jeść, pić, mieć mieszkanie i odzież, zanim będą mogli się zajmować polityką, nauką, sztuką,
religią itd.".
W przedmowie do Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej Marks pisał: „Całokształt
stosunków produkcji tworzy ekonomiczną strukturę społeczeństwa, realną podstawę, nad którą się
wznosi nadbudowa prawna i polityczna i której odpowiadają pewne formy świadomości
społecznej. Sposób produkcji życia materialnego warunkuje proces społeczny, polityczny i
duchowy w ogóle; nie świadomość ludzi stanowi o ich bycie, lecz, odwrotnie, ich byt społeczny
stanowi o ich świadomości".
To znaczy, że, po pierwsze, wśród czynników życia ludzkiego pierwsze miejsce zajmują
czynniki społeczne. Jednostki, chcąc czy nie chcąc, muszą się im podporządkować. Po wtóre zaś,
wśród czynników społecznych pierwsze miejsce zajmują czynniki materialne, a wśród
materialnych gospodarcze. One decydują o formach życia duchowego. Wyklucza to
subiektywistyczny, idealistyczny pogląd na proces historii. Subiektywna świadomość gra
niewątpliwie swą rolę, ale sama jest uwarunkowana obiektywnie, gospodarczo.
7. NADBUDOWA IDEOLOGICZNA. Dokładniej mówiąc: czynnikiem decydującym o całym
rozwoju i ustroju społecznym, o całej kulturze jest sposób zdobywania środków do życia, czyli
sposób produkcji dóbr materialnych. O sposobie tym stanowią siły wytwórcze, czyli ludzie i ich
narzędzia pracy, ale także stosunki produkcji, czyli stosunki społeczne, w jakich produkcja się
odbywa. Bo produkcja ma zawsze społeczny charakter, ludzie produkują wspólnie, a stosunki,
jakie ich przy produkcji łączą, mogą być różne: może to być stosunek zarówno współpracy, jak i
wyzysku jednych przez drugich.
Historia zna pięć zasadniczych typów stosunków produkcji: typ gminy pierwotnej, typ
niewolniczy, feudalny, kapitalistyczny i socjalistyczny. Nie są one wieczne, bo produkcja
znajduje się zawsze w stanie rozwoju. A przeobrażenia jej mają daleko sięgające konsekwencje:
nie ograniczają się do sfery gospodarczej, lecz wywołują nieuchronnie zmianę sposobu życia,
myślenia, odczuwania, zmianę całego ustroju społecznego, ideologii, poglądów politycznych,
instytucji kulturalnych. „Jaki jest sposób produkcji w społeczeństwie, takie jest również w
zasadzie samo społeczeństwo, jego idee i teorie, poglądy
4 — Historia filozofii t. III 49
polityczne i instytucje polityczne. Prościej mówiąc: jaki jest tryb życia ludzi, taki jest też
sposób ich myślenia". Stosunki gospodarcze wpływają na wyobrażenia, sądy, idee, wytwarzają
formy prawne, polityczne, a także religijne, artystyczne, filozoficzne. Formy te są, jak mówił
Marks, „nadbudową ideologiczną" na podłożu gospodarczym. Podłoże ich—wbrew wszystkim
idealistom—jest zawsze materialne. Każda epoka ma takie prawo, taką filozofię, taką
moralność, jaki ma ustrój gospodarczy. W tym ustroju, a nie w ideach ogólnych leży klucz do
rozumienia społeczeństwa i jego dziejów. Idee raz uformowane działają potem same dalej,
działają nawet z powrotem na podłoże gospodarcze, ale jest to już zjawisko wtórne.
Zmiany w produkcji zaczynają się zawsze od zmiany sił wytwórczych. Zależnie od nich
zmieniają się z kolei stosunki produkcji. Jeśli nie nadążają za rozwojem tamtych, to system
produkcji zaczyna szwankować, zaczynają się kryzysy gospodarcze, a za nimi idą w konieczny
sposób przewroty społeczne. W nich wyładowują się konflikty między siłami gospodarczymi a
nie nadążającymi za nimi stosunkami. Jeden z takich konfliktów Marks rozpoznał w swojej
epoce: oto kapitalizm, skupiając robotników w fabrykach, nadaje produkcji charakter społeczny
i podważa przez to swą własną podstawę, bo społeczna produkcja wymaga społecznej
własności środków produkcji. Musi przeto nastąpić przewrót, który władzę odda w ręce
robotników, w ręce proletariatu.
8. FILOZOFIA A POLITYKA. Filozofia Marksa i Engelsa była poglądem na świat, a zarazem
podłożem dla polityki. Materializm miał dla nich wartość nie tylko sam przez się, ale jako
teoria socjalizmu. Teoria ich kończyła się perspektywą przewrotu politycznego — i prze-
prowadzeniu tego przewrotu poświęcili swe życie. Nigdy teoria filozoficzna nie była ściślej
związana z praktyką. „Jak filozofia ma w proletariacie broń materialną, tak proletariat w
filozofii swą broń duchową". O dawniejszych materialistach Marks mówił, że tylko objaśniali
świat, a „tymczasem rzecz w tym, żeby go zmienić". Opracowanie przezeń teorii materializmu
dialektycznego było faktem należącym nie tylko do dziejów filozofii, ale też polityki, jednym z
etapów walki społecznej: przyczyniło się bowiem do tego, że ruch robotniczy stał się
świadomym ruchem klasowym.
Całokształt wyników nauk szczegółowych można ująć tylko przy pomocy myślenia
dialektycznego. Jest to zadanie dla całej ludzkości w jej postępującym rozwoju, nie dla
pojedynczych ludzi. Dlatego też Marks i Engels w filozofii swej widzieli „kres filozofii w
dotychczasowym znaczeniu wyrazu".
9. ETYKA MARKSIZMU. Tak samo w etyce marksizm był skierowany przede wszystkim
przeciw moralności absolutnej, wiecznej, nadhistorycznej, ponadklasowej. „Odrzucamy" —
pisał Engels — „wszelką próbę narzucenia nam jakiejkolwiek dogmatyki o charakterze
wiecznego, już odtąd niezmiennego prawa moralnego... Przeciwnie, twierdzimy, że wszelka
teoria etyczna była dotąd w ostatecznym rozrachunku wynikiem danego gospodarczego stanu
społeczeństwa. A ponieważ społeczeństwo rozwijało się dotąd w przeciwieństwach klasowych,
więc też moralność była zawsze moralnością klasową". Albo usprawiedliwiała interesy klasy
panującej, albo też przekształcała się tak, by bronić interesów klasy walczącej.
Taka etyka dialektyczna znalazła się poza walczącymi dotąd w filozofii partiami. Nie mogła
się oczywiście zgodzić ze stanowiskiem apriorystów w rodzaju Kanta. Ale także odrzucała
stanowisko empirystów, bo ich utylitarystyczna etyka miała również pretensję do tego, aby być
powszechną, pozahistoryczną.
50
ZESTAWIENIE. Marksizm był materializmem, ale śni generis: antymechanistycznym,
dialektycznym, niepodobnym do tego, jaki przeważał dotychczas. Był też materializmem
specjalnie liczącym się z historią, „historycznym", wywodzącym formy społeczne z czynników
gospodarczych. Był filozofią świadomie służącą praktyce, polityce, dokładniej:
polityce proletariatu, którego zwycięstwo wyprowadzał ze swych założeń jako konieczność.
Engels powiedział nad grobem Marksa: „Jak Darwin odkrył prawo rozwoju świata orga-
nicznego, tak Marks odkrył prawo rozwoju historii ludzkiej".
STOSUNEK MARKSA DO INNYCH STANOWISK FILOZOFICZNYCH. Marks dla
swych teorii szukał sprzymierzeńca w masach; natomiast nie szukał go wśród filozofów, tu
szedł w pojedynkę. Zwalczał nie tylko systemy idealistyczne, ale także i te, które mogły się
wydawać bliższe jego stanowisku, z lekceważeniem odnosił się do pozytywizmu, a już zupełnie
nie uznawał pozycji pośrednich i kompromisowych. Właściwie jednego tylko przeciwnika miał
za godnego siebie: był nim Hegel. Odnowienie heglizmu około 1870 roku w Anglii uważał za
zjawisko względnie pomyślne. Bo pogląd ten, będący biegunowym przeciwieństwem jego
własnego, miał za lepszy od poglądów pośrednich, połowicznych. Walczył z nim, ale poniekąd
dialektycznie wywodził się z niego. Wszak historia przebiega od przeciwieństwa do
przeciwieństwa. Pisał: „My, socjaliści niemieccy, jesteśmy dumni, że pochodzimy nie tylko od
Saint-Simona, Fouriera, Owena, ale także od Kanta, Fichtego i Hegla".
OPOZYCJA I DZIAŁANIE. Związanie filozofii materialistycznej z partią polityczną dało
jej zdecydowanych obrońców, ale także pomnożyło jej przeciwników.
Filozofowie i historycy filozofii XIX w. nie zdawali sobie sprawy z przełomowego
znaczenia marksizmu, podręczniki historii filozofii przeważnie wcale go nie wymieniały.
Marksizm uchodził za pogląd polityczny, nie naukowo-filozoficzny, i pierwotnie poza partią
nie miał zwolenników. Po śmierci zaś Marksa i Engelsa zaczął ich tracić nawet w partii,
czołowi jej przedstawiciele w Niemczech zaczęli pod koniec wieku, zachowując ich teorie
gospodarcze i polityczne, porzucać filozoficzne. Przeważnie uważali za słuszne przyłączyć się
do obozów mających wówczas lepszą pozycję naukową: do kantyzmu lub do nowego
pozytywizmu. Ten stan rzeczy trwał jednakże krótko: sytuacja zmieniła się radykalnie od
chwili wystąpienia Lenina.
Kontynuację i dalsze rozwinięcie filozofii Marksa stanowi leninizm, który pojawił się na
przełomie XIX i XX wieku, jako nowy etap rozwojowy marksizmu. Będzie omówiony później
—jako kierunek XX stulecia.
INDYWIDUALIZM I ELITARYZM:
STIRNER I CARLYLE
Okres, który wydał pozytywizm i empiryzm, nie był jednak wyłącznie minimalistyczny. Był
bujny i wielostronny, obok minimalistów wydał także wrogów minimalizmu. Ci stanowisku
swemu dali główny wyraz w filozofii praktycznej, w filozofii życia, historiozofii, etyce.
Stanowili wspólny front przeciw filozofii panującej, ale między sobą różnili się
4' 51
znacznie. Idee Stimera były indywidualistyczne, a Carlyle'a elitarystyczne. Żaden z nich nie
należał do głównego prądu epoki, byli raczej prekursorami prądów, które się miały później
objawić.
I. STIRNER
ŻYCIE. Max Stimer — był to pseudonim Kaspra Schmidta, który żył od 1806 do 1856 r. i
biedowałjako nauczyciel gimnazjów męskich i żeńskich w Berlinie i na prowincji. Dzieciństwo
spędził w Chełmnie, gdzie ojciec jego miał aptekę. Studia odbywał z przerwami, egzamin zdał z
trudem. Małżeństwo — z nieślubną córką akuszerki — jeszcze utrudniło jego pozycję.
Studiował w Berlinie w latach największego powodzenia Hegla;
powodzenie to wywołało w nim reakcję, było jednym z czynników kształtujących jego
pierwotne poglądy filozoficzne. W Berlinie należał do grupy „Wolnych" (Freien): dziennikarzy,
ekonomistów, filozofów głównie z lewicy heglowskiej, którzy w winiarniach zbierali się na
dyskusje. Z buntowniczego nastroju tych dyskusji i jako sprzeciw wobec despotyzmu tych
czasów zrodziła się jego książka Der Einzige und sein Eigentum, wydana w 1845 r.,
przewrotowa i sensacyjna. Wydawszy ją porzucił lekcje, by się wyłącznie zająć literaturą. Ale
ogłosił już tylko Historię reakcji, pozbawioną wartości, czysto kompila-cyjną. Bieda zwiększała
się, trzeba było myśleć tylko o tym, jak wyżywić siebie i rodzinę. Próbował prowadzić
mleczarnię, ale bez powodzenia; żył tylko z załatwianych dorywczo komisji. Umarł w biedzie.
Jego szare, ubogie, trudne życie było w jaskrawym przeciwieństwie do wspaniałej i władczej
teorii.
POPRZEDNIK. Choć poglądy Stirnera były przeciwieństwem poglądów Marksa, ale miały
poniekąd wspólną genealogię. Stirner tak samo wyszedł z Hegla, tak samo należał do lewicy
heglowskiej, tak samo przeszedł do opozycji w stosunku do Hegla, tak samo nawiązał do
Feuerbacha, ale miał stanowisko jego za połowiczne i poszedł dalej. Poszedł jednak w kierunku
właśnie wprost przeciwnym do tego, jaki obrał Marks.
POGLĄDY, l. OBRONA NIEZALEŻNOŚCI CZŁOWIEKA. Feuerbach uwolnił mnie od zależności
od Boga, powiada Stimer. Ale dodaje: na miejsce Boga postawił człowieka i uczynił, że w
dalszym ciągu jestem zależny. W myśl jego stanowiska, nie potrzebuję liczyć się z Bogiem,
natomiast muszę liczyć się ze społeczeństwem. A jeśli mam się liczyć ze społeczeństwem, to nie
jestem wolny. To była pierwsza naczelna teza Stirnera.
Jeśli mam być wolny, to trzeba, bym i tę zależność z siebie zrzucił. I mogę to z łatwością
zrobić, bo jest to zależność od fikcji, od czegoś, co naprawdę w ogóle nie istnieje. To była druga
teza Stirnera. Feuerbach uczył, że Bóg jest fikcją, widmem — ale tak samo fikcją, widmem jest
społeczeństwo. Więc nie ma powodu mu służyć, tak samo jak nie ma powodu służyć Bogu.
Widmem jest też wszystko, co jest postacią społeczeństwa:
państwo, naród, rodzina. A tak samo wszystko, co się ze społeczeństwa wywodzi: prawo,
moralność, wszystkie prawdy, myśli, wiary, z którymi rzekomo mam się liczyć.
A widma te są szkodliwe: to trzecia tez a. Albowiem te „nowe najwyższe istoty" —
społeczeństwo, państwo, naród, rodzina — tyranizują mnie, wysługują się mną, narzucają mi
obowiązki, które potem nade mną ciążą. Tak samo prawo i moralność, wszystkie prawdy i
wiary. Ja zaś traktuję je nie tylko jako realność, ale jako świętość, i tym bardziej
52
im ulegam. Można by im służyć, gdyby były realne albo gdyby były pożyteczne. Ale czemuż im
służyć, jeśli nie są ani realne, ani pożyteczne. Skoro są widmami i są szkodliwe, skoro można
się z nimi nie liczyć, to konsekwencją jest: nie należy się z nimi liczyć. Nie liczyć się ze
społeczeństwem, jego moralnością i ideologią, bo one czynią mnie zależnym. Należy zdać sobie
sprawę, że to nie są żadne realności, a tym bardziej żadne świętości.
