska do owej rodziny się poczuwa, ukraińska zaś wspólnej historii zaprzecza. Stara się często „na siłę” wyrzucić ze świadomości Ukraińców okres gdy byliśmy jednością, wielkim krajem, domem wielu narodowości. Ba taki model wydaje się im nie tylko niepożądany, ale wrogi, szkodliwy.

Niewątpliwie, podstawową przyczyną utrzymującej się nieufności jest balast ostatnich fragmentów wspólnych dziejów: okresu „Pożogi”- schyłku I wojny światowej (kiedy po raz pierwszy masowo płonęły polskie dwory i siedziby w Galicji), wojny polsko-ukraińskiej lat 1918-19, czasów gdy część ludności – Rusińskiej- Ukraińskiej stała się obywatelami polskimi- czyli po odrodzeniu Państwa Polskiego w formie II Rzeczypospolitej i okresu II wojny światowej zakończonej usunięciem resztek ludności polskiej z Kresów i ostatecznego ustalenia granic związanym z wysiedleniem do ZSRR części ludności ukraińskiej- i w końcu realizacji Operacji Wisła, która przyniosła rozprawę z resztkami UPA i rozproszenie ludności ukraińskiej i łemkowskiej na nowym terytorium państwa polskiego.

W artykule tym, z powodu jego ograniczonej objętości, autorka zająć się może jedynie drobnym fragmentem naszych wspólnych XX wiecznych dziejów- problemem stosunków polsko-ukraińskich w II Rzeczypospolitej. Stanowi on fragment przygotowywanej aktualnie znacznie szerszej rozprawy.



Analizą działań politycznych państwa Polskiego wobec mniejszości ukraińskiej w okresie międzywojennym zajmowało się w przeszłości bardzo wielu badaczy, a ich oceny były w większości skrajnie krytyczne. Część owych prac (zwłaszcza starszych) nie wytrzymała próby czasu z powodu nadmiernego akcentowania „klasowości” zachodzących zjawisk oraz całkowitego ignorowania politycznych starań i realnych osiągnięć gospodarczych przedwojennej Polski. Z kolei wiele z nowszych prac, choć już nie tak jednostronnych, zamiast analizy źródeł, przyjmuje najczęściej za „jedyną prawdę” argumenty polskich ukrainofilów zawarte w pismach przedwojennych ( przede wszystkim Biuletynie Polsko-Ukraińskim, Polityce , czy pismie Wschód- Orient). Wielu młodych historyków po roku 1990 z góry dokonuje podziału na „słuszną”, czyli nacjonalistyczną, i niesłuszną, czyli „postkomunistyczną” wizję historii. Swe „nowe ustalenia”, choć wyraźnie wygodne politycznie, niekoniecznie opiera na prawdzie historycznej zawartej w źródłach.

Warto też zwrócić uwagę na następujący fakt: większość historyków polskich (!), odnośnie terenów oficjalnie i urzędowo nazywanych po roku 1922 Małopolską Wschodnią, używa dziś terminu Galicja Wschodnia, a nawet Ukraina Zachodnia. Takie postępowanie, podobnie jak używanie tych określeń w książkach dotyczących okresu okupacji sowiecko- niemieckiej (co neguje prawomocność istniejących na tych terenach przez cały czas struktur Polskiego Państwa Podziemniego i jego okręgu Małopolska Wschodnia itp.), wskazuje na a priori negację przedwojennego władztwa Polski nad tymi terenami. Dlaczego tak się dzieje? Niewątpliwie Polacy zawinili tu sami, nie uznając, że w roku 1939 byli w stanie wojny z Rosją Sowiecką, ale jest i inna przyczyna: zdecydowana większość podejmujących tę problematykę w Polsce autorów nie była narodowości polskiej, a ukraińskiej i to oni narzucili, jak widać skutecznie, swój punkt widzenia. Jest to błąd merytoryczny, który powinien być piętnowany przez rzetelnych badaczy. Polski legalny, uznawany przez świat rząd funkcjonował bowiem aż do roku 1945 w Londynie, a państwo, chociaż upadło na skutek zdradzieckiego napadu totalitarnych sąsiadów, istniało w postaci struktur władzy Polskiego Państwa Podziemnego. Czyż dziś takie, wydawać by się mogło oczywiste rzeczy, trzeba historykom przypominać?

Forsowane przez wielu badaczy oceny, potępiające polską międzywojenną politykę wewnętrzną en bloc nie uwzględniają, że kolejne polskie rządy z determinacją usiłowały realizować wszystko to, co było w danych okolicznościach możliwe, a nie mogły i nie były w stanie zrealizować maksymalistycznych oczekiwaniach elit ukraińskich. Autorzy pomijają w swych opracowaniach wpływ jaki na ową politykę mogła mieć budowana latami przez nacjonalistów ukraińskich wrogość do Polski, skrajnej postaci przejawiająca się w sabotażach, terrorze wobec instytucji państwowych, ale i w mordach, i zastraszaniu swych braci Rusinów- Ukraińców, którzy nie widzieli nic zdrożnego w życiu pod wspólnym dachem z Polakami. Działania takie stwarzały klimat, w którym władze polskie, nawet najbardziej życzliwe wobec dążeń ukraińskich, traciły poczucie sensowności czynienia ustępstw. Przykładem niech będzie klęska procesu „normalizacji”. Żądania ukraińskie u schyłku lat 30-stych oznaczały bowiem nie tyle osiągnięcie „autonomii”, co faktyczną recesję województw południowo- wschodnich i do złudzenia przypominały położenie Czechosłowacji wobec narastających żądań Niemców Sudeckich za którymi stała potęga faszystowskiej Rzeszy75.
1   ...   8   9   10   11   12   13   14   15   ...   28


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət