Ana səhifə

Materiały I Studia z Dziejów Stosunków Polsko- ukraińskich


Yüklə 2.21 Mb.
səhifə7/28
tarix24.06.2016
ölçüsü2.21 Mb.
1   2   3   4   5   6   7   8   9   10   ...   28

31. sierpnia jeden transport w liczbie 9 osób

1 września ‘’ ‘’ 62 osób

1 września ‘’ rannych 13 osób

2 września trzy transporty w liczbie 224 osób

3 września dwa ‘’ ‘’ 279 osób

4 września pięć transportów ‘’ 497 osób

5 września jeden transport ‘’ 169 osób

6 września jeden ‘’ ‘’ 249 osób


Razem do 6 września do godziny 10 przybyło do Chełma 1509 osób, z czego 23 rannych, w tym 5 osób w stanie ciężkim odtransportowano samochodem ciężarowym do Lublina, ponieważ nie było pewności, że w szpitalu miejscowym pod opieką lekarzy, jak i obsługi ukraińskiej, będą należycie leczeni. Dla lżej rannych, w liczbie 18, Polski Komitet Opiekuńczy zorganizował szpital we własnym budynku, opróżniając na ten cel dwie sale.

Niezależnie od powyższych transportów, uciekinierzy schronili się na terenie powiatu, i tak:


1. Gmina Świerze a) Okopy 315 osób

b) Świerze 775 osób

2. Gmina Turka a) Dorohusk 525 osób

b) Barbarówka 427 osób

3. Gmina Sobibór a) Uhrusk 295 osób

b) Rybyn i rejon 315 osób

c) Zbereże 100 osób

Razem 2752 osoby


Oprócz wyżej podanych cyfr 1509 i 2752 było bardzo dużo pojedynczych ofiar i rodzin, przebywający już na terenie powiatu chełmskiego, jak i w samym Chełmie, nieobjętych ewidencją Polskiego Komitetu Opiekuńczego.

Wśród przybywających było wiele sierot, których rodzice zostali zamordowani lub rozproszeni i nie wiadomo było gdzie ich szukać. Sieroty oddawano ludziom dobrej woli na wychowanie. Na wypadek przyjazdu kolejnych sierot, Polski Komitet Opiekuńczy zarezerwował 20 miejsc w ochronce miejskiej. Uchodźcy zostali zgrupowani w dwóch punktach, gdzie ich rejestrowano i żywiono. Urząd Pracy (Arbeitsamt) na podstawie spisów PolKO rozprowadzał uchodźców do pracy na terenie powiatu chełmskiego. Niestety sygnalizowano dalsze transporty. Zdaniem autorów, ofiarność społeczeństwa była bardzo duża, lecz na dłuższą metę Polski Komitet Opiekuńczy nie posiadał środków aby otoczyć opieką takie rzesze ludzi. Uzupełnienie tych informacji znajdziemy w piśmie PolKO w Chełmie, dotyczącym akcji opiekuńczej uchodźców zza Bugu do centrali w Krakowie z 7 października 1943122. Autorzy dokumentu piszą, że pierwsze konkretne wieści o uchodźcach zza Bugu dotarły do Polskiego Komitetu Opiekuńczego w Chełmie za pośrednictwem p. Farbiszewskiej, podreferentki akcji dożywiania, która będąc w Świerzach 29 VIII na kontroli półkolonii dziecięcych i kuchni ludowej, obserwowała pierwszą falę uchodźców przekraczających Bug oraz pożary po drugiej stronie rzeki. Uciekinierzy, pochodzący z pobliskich wiosek: Ostrówki, Rymacze, Wola Ostrowska, Zamosteczek, Jankowice, Kąty i Jagodzin, uchodzili przed bandami uzbrojonymi w broń palną, siekiery, sierpy i tępe narzędzia, które to bandy w okrutny sposób mordowały miejscową ludność polską i paliły jej mienie. Równocześnie inna fala uciekinierów schroniła się na terenie Delegatury Turka w punkcie w Dorohusku. Obie Delegatury udzieliły natychmiast uchodźcom pomocy, wydając potrzebującym posiłki w kuchniach ludowych oraz rozmieszczając ich w domostwach pobliskich osiedli. Polski Komitet Opiekuńczy w przyszedł z pomocą, przydzielając Delegaturze Świerze 195 szt. odzieży i bielizny oraz 130 par drewniaków, a Delegaturze Turka (Dorohusk) 53 pary drewniaków, 72 sztuki odzieży i bielizny. 1 września rano władze miejscowe zawiadomiły Polski Komitet Opiekuńczy, iż wśród uciekinierów z Wołynia znajduje się kilku rannych, których policja odstawiła do szpitala św. Mikołaja. Na skutek tego doniesienia Komitet wysłał urzędniczkę, która stwierdziła na miejscu co następuje: rannych było 11 osób, wszyscy w stanie ciężkim. Spędzili noc bez opatrunków, siedząc na ławkach w korytarzu. Przeciwtężcowej surowicy nie otrzymali. Wobec takiego stanu rzeczy Komitet postanowił zorganizować w porozumieniu z władzami miejscowymi szpitalik. Ze względu na brak odpowiedniego pomieszczenia, opróżniono 2 sale biurowe i jedną w schronisku. Organizacją szpitala na prośbę PolKO zajęła się pani doktorowa Kuleszyna – dyplomowana pielęgniarka. Ponieważ Komitet nie dysponował sprzętem szpitalnym, zwrócił się więc z prośbą o pomoc do władz szpitala niemieckiego, które wypożyczyły Komitetowi 30 kompletów bielizny pościelowej, 30 koszul, 30 ręczników – nadto ofiarowały większą ilość lekarstw i materiałów opatrunkowych. Już tego samego dnia wieczorem przetransportowano do komitetu 10 rannych, gdzie znaleźli odpowiednią pomoc. Opiekę lekarską nad nowozorganizowanym szpitalem objął chirurg Dr Żarnowski, opiekę pielęgniarską siostra Ewa Kuleszyna przy współudziale p. Zofii Liśkiewicz. Tymczasem rannych stale przybywało. W ambulatorium przy szpitaliku wykonywano do 50 opatrunków dziennie, z czego 25% stanowiły lekkie rany postrzałowe. Liczba rannych doszła z czasem do 45. Z tego 5 najcięższych przypadków wymagających sali operacyjnej przekazano do szpitala Jana Bożego w Lublinie. 2 rannych umieszczono z braku miejsca w domach prywatnych. Od 1 IX do 8 IX w mieszkaniu dr Żarnowskiego dokonano 6 operacji (3 usunięcia kul, 2 usunięcia odpadków i 1 ropowica uda). W szpitalu miejskim dokonano 2 amputacji. Stomatolog-chirurg Stanisław Falkowski dokonał 2 operacji (usunięcie kuli i złożenie rozerwanej kulą szczęki). W szpitalu miejskim zmarła 1 ranna po amputacji nogi, a w szpitaliku PolKO 5-miesięczne dziecko po oparzeniu. 8 września Polski Komitet Opiekuńczy przekazał szpitalik nowoutworzonemu szpitalowi P.C.K. z 33 rannymi.

Niezależnie od tego do Chełma przybywały rzesze uchodźców w ciągu całego miesiąca. Największy napływ dał się zauważyć w pierwszej połowie września, a także pod koniec miesiąca i na początku października, pomimo ograniczeń ruchu. Według relacji uchodźców z ostatnich dni września, ludność polska czuła się w pewnym stopniu bezpieczna jedynie w większych miasteczkach, jak Kowel, Luboml itd. Najwięcej uchodźców przybyło z powiatu Lubomelskiego, Kowelskiego i Włodzimierskiego. Niezależnie od tego pojedynczy uchodźcy albo rodziny, przyjeżdżali i z innych miejscowości, jak Sarny, Łuck, Horochów itp. Z samego powiatu lubomelskiego zarejestrowano we wrześniu 347 rodzin (1004 osób), a łącznie, zgodnie z zarządzeniem władz powiatowych, zarejestrowano w Komitecie 5544 osób, w tym 1461 dzieci do lat 16. Pod koniec miesiąca zgłaszało się do rejestracji około 30 osób dziennie.

Największą troską Komitetu było rozlokowanie tych ludzi w mieście. Przy ogromnych trudnościach mieszkaniowych w Chełmie niezależnie od napływu uchodźców, oddano dwie sale i strychy w schronisku, co nie zaspokajało nawet w części potrzeb chwili. Cała masa rodzin znalazła się bez dachu nad głową. Biorąc tę ciężką sytuację pod uwagę, Komitet zwrócił się do władz z prośbą o przydział baraków w obozie jeńców, gdzie ludność mogłaby znaleźć chwilowy przytułek. Władze przydzieliły na ten cel najpierw barak przy ulicy Kolejowej, a później kilka sal w szkole polskiej, w końcu kilka baraków przy ulicy Lwowskiej. 15 września obóz uchodźców został zwinięty. Informacji i pierwszej pomocy przyjeżdżającym koleją udzielała chełmska placówka PolKO na dworcu kolejowym, która przy pomocy wozu konnego Komitetu i innych oddawanych przez różne instytucje do jej dyspozycji, ułatwiała przewóz bagaży uchodźców do miejsc chwilowego postoju. Placówka ta przekształciła się z czasem w stały punkt, który nie tylko udzielał pomocy przyjeżdżającym do Chełma, ale i transportom jadącym w głąb Generalnej Guberni (Lublin). Dniem i nocą wydawano przejeżdżającym chleb i kawę. Od 18 do 30 IX wydano na stacji: chleba – 364,5 kg, marmolady – 13,5 kg, kawy – 5 kg, cukru – 3 kg, sacharyny – 10 kg, a wyjeżdżającym w drogę 78 kg chleba.

Drugim najtrudniejszym problemem do rozwiązania była sprawa rozlokowania i zatrudnienia na stałe wypędzonych. Sprawa ta przekraczała już kompetencje Polskiego Komitetu Opiekuńczego, wywoływała też konflikty z pracownikami Urzędu Pracy mieszczącego się w jednym z baraków. Po kilku konferencjach z władzami powiatowymi i szefem Urzędu Pracy, ustalono pewne zasady, na podstawie których odbywał się przydział uchodźców do pracy. Zostawali oni zatrudnieni w instytucjach państwowych, Liegenschaftach, w większych firmach prywatnych i majątkach. Starano się nie rozdzielać rodzin. Zasada ta była w ciągu całego okresu honorowana. Niezdolnych do pracy, z powodu podeszłego wieku, Komitet umieścił w domu starców na Nowinach (12 osób). Dzieci bez rodziców i sieroty zamieszkały w sierocińcu. Ich ilość wahała się w dosyć szerokich granicach, bo niektóre dzieci odnajdywały rodziców bądź bliższych krewnych, którzy nad nimi roztoczyli opiekę. Nie przekroczyła jednak 16.

Znaczna część rodzin znalazła pracę. W ciągu września Urząd Pracy zatrudnił 952 osoby. Cyfra ta obejmuje również dzieci będące pod opieką zatrudnionych rodziców. Po zlikwidowaniu obozu, dwóch pracowników Urzędu przyjmowało w Komitecie i przydzielało pracę uchodźcom.

Na tym tle powstał konflikt pomiędzy Komitetem a pracownikami Urzędu Pracy. Warunki pracy zatrudnionych były zróżnicowane. W niektórych majątkach i firmach bardzo ciężkie. W takich razach Komitet starał się ulżyć przez interwencję, bądź to u odpowiednich władz, bądź w miejscu pracy. Niezależnie od tego niektórzy uchodźcy przybycie do Chełma traktowali jako jeden z etapów dalszej podróży, udając się do swoich rodzin w głąb Generalnej Guberni. Dzięki zabiegom Komitetu u władz starostwa, osoby te uzyskiwały przepustki na jazdę koleją i furmankami. Pod koniec miesiąca Urząd Pracy zaczął robić zastrzeżenia co do wyjazdu osób zdolnych do pracy. Z tego też względu wydawanie przepustek uległo czasowemu przerwaniu. Inną przyczyną mogła być nowa fala uciekinierów w Chełmie i związane z tym trudności administracyjne.

Pożywienie wydawały: kuchnia schroniska, kuchnia ludowa, która do połowy miesiąca czynna była w barakach, kuchnia parowozowni i kuchnia kolejowa.

Kuchnia schroniska wydawała uchodźcom i rannym. śniadania i kolacje do 27 września, a do 9 września obiady, drugie dania i podwieczorki dla rannych. W ciągu tego czasu kuchnia wydała 9.330 śniadań, 8.745 kolacji, 100 obiadów dla rannych, tyleż drugich śniadań i podwieczorków. Nadto, wyjeżdżającym rodzinom wydano na drogę 84 kg chleba, 6 kg marmolady i 70 szt. jaj.

Kuchnia ludowa od 8 do 15 września wydawała w barakach po około 400 śniadań, obiadów i kolacji dziennie. Pracownicy kolejowi przyszli z pomocą, ofiarowując swoje karty obiadowe i śniadaniowe: w sumie 320 sztuk, z tego 30 kart obiadowych i 4 śniadaniowe rozdano 7 rodzinom, które mieszkając w pobliżu dworca same mogły bezpośrednio pobierać posiłki z kuchni kolejowej.

Z kuchni parowozowni pobierano obiady do 23 września: 5.261 obiadów, 503 kg chleba i 51,6 kg marmolady. Ponieważ Komitet wydawał większe porcje, stąd z otrzymanych 5.261 obiadów wydano 3.598 posiłków. Od 24 września z powodu remontu kuchnia w parowozowni wydawała suchy prowiant w postaci: 100 kg pęcaku, 15 kg masła świeżego, 41 kg marmolady, 100 kg kapusty i 60 kg chleba. Wymienione artykuły przyjęto do składnicy PolKO; od 24 września do 27 włącznie zamiast obiadów uchodźcy otrzymywali chleb z marmoladą. Porcja składała się 1/3 chleba i łyżki marmolady. Wydano w ten sposób 22,5 kg marmolady i 221,5 kg chleba. Od 28 IX uchodźcy żywieni byli znowu w kuchni ludowej. Liczba wydawanych obiadów wynosiła 400 porcji dziennie.

Tak duży wysiłek Komitetu byłby nie do pomyślenia, gdyby społeczeństwo polskie nie przyszło z pomocą. Wpływy z dobrowolnych ofiar wyniosły we wrześniu 130.349,25 zł. Z ofiar od społeczeństwa wpłynęło do magazynów Komitetu 39.426 kg różnej żywności, a z towarów tekstylnych: odzieży wierzchniej 104 szt., bielizny 114 szt., obuwia 60 par, pościeli 27 szt., a różnych drobnych artykułów 265 szt., 18 kg i 43,10 m. Z materiałów opałowych wpłynęło 12 m. drzewa opałowego. Niezależnie od tego ludność bezpośrednio obdarowywała uchodźców odzieżą i żywnością. Spółdzielnia Rolniczo-Handlowa „Rolnik”, Spółdzielnia Spożywców oraz Związek Spożywców „Społem” zgłosiły swoich pracowników na dyżury na stacji kolejowej i w obozie dla uchodźców. „Rolnik”, straż ogniowa i w mniejszym zakresie „Społem”, oddawały swoje furmanki i platformę („Rolnik”) do dyspozycji Komitetu w celu przewożenia bagaży ze stacji do Komitetu i obozu uchodźców.

Zarząd Miejski zebrał od mieszkańców miasta kilkanaście fur słomy na potrzeby obozu. Miejscowe panie ofiarowały swoją współpracę w czasie dyżurów, zbiórek pieniędzy i odzieży. Lekarze współpracujący z Komitetem przyjmowali bezpłatnie chorych: dr Bolesław Malinowski– wiceprezes PolKO, dr Żarnowski, dr Piotr Gniazdowski, dr Teofil Gniazdowski, dr Przyłęcki, dr Neyman, dr Sikorski, dr Maksymczuk, dr Herder, dr Kulesza, dr Falkowski.

Pomoc i pieniądze ze strony społeczeństwa dla Polskiego Państwa Podziemnego, przekazywane różnymi drogami do RGO. Jednym z głównych kanałów był Komitet Ziem Wschodnich działający we Lwowie123, w który powołał analogicznie do RGO specjalne zespoły tzw. Akcji Wołyńskiej.