Żadna myśl nie jest święta i żadna wiara, to tylko ja robię z nich świętości. Sam przeto
jestem winien, że potem im służyć muszę. Powinienem wyzwolić się od ducha: jeśli ujawnię, że
jest jedynie widmem, to odbiorę mu całą świętość i boskość i, zamiast mu służyć, będę mógł
używać go tak, jak używam przyrody. Powinienem wyzwolić się też od prawdy, mianowicie od
prawdy, która jest nade mną, z którą musiałbym się liczyć — takiej prawdy nie ma, bo nie ma
nic nade mną.
A jeśli te wszystkie widma odrzucić, to cóż zostaje? Co jest realne? Realny jestem tylko ja
sam. Natomiast wszystko tamto — Bóg, człowiek, państwo, prawo, moralność, duch, prawda
— to tylko moje wyobrażenia. Błędnie przypisuję im realność i wartość, i to nawet wyższą niż
sobie samemu, a przez to uzależniam siebie od nich, a uzależniwszy żyję nie tak, jak by
wynikało z mojej natury, lecz jak wynika z natury tych widm. Postępując tak, nie liczę się nie
tylko z rzeczywistością, ale także z własnym interesem. Gdyby to były realności, to może warto
byłoby dla nich poświęcić swój interes, albo gdyby to było w moim interesie, to może warto by
było nie liczyć się z rzeczywistością. Ale właśnie tak nie jest. Należy żyć zgodnie z
rzeczywistością i własnym interesem. To znaczy: „należy być egoistą, czyli niczemu wartości
nie przypisywać, lecz szukać jej tylko w sobie samym".
Stirner zwalczał nie taką lub inną ideę, taką czy inną wartość uznawaną przez ludzi, lecz
wszystkie idee i wartości, we wszystkich widząc fikcje. Nikt nie poszedł dalej w tropieniu
widm, nierealnych tworów umysłu. Nikt też ze swego stanowiska nie wyciągał równie
radykalnych konsekwencji praktycznych, jak on: zrzucenie wszelkich zależności, materialnych i
duchowych, od ludzi i od idej, zupełny anarchizm, całkowity indywidualizm.
2. OPOZYCJA PRZECIW NORMOM MORALNYM. Jeśli nie ma nic nade mną, to nie ma też dla
mnie norm. Nie ma norm, nie ma nakazów, nie ma powinności, nie ma zadań, które powinienem
spełniać. Żadne nakazy moralności nie mają podstaw, a zwłaszcza nakaz bezinteresowności i
zaparcia się siebie. A tak samo miłość nie jest dla mnie nakazem;
jeżeli kocham ludzi, to nie dlatego, że tak powinienem, lecz dlatego, że taka jest moja natura, że
mnie miłość uszczęśliwia. Człowiek nie jest do niczego „powołany", nie ma żadnych zadań, tak
samo jak nie ma ich roślina czy zwierzę: los jego jest taki sam jak ptaka, który lata i śpiewa, aby
w locie i śpiewie wyładowywać swe siły, nic więcej.
A skoro nie ma norm, to wyrazy „dobro" i „zło" nie mają sensu. Nie ma nade mną nic, mam
więc prawo robić wszystko, co tylko robić chcę i mogę. Miejsce państwa powinien zająć
związek egoistów, z których każdy robi, co chce. Skoro nie ma nic poza mną, to ja jestem
jedyny (stąd początek tytułu książki Stimera). A raczej: istnieją poza mną ludzie i rzeczy, ale
nie potrzebuję się z nimi liczyć. Mogę żyć, jak gdybym był jedyną istotą na świecie. Mogę
natomiast z ludzi i rzeczy ile się da korzystać, traktować ich jako moją własność (stąd druga
część tytułu książki).
Doktryna Stimera szła dalej jeszcze niż niegdyś doktryna Protagorasa: nie człowiek jest
miarą rzeczy, lecz tylko ja nią jestem. Wydaje się podobna do koncepcji Fichtego, ale różnica
między nimi jest istotna. „Ja", o którym mówił Stirner, nie było Fichteańską
53
jaźnią metafizyczną, niezmienną, tworzącą świat, lecz realną ludzką jaźnią, zmienną i
przemijającą. Skoro zaś zmienna i przemijająca jaźń była dlań miarą rzeczy, to konsekwencją
był nie absolutyzm, jak u idealistów, lecz właśnie relatywizm.
ZESTAWIENIE. Teorie, jakie występowały w ciągu dziejów, kazały życie uzależniać, jeśli
nie od Boga, to od ludzi, normować je, jeśli nie przez dobro, to przez prawdę: Stirner jeden
odrzucał wszelkie normy, doktryna jego była zupełnym egoizmem, indywidualizmem,
autonomizmem, była metafizycznym anarchizmem, jak ją również nazwano. Pogląd taki był
bodaj potrzebny, aby — przez kontrast — uwypuklić naturę i założenia wszystkich innych
ludzkich poglądów. Pozostał paradoksem, szalonym eksperymentem myślowym.
NASTĘPCY. Stimer wielu zachwycił swą śmiałością, ale następców miał niewielu.
Praktycznie usiłowali podobne idee wprowadzić w czyn anarchiści: Bakunin, Kropotkin.
Teoretycznie najbliższym pozostał mu Nietzsche.
OPOZYCJA. Książką Stirnera przez długi czas się nie zajmowano. Treść jej była sensa-
cyjna, ale forma chaotyczna, rozwlekła i nudna. Gdy się nią wreszcie zainteresowano,
przeważnie potępiano ją jako moralnie szkodliwą, asocjalną, amoralną. Ale zasłużyła także na
zarzut innej jeszcze natury, już nie moralnej, lecz logicznej: że pojęcia, jakimi się posługuje, są
nieścisłe i przeto twierdzenia, jakie wysuwa, są wątpliwe. W szczególności granica między mną
a tym, co nie jest mną, jest w gruncie rzeczy płynna, a owe przez Stimera potępianie widma —
społeczne, moralne, religijne — stanowią nieoderwalną część mej osoby. I po wyłączeniu ich z
mego życia staję się sam abstrakcją niezdolną do życia, sam staję się — widmem.
II. CARLYLE
ŻYCIE. Thomas Carłyle (1795-1881) pochodził z zapadłej wsi, z rodziny chłopskiej bez
żadnej kultury, ze środowiska ludzi twardych, brutalnych, pogańsko religijnych. Miał umysł
mroczny, oderwany od świata, skłonny do rozmyślań abstrakcyjnych i nierealnych. Początki
jego kariery nie były świetne. Wstąpił w Edynburgu na uniwersytet, ale w nim niedługo
pozostał; przeznaczony był przez rodzinę na teologię, ale studiował raczej matematykę, którą
się zresztą później nigdy nie zajmował. Został nauczycielem ludowym, ale uczniowie uciekali
od niego. Potem los jego szybko i radykalnie się poprawił. Zbliżył się do ludzi o wyższej
kulturze umysłowej i towarzyskiej, ożenił się z kobietą kulturalną i zamożną. Zaczął pisać: zajął
się literaturą niemiecką, poniekąd dla oryginalności, bo nikt wtedy w Anglii nie myślał o
Niemcach, ale poniekąd też dla pokrewieństwa, które wyczuwał, z mglistymi romantykami
niemieckimi. Nawiązał korespondencję z Goethem: listy, które od starego poety otrzymał, były
pierwszym wyróżnieniem, jakie go spotkało. Z właściwą sobie skrajnością przeszedł od razu ze
stanu depresji do zadowolenia z siebie i pewności siebie. Żądny szerszego życia, przeniósł się
do Londynu. I tam prędko zrobił karierę. Znalazł tematy efektowne, które zdobyły mu
czytelników i wsławiły nazwisko. Od literackich tematów przeszedł do historycznych, od
poetyckich do politycznych ; zamiast Goethem wolał się już później zajmować Fryderykiem
Pruskim. Zyskał powo-
54
dzenie, mimo że jego poglądy nie odpowiadały ani smakowi angielskiemu, ani duchowi czasu.
