neutralne wobec nich rozwiązanie. Ale rozwiązanie było niewyraźne. Spór idealizmu z
realizmem jeszcze się zaognił. Avenarius zaczął od poglądu idealistycznego, aby w końcu
przejść do realistycznego. Inni pozytywiści rozeszli się w dwu przeciwnych kierunkach: jedni,
jak immanentyści, poszli w idealistycznym, inni, jak Riehl, w realistycznym. Na tym tle
wytworzyło się wiele wariantów doktryny. A także na tle stosunku do kantyzmu, bo w duchu
czasu wszyscy w ten czy inny sposób pozytywizm łączyli z kantyzmem.
I. IMMANENTNA FILOZOFIA wychodziła z założenia, że byt transcendentny nie może
być wcale pomyślany, jest więc absurdem. Poprzez Kanta doszła do Berkeleya i Fichtego.
Zwolennicy jej sądzili, że jeśli zanalizujemy to, co nazywamy światem zewnętrznym, to
przekonamy się, iż jest on tylko zespołem treści świadomości, niczym więcej. Zachodzi
nierozerwalny związek między świadomością a przedmiotem, jaźnią i światem:
nie ma i być nie może przedmiotu, który by nie był przedmiotem świadomości, tak samo jak nie
ma świadomości, która by nie była świadomością jakiegoś przedmiotu.
Idealistom robiono zawsze zarzut, że ze stanowiska ich wynika „solipsyzm", tzn. wynika, iż
istnieję tylko ja, cały zaś świat jest moim wyobrażeniem. W przeciwieństwie do innych
idealistów immanentyści wcale nie bronili się przed tym zarzutem, przyznawali się do
solipsyzmu. Twierdzili tylko, że jest to solipsyzm epistemologiczny, ale nie metafizyczny.
Chcieli przez to powiedzieć, że świat jest istotnie moim wyobrażeniem, ale nie znaczy to, by
był snem, któremu nic nie odpowiada: wyobrażenia moje są równie realne, jak ja sam.
Pogląd ten otrzymał nazwę filozofii „immanentnej", w przeciwstawieniu do transcen-
102
dentnej, uznającej byt poza świadomością. Niektórzy dawali mu też nazwę „krytycznego idealizmu".
Głównymi jego przedstawicielami byli: Wilhelm Schuppe (1836 - 1913) oraz Richard v. Schubert-
Soldern. W Gryfii (Greifswald), gdzie Schuppe był profesorem, utworzył się główny ośrodek kierunku.
Filozofowie immanentni podkreślali związek swój z kantyzmem, w Langem widzieli początek swego
ruchu. Przede wszystkim zaś solidaryzowali się z Avenariusem i Machem. Między sobą nie byli
całkowicie jednomyślni, nawet w sprawach zasadniczych: Schubert-Soldern uważał, że jeśli wszystko jest
treścią świadomości, to jest nią także jaźń, tak samo jak przedmioty zewnętrzne, Schuppe zaś temu
zaprzeczał.
II. RIEHL I REALIZM. Alois Riehl (1844- 1924) już w 1870 r. wystąpił ze swymi teoriami, a w 1876
r. ogłosił swe główne dzieło Der philosophische Krifizismus.Byl Austriakiem, od 1878 profesorem w
Grazu. Do Berlina został powołany dopiero w 1906 r., gdy jego twórczość filozoficzna już dawno była
skończona. Wyszedł z tych samych założeń, co immanentyści — ze współzależności podmiotu i
przedmiotu — ale doszedł do wprost przeciwnego wyniku: doszedł do realizmu, jak immanentyści do
idealizmu. Był to wszakże nowy realizm, połowiczny, uznający istnienie realnych rzeczy poza jaźnią, ale
nie poza świadomością.
1. Podmiot, wedle Riehia, tak samo nie może służyć za punkt wyjścia filozofii, jak nie mogą służyć
przedmioty: uważanie jaźni za byt pierwotny jest tak samo dogmatyczne, jak uważanie za byt pierwotny
materii. To był błąd Kanta, który go przejął od Kartezjusza.
Więc od czegóż zaczynać? Od świadomości. Nie jest ona identyczna z jaźnią: stanowi całość, w którą
wchodzi zarówno jaźń, jak i świat zewnętrzny; jest jednolitym procesem o dwu obliczach, podmiotowym
i przedmiotowym. Z niej dopiero wyłania się z jednej strony podmiot, a z drugiej przedmiot, mianowicie z
jej składników uczuciowych formuje się podmiot, a z wrażeniowych formują się przedmioty.
2. Łącznik świadomości z przedmiotami stanowią wrażenia. Toteż wychodzić w teorii poznania
należy nie od cogito, lecz od sentio. A gdy tak uczynię, mogę powiedzieć nie tylko sentio ergo sum, lecz
— sentio ergo sum et est. Nie potrzeba rozumowania przyczynowego, by dowodzić istnienia przedmiotów
zewnętrznych („doznaję wrażeń, więc musi istnieć coś, co jest ich przyczyną"), wrażenia same przez się
na nie wskazują, cechą ich bowiem jest przedmiotowość. Wskazują zresztą tylko na istnienie
zewnętrznego świata, nie informując natomiast o jego istocie: toteż mamy poznanie przedmiotów, ale
tylko zjawiskowe.
Poznanie ma również, jak to Riehl przyznawał, czynniki pojęciowe, racjonalne, aprioryczne: są
niezbędne, bo zespalają wrażenia, wprowadzają do nich ład, bez nich świat zewnętrzny byłby chaosem.
Ale wraz z nimi przenika do poznania czynnik subiektywny:
są niezbędne, ale ujemne.
Korelatywność podmiotu i przedmiotu, z której wyszedł Riehl, była istotnym motywem nowego
pozytywizmu. Uważano go za kantystę, jednakże motywy kaniowskie były u niego na drugim planie
wobec pozytywistycznych. Można by nawet korelatywność podmiotu i przedmiotu, realizm, subiektywne
rozumienie czynników pojęciowych wywodzić z Kanta, ale w żadnym razie nie epistemologiczny prymat
wrażeń zmysłowych i przekonanie o bezpośrednim poznaniu rzeczywistości.
103
III. SIMMEL I RELATYWIZM. Georg Simmel (1858 - 1918) był jednym z żywych i
śmiałych umysłów tej epoki, twórczym zwłaszcza na polu filozofii kultury i historii, umiejącym
dobierać niezwykłe tematy i niespodziewane rozwiązania. Był autorem Die Probleme der
Geschichtsphilosophie, 1892, Die Philosophie des Geldes, 1900. Długo był docentem
prywatnym w Berlinie, później profesorem w Strasburgu. Wyszedł z kantyzmu, ale dał mu
całkowicie pozytywistyczną postać.
1. Połączył aprioryzm, który wziął od Kanta, z orientacją biologiczną i socjologiczną, które
wziął z pozytywizmu. Sądził, że żadna świadoma istota nie może bezstronnie patrzeć na świat,
każda przynosi ze sobą swe a priori. Zależy ono od czynników biologicznych, od budowy
psychofizycznej, zwłaszcza od budowy narządów zmysłowych: inny musi być świat dla
człowieka, a inny dla muchy. Obraz świata jest wytworem selekcji wrażeń, a każdy gatunek
przeprowadza selekcję inaczej.
A priori zależy także od warunków społecznych. Dla jednostki nie tylko to jest a priori, co
jest własnością gatunku, ale także to, co jest własnością grupy Społecznej, do której należy. W
umyśle człowieka oprócz składników osobistych są także społeczne, i te właśnie wydają się
obiektywne i konieczne. Prawo logiczne czy nakaz moralny i wszystko w ogóle, czemu
jednostka ma się podporządkowywać, co obiektywne, konieczne, aprioryczne, wszystko to jest
pochodzenia biologicznego albo społecznego, choćby jednostka nie zdawała sobie z tego
sprawy.
A wszystko to nie jest wcale niezmienne: jest uformowane przez dzieje i od nich zależne.
Aprioryzm, którym Kant uzasadniał powszechność, konieczność, bezwzględność w poznaniu,
został przez Simmla i niektórych pokrewnych mu myślicieli zinterpretowany w duchu najdalej
idącego relatywizmu. Bo był to aprioryzm zupełnie inny niż Kaniowski. Zespolenie kantyzmu z
pozytywizmem wypadło ku przewadze pozytywizmu.
2. Odrębnością Simmla było, że aprioryzm przeniósł na historię, zerwawszy z realizmem
historyków, widzących w swej nauce po prostu odzwierciedlenie przeszłości. Tymczasem
historia, zupełnie tak samo jak przyroda, jest subiektywnym, wedle apriorycznych form
powstającym tworem ducha. Jak niegdyś Kant wykazywał czynny udział umysłu ludzkiego w
ujmowaniu przyrody, tak Simmel — w ujmowaniu dziejów. Historyk zna jedynie fragmenty
dziejów, które zespala za pomocą kategorii apriorycznych i z których dopiero tworzy historię; z
chaotycznego materiału zestawia jednolity ciąg rozwojowy. A łudzi się, jeśli sądzi, że jego
wyobrażenia i sądy są obiektywne. Na ogół mówią one więcej o historyku niż o przeszłości. I w
tej dziedzinie Simmel był apriorysią, ale skrajnie relatywistycznym.
Symptomatyczne dla epoki były również jego poglądy na filozofię. Zadania filozofii nie
widział wcale w odtwarzaniu rzeczywistości; to robią nauki szczegółowe. Jej zadanie jest inne:
nie odtwarzanie świata zewnętrznego, lecz wyrażanie wewnętrznego. Filozoficzne teorie są
bezwartościowe jako obraz świata, natomiast są cenne jako obraz filozofa, bo każdy jest
wyrazem pewnego typu ludzkiego.
IV. YAIHINGER I FIKCJONALIZM. Hans Yaihinger (1852. 1933), profesor w Halle,
zawsze prawie uchodził za jednego z czołowych kantystów: zainicjował związek kaniowski i
redagował pismo kaniowskie. Był jednym z największych znawców Kanta. Jego dziełem jest
komentarz do Krytyki czystego rozumu, tak szczegółowy, że uwagi do przedmowy i wstępów
zajęły parę tomów. Dopiero w późnym wieku, po utracie wzroku,
104
ogłosił pracę systematyczną pt. Die Philosophie des Als Ob, 1911, napisaną jeszcze przed 30
laty, w początkowym okresie neokantyzmu i pozytywizmu. A gdy ją ogłosił, okazało się, że ten
słynny kantysta miał w sobie bardzo mało cech Kaniowskich, a bardzo wiele
pozytywistycznych. Odziedziczone po Langem pojęcie fikcji uczynił fundamentem całej
filozofii: dlatego stanowisko jego przyjęto nazywać „fikcjonalizmem". On sam chciał je zwać
„pozytywizmem krytycznym".
1. Fikcją było dla Vaihingera to wszystko w umyśle, co l) nie odpowiada rzeczywistości, a
co mimo to 2) jest życiowo potrzebne. Fikcji jest w nauce i filozofii niezmiernie wiele:
są nimi bez mała wszystkie ogólne pojęcia i teorie, wszystkie sztuczne klasyfikacje i definicje,
wszystkie schematy i modele, wszystkie koncepcje i abstrakcje, wszystkie personifikacje i
hipotezy (jak dusza lub siła), pojęcia matematyki i mechaniki (jak absolutna przestrzeń i czas),
różne pojęcia prawnicze (fictiones iurls), statystyczne (jak pojęcie człowieka przeciętnego),
psychologiczne (koncepcja władz umysłowych), ekonomiczne, etyczne (jak idea wolności),
przyrodnicze (jak atom czy eter), a już zwłaszcza niezliczone pojęcia i teorie filozoficzne. Fikcją
jest oczywiście posąg, o którym pisał Condiiiac, Adama Smitha sprowadzanie wszystkich spraw
ekonomicznych do egoizmu, Benthama wywodzenie wszystkich urządzeń państwowych z
interesu, Galileusza pojęcie izolowanego ciała, Newtona pojęcie sily ciążenia. Platona pojęcie
idei czy Kanta pojęcie rzeczy samej w sobie.
Niektóre z nich nie tylko nie odpowiadają rzeczywistości, ale nawet nie mogą jej od-
powiadać, są bowiem w sobie sprzeczne. Takie są np. nieskończoność, samoistna materia,
absolut, atom, absolutny czas czy przestrzeń, punkt bez rozciągłości, linia bez grubości:
te fikcje sprzeczne Vaihinger uważał za fikcje w ściślejszym słowa znaczeniu.
Fikcje, nie będąc realne, są jednak celowe, użyteczne, potrzebne. Choć wiemy, że to tylko
fikcje, obejść się bez nich nie możemy. Ale nawet najbardziej użyteczne nie są wieczne.
Wszystkie są tymczasowe: gdy przestają spełniać swe zadania, zostają odrzucone. Wyższość
jednych nad drugimi jest względna: teoria Kopernika nie jest prawdziwsza od teorii
Ptolemeusza, jest tylko nowsza i lepsza. Vaihinger doszedł do relatywizmu nie mniejszego niż
Mach czySimmel.
2. Nasza prawda i rzeczywistość są przepełnione fikcjami. Są więc względne, a nawet
przesycone fałszem. „Co zwykle zwiemy prawdą, mianowicie świat wyobrażeń zgodny ze
światem zewnętrznym, jest tylko celowym błędem". „Cale ujęcie tego, co postrzegamy, jest
subiektywne; to, co subiektywne, jest fikcyjne; co fikcyjne, jest nieprawdziwe, a co
nieprawdziwe, jest błędem". „Granica między prawdą a fałszem jest płynna".
To, co nazywamy rzeczywistością, jest pełne fikcyj: naprawdę nie mogłoby istnieć, gdyż
jest sprzeczne. Cóż więc zostaje, gdy wyeliminuje fikcje? Nic, tylko wrażenia. Vaihinger był w
tym zgodny z Machem i Avenariusem.
Jakież jest więc zadanie poznania wobec rzeczywistości? Odtwarzanie jej? Nie, bo czymże
by było? Tylko ponownym przeżywaniem. Rozumienie jej ? Nie. „Chcieć zrozumieć Świat jest
nie tylko niewykonalne, ale i bezsensowne". Wszelkie w ogóle zadanie ściśle teoretyczne,
poznawcze jest niewykonalne. Pozostaje tylko praktyczne. Uzupełniając fikcjonalizm przez
praktycyzm, Vaihinger twierdził, że zadanie nauki jest wyłącznie praktyczne. Chodzi tylko o to,
by umożliwiła życie i działanie. Dokładniej mówiąc, chodzi o* przewidywanie wrażeń
późniejszych i organizowanie życia według nich. Chcieć zaś ód, poznania czegoś więcej, chcieć
odnaleźć przyczynę czy istotę rzeczywistości — to prowadzi tylko do bezużytecznych
rozważań nad bezsensownymi pytaniami.
105
W dążeniach swych Vaihinger nie był odosobniony. Gdy w osiemdziesiątych latach
formował swe myśli, wielu ludzi myślało podobnie jak on. Avenarius miał od 1876 r.
biologiczną koncepcję poznania — jako funkcji życiowej; Peirce trafił od 1878 r. na pragma-
tystyczną teorię poznania; w tym samym czasie Wundt uformował woluntarystyczne
pojmowanie człowieka, a i Nietzsche koncepcję prawd jako potrzebnych fałszów.
Teoria fikcjonalizmu, gdy została ogłoszona już w XX wieku, wywołała wrażenie. Pa-
radoksalnie, skrajnie, efektownie rozwinęła motyw tkwiący w pozytywizmie. Szkoły nie
stworzyła, ale stała się składnikiem wielu doktryn filozoficznych.
V. HANS CORNELIUS (1863- 1947) pogłębił i zsyntetyzował pozytywizm w jego
idealistycznej odmianie, korzystając zarazem z pewnych motywów kantyzmu. Czynny
początkowo tylko jako prywatny uczony, wykładał później w uniwersytetach w Monachium i
Frankfurcie. Postawił sobie za zadanie zanalizować wiedzę bezpośrednią, wolną od znaków i
symboli. Składa się ona tylko ze spostrzeżeń, ale zespolonych, stanowiących strumień
świadomości. Związek ich traktował jako „transcendentalną prawidłowość"; jest on
ostatecznym, do niczego nie sprowadzalnym faktem, tak jak i same bezpośrednie dane. Teza, że
związek elementów świadomości jest równie pierwotny jak same elementy, była kaniowskim
motywem w pozytywizmie Corneliusa. Tylko spostrzeżenia i ich związek są dane bszpośrednio,
a nie jest dana jaźń i nie są dane rzeczy zewnętrzne:
to już wszystko dziedzina wnioskowania. W tym Cornelius zachował stanowisko Hume'a.
Natomiast usiłował uwolnić pozytywizm od przyjmowanego przez Hume'a dualizmu.
Uogólnione indukcyjne prawdy faktyczne (np. że złoto jest różne od srebra) są nie mniej pewne
niż prawdy analityczne (np. że dwa razy dwa jest cztery), nie mówiąc o tym, że nie są dla nauki
mniej ważne.
Cornelius był młodszy i dłużej czynny od innych pozytywistów „drugiego pozytywizmu",
spod znaku Avenariusa i Macha. I pod pewnymi względami stanowił już łącznik pomiędzy nim
a pozytywizmem „trzecim", spod znaku Koła Wiedeńskiego, jaki uformował się w XX w.
STOSUNEK DO MATERIALIZMU. Stosunek nowej teorii poznania do dawnych
poglądów filozoficznych był negatywny. Przede wszystkim do metafizyki spekulatywnej,
idealistycznej. Ale tak samo do materializmu: i na niego patrzano jak na metafizykę. Pierwsze i
najsilniejsze uderzenia w materializm wyszły w Niemczech od filozofa Langego (1866) i
przyrodnika Du Bois-Reymonda (1872). Przyrodnik zarzucał materialistom, że świadomość
wyprowadzają z materii, choć stosunek materii i świadomości jest nie do pojęcia. Filozof zaś
zarzucał im, że świadomość wyprowadzają z materii, a tymczasem teoria poznania uczy, że
właśnie odwrotnie: pojęcie materii jest czystym tworem umysłu. Filozofowie immanentyści
pisali, że „materializm przyrodników to największy wróg". Filozofujący przyrodnicy — jak
Helmholtz, potem Mach czy Verworn — stwierdzali pod wpływem rozważań
epistemologicznych, że świat materialny znamy tylko jako treść naszej świadomości. W ćwierć
wieku po oświadczeniu Du Bois-Reymonda, na zjeździe przyrodników w Lubece 1895 r.,
chemik Ostwald oświadczył znów, że materializm został przezwyciężony przez samą naukę.
A podobny stosunek do materializmu objawiał się też w Anglii, i również nie tylko
106
wśród filozofów, ale i wśród uczonych. Fizyk Tyndall w słynnym przemówieniu w Belfast w 1874 r.
mówił, że „w imię ewolucji trzeba przekształcić pojęcie materii, będące jeszcze wymysłem Demokryta".
A fizjolog Huxley pisał, że materializm przekracza swe kompetencje, gdyż jest tylko hipotezą, a chce być
prawdą filozoficzną: materia jest naprawdę tylko nazwą dla pewnych stanów świadomości.
Jednakże materializm nie zamilkł, a nawet zaczął powoływać się na nowe argumenty, czerpane ze
świeżych zdobyczy nauki: z zasady zachowania energii i ewolucji gatunków. Słynny zoolog z Jeny E.
Haeckel odnowił go pod koniec stulecia pod nazwą „monizmu", zespoliwszy z ewolucjonizmem. Książce
swej dał tytuł Zagadki świata (Weltriitsel, 1900), zawierający aluzję do agnostycyzmu Du Bois-
Reymonda. Wywodził, że świat nie ma zagadek, gdyż monizm wszystkie rozwiązuje. Trzeba tylko
szeroko ująć pojęcie materii, trzeba jej przypisać wrażliwość i wolę. Mieszając siły z aktami woli, pisał
już przedtem (w 1876 r.), że atomy mają w sobie siły, więc są uduchowione, i bez „duszy atomu" niepo-
dobna wyjaśnić najzwyklejszych nawet zjawisk chemii.
Opozycja przeciw niemu była powszechna. Przede wszystkim wśród teoretyków poznania, którzy
traktowali Haeckla jako zupełnie anachronicznego myśliciela. Ale także w łonie samych przyrodników.
Rosyjski fizyk Chwolson mówił, że Haeckel grzeszy przeciw „dwunastemu przykazaniu": pisze o tym,
czego nie rozumie. Energetyzm, szerzony przez wybitnego lipskiego chemika W. Ostwalda (od 1888,
szczególniej w Uberwindung des naturwissenschaftllchen Materialismus, 1895), twierdził, że — wbrew
materializmowi — dla nowego przyrodoznawstwa podstawowym pojęciem przestała być materia, jest
nim energia: można za jej pomocą wytłumaczyć wszystkie zjawiska, pojęcie materii staje się zbędne. O
świecie wiemy tylko za sprawą zmysłów, a te informują nas nie o materii, lecz o energii: działają wtedy,
gdy zachodzi zmiana w napięciu energii. Energetyzm zresztą nie zadowolił i nie mógł zadowolić
teoretyków poznania, bo świadomość traktował tak samo jak materię: jako postać energii. I ostatecznie
wracały w nim te same trudności, co w materializmie.
Protesty filozofów i uczonych nie odebrały Haecklowi szerokiego powodzenia. Jego Zagadki świata
miały w ciągu dziesięciu lat kilkanaście wydań i kilkanaście przekładów na obce języki. Pod patronatem
Haeckla powstał Związek Monistów (Monistenbund). Powstał dopiero w 1906 r.: jak to się nieraz dzieje,
doktryna filozoficzna została spopularyzowana wtedy, gdy filozofia już ją porzuciła. Gdy w r. 1911
Związek odbywał swój pierwszy kongres, miał już 358 oddziałów. Zgromadził sporo uczonych,
natomiast bardzo mało .filozofów. Hasłem jego był „przyrodniczy monizm", uznający tylko byt
przyrodniczy, doczesny, walczył zaś z dualizmem, postawą religijną, z wiarą w siły nadprzyrodzone.
Przekonanie o odrębności nauk humanistycznych od przyrodniczych, które w tym czasie właśnie zaczęło
się formować, moniści mieli za anachronizm, pozostałość z czasów, gdy nauki humanistyczne nie dorosły
jeszcze do naukowego traktowania. A jedność nauk uzasadniali naiwnie tym, że wszystkie są konstrukcją
mózgu ludzkiego. — Związek Monistów wywołał od razu reakcję, jako przeciwwaga powstał Związek
Keplerowski (Keplerbund) o wprost przeciwnej tendencji.
DWA UJŚCIA: MATERIALISTYCZNE I IDEALISTYCZNE. Filozofowie i przyrodnicy ściślej
zajmujący się filozofią — od Helmholtza do Macha — nie mieli do ma-
107
terializmu sympatii, przeciwnie, uważali go za stanowisko przestarzałe, pozostałość nie1
rozwiniętej myśli. Natomiast wśród zwykłych, nie filozofujących przyrodników większość
bodaj zajmowała stanowisko materialistyczne. Niekoniecznie tylko w tak dogmatycznej,
naiwnej a agresywnej postaci, jak Haeckel. Większość przyrodników filozofom nie ufała, nawet
takim, co wyszli z przyrodoznawstwa, jak Mach. Helmholtz czy Mach byli na wpół filozofami,
natomiast przeciętny przyrodnik tych czasów wystrzegał się właśnie filozofii:
było to naturalne w dobie scjentyzmu, kultu nauk szczegółowych. I przeciętny przyrodnik był
przeważnie materialistą. Ale materialistą w dawniejszym znaczeniu; nowszego, dialektycznego
materializmu, wówczas właśnie rozwijanego przez Marksa i Engelsa, nie znali jeszcze i nie
uwzględniali przeciętni przyrodnicy-materialiści tych lat, tak samo jak go nie znali i nie
uwzględniali przeciętni przeciwnicy materializmu.
Ale było to tylko jedno z ujść epoki; drugie, zwłaszcza dla filozofów, było wprost przeciwne:
był nim subiektywny idealizm. I epoka dzieliła się między ekstremistów:
między materialistów a subiektywnych idealistów. Dla tych ostatnich to, co nazywamy
światem, było tylko wyobrażeniem, treścią naszej świadomości; to był dla nich ostateczny
wynik nauki i filozofii. Porównawczo trzeba stwierdzić, że nigdy przedtem ani potem nie
bywało tylu subiektywnych idealistów. A poniekąd wspólny z nimi front zajmowali tak liczni
naówczas (pod wpływem Kanta, tak samo jak Spencera) realiści-agnostycy:
dla nich istniała wprawdzie rzeczywistość od człowieka niezależna, ale była mu niedostępna. Z
ich rozważań również wypadało, że człowiek żyje wśród swoich wyobrażeń, nigdy poza nie nie
wychodzi. Pogląd ten nie tylko był głoszony, ale uchodził za wielką. zdobycz epoki, za wyraz
osiągniętej nareszcie krytycznej postawy. I w tym sensie można ten okres myśli określać jako
idealistyczny — tak samo zresztą, jak na podstawie innych faktów można go określać jako
materialistyczny. Epoka miała ujście w stanowiskach skrajnych i wzajem biegunowo
przeciwnych. A jednak te przeciwne stanowiska miały pewną wspólność: oba były
monistyczne, wrogie wobec dualizmu. To była cecha epoki.
STOSUNEK DO MECHANISTYCZNEGO POJMOWANIA ŚWIATA. Pojmowanie to»
rozwijające się od trzech stuleci, uczyniło w przyrodoznawstwie XIX wieku szczególnie
wielkie postępy; uważane było za ostatnie słowo nauki. A także filozofii: wytworzyło się,
zwłaszcza wśród filozofujących przyrodników, przekonanie, że odkrywa ono prawdziwą naturę
rzeczy, że, jak to sformułował jeszcze w 1897 r. fizyk Boltzmann. „mechanika jest obrazem
rzeczywistości". ;.'
Kantyści skłonni byli nawet uznać, że nauka musi mieć postać mechanistyczną, jako
odpowiadającą apriorycznym formom poznania; jednakże zastrzegali, że nie przesądza to nic o
samej rzeczywistości: w niej mogą rządzić inne prawa niż mechaniczne.
Radykalniej występowali przeciw mechanistycznemu poglądowi pozytywiści, zwłaszcza
Mach, a za nim Pearson, Yaihinger i inni. Jądro tego poglądu polega, jak pisał Mach, na tym, że
wszystkie wrażenia, jakich doznajemy ze świata, zastępuje przez dotykowe:
jest to ujęcie ekonomiczne, skrótowe i dla nauki raczej odpowiednie, ale nie może mieć
pretensji do odtwarzania rzeczywistości. Mechanistyczne rozumienie zjawisk wiązało się z ich
|