Zyskał je, choć był eseistą bez smaku literackiego, historykiem nie zaglądającym do archiwów,
myślicielem kapryśnym i niekonsekwentnym; ale miał dar słowa, polot myśli. Z biegiem lat i w
miarę zdobywanych powodzeń zmienił się zresztą znacznie: z marzyciela, snującego myśli
dalekie od ludzi i życia, stał się mędrcem pouczającym ludzi, jak mają żyć. I niespodziewanie
stał się autorytetem moralnym, choć miał nieznośny charakter, był egoistą, nie widzącym nikogo
poza sobą, był arogancki i despotyczny, krytykował zjadliwie wszystkich i wszystko. Ale
rzeczywiście było w nim coś niepospolitego; był — jak go określano —„wzniosły, dziki i
chaotyczny". Wewnętrzny niepokój, który go nie opuszczał, robił zeń postać dramatyczną. A
przede wszystkim uważał się za lepszego od innych („Jestem jak nikt inny, jestem ponad tym
wszystkim, jestem sam z gwiazdami") i inni mu uwierzyli. Utworzyła się legenda o jego
mądrości i głębi. I choć żył długo, legenda jeszcze go przeżyła.
PISMA. Działalność jego literacka obejmuje 50 lat, od studium o Fauście z 1822 r. do
studiów historycznych z 1872 r. Ściśle filozoficznych pism między jego pracami nie ma.
Najprędzej można by do nich zaliczyć powieść Sartor resartus, 1834, i traktat o bohaterstwie
Heroes and Heroworship, 1841. Ale —zgodnie z jego tezą, że nie ma historii bez historiozofii
— każda jego praca zawiera pewne idee filozoficzne, jest wyrazem pewnej koncepcji życia. Jest
więc naturalne, że zalicza się go do filozofów. Filozofią teoretyczną się nie zajmował, natomiast
filozofią życia: interpretacją i oceną życia ludzkiego.
ŹRÓDŁA. W filozofii był samoukiem i niewiele miał filozoficznej erudycji i kultury.
Najmniej korzystał z filozofii własnego kraju: filozofia angielska—zarówno szkoła zdrowego
rozsądku, jak empiryżm — nie przemawiała do jego mistycznego umysłu. Natomiast
przemawiali doń niemieccy romantycy. Wprawdzie pierwotnie materializm wyłożony w
Systeme de la naturę, choć mu osobiście nie odpowiadał, wydawał mu się nie do obalenia. Ale
gdy lektura Kanta przekonała go, że jest inaczej, mógł już pójść za romantykami: za
Schellingiem w filozofii przyrody, za Fichtem w filozofii historii. Znał ich zresztą tylko
powierzchownie, przeważnie z drugiej ręki i jedynie z pism popularnych;
gruntowność studiów nie była jego właściwością. Jednakże miało to też dobre strony:
bo ostatecznie stawiał zagadnienia filozoficzne po swojemu, samodzielnie.
POGLĄDY, l. NATURALNY SUPRANATURALIZM. Carłyle należał do tych, co są przekonani, że
prawdziwa natura rzeczy jest ukryta. Każda rzecz miała dlań dwojakie oblicze:
jedno — materialne, wszystkim dostępne, ale powierzchowne, i drugie — idealne, dla
większości ukryte, ale głębokie i prawdziwe. Dla pospolitej logiki — mówił — człowiek jest
dwunogiem wszystkożernym, noszącym spodnie; natomiast dla czystego rozumu jest czymś
zupełnie innym: jest duszą, „zjawiskiem Boskim".
Carłyle widział w ciele jedynie zewnętrzną powłokę człowieka, pod którą kryje się jaźń
tajemnicza. Toteż odpowiadał mu pogląd Kanta, że świat, jaki postrzegamy, jest jedynie
zjawiskiem. Ale był to jedyny pogląd, który mógł przejąć od Kanta. Wbrew Kantowi był
|