Jednym z punktów etapowych na drodze uchodźców z Wołynia, a potem Małopolski Wschodniej kierowanych do Niemiec był wielki obóz przejściowy w Przemyślu- Bakończycach124. Pozostawał on pod zarządem Urzędu Pracy. Od maja 1943 przez obóz przechodziły transporty ludności. Była to ludność wiejska, która wskutek mordów ukraińskich musiała opuścić swe siedziby i schroniła się w miastach wołyńskich, stamtąd zaś jako „dobrowolnie zgłaszająca się”, była kierowana na roboty do Rzeszy. Transporty Wołyniaków kierowane przez Przemyśl wysyłano ze stacji zbiorowej (Sammellager) w Równym. PolKO w Przemyślu nie miało jeszcze wówczas dokładnej ewidencji, nie tylko imiennej, ale i liczbowej, ludności wysyłanej do Rzeszy. Ustalono jednak, że do końca lipca przeszło przez Bakończyce ok. 25 transportów różnej wielkości; liczbę przewiezionej w nich ludności szacuje się na od 10.000 do 13.000 ludzi. Były tam rodziny wraz z dziećmi, przy czym dzieci stanowiły około 30% ogółu125.

Ludność przywiezioną transportami segregowano się w Przemyślu na zdolnych i niezdolnych do pracy. Odsetek zakwalifikowanych jako zdolnych sięgał 90 %. Wielkie obawy pracowników RGO budził los dzieci trafiających w tan sposób do Niemiec126.

Niezdolnych do pracy umieszczano w sąsiednim obozie. Opiekowało się nimi PolKO przemyskie. Dostarczało zwłaszcza dzieciom żywności, udzielało zapomóg gotówkowych i - co najważniejsze – kierowało ich indywidualnie do różnych miejscowości na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Niestety 31 lipca wyszedł zakaz indywidualnych wyjazdów i pomocy świadczonej w tych wyjazdach przez Komitet. Być może, iż przyczyną zakazu był fakt osiedlania się niektórych Wołyniaków w Lubelskiem i w tych częściach Radomskiego, gdzie na skutek interwencji UCK z planowano jedynie osadnictwo niemieckie i ukraińskie.

Krakowska RGO wysłała w sierpniu 1943 roku inspektora w osobie Juliana Konopki w celu dostarczenia informacji o tym, co dzieje się w obozie w Przemyślu- Bakończycach127. Ustalił on, że akcja dotycząca przetrzymywania i wysyłki uchodźców prowadzona jest przez organa Wydziału Pracy Generalnego Gubernatorstwa, niezależnie od władz politycznych. W rozmowach ze starostwem Konopka domagał się specjalnego traktowania uchodźców z Wołynia, udostępnienia RGO opieki nad nimi, przez stworzenie osobnego przejściowego obozu na Lipownicy (dla zwolnionych od obowiązku pracy w Rzeszy). Domagał się zmiany decyzji o wysyłce na roboty dzieci polskich od 10 roku życia, jako zdolnych do pracy. Poruszył dramatyczne przykłady odsyłania niezdolnych do pracy z powrotem na Wołyń gdzie byli oni mordowani przez nacjonalistów ukraińskich i zakazów niemieckich osiedlania się Polaków na Podkarpaciu. Dzięki negocjacjom uzyskał zgodę na zwiedzenie obu obozów przemyskich tj. Durchgangslager w Bakończycach i Rückkehrlager, znajdującego się w kompleksie obozu jeńców wojennych pod zarządem wojskowym. Stwierdzono, że większość przebywających tam, to Wołyniacy z okolic Równego i Krzemieńca. W odchodzącym transporcie uderzała znaczna ilość dzieci. Były w nim rodziny mające pięcioro dzieci. Kierowane były do gospodarstw rolnych na cały teren Rzeszy, Pomorza, Westfalii, Nadrenii, Bawarii i Austrii. Uchodźcy skarżyli się na brak słomy (leżeli na gołych pryczach), na pluskwy, wszy i kiepski wikt dla dzieci, zwłaszcza młodszych. Była to, jak raportował Konopka, głównie wołyńska inteligencja, narodowo uświadomiona. W Rückkehrlager, obozie pod zarządem wojskowym, zastał 236 osób narodowości polskiej, w tym 56 dzieci w wieku poniżej 10 lat, które miały być z powrotem odesłane na Wołyń. Uzyskał obietnicę, że odjazd tej grupy zostanie powstrzymany do czasu rozpatrzenia interwencji RGO. W obozie tym uniemożliwiono mu kontakt z internowanymi. Na zakończenie Konopka uzyskał dane statystyczne z których wynikało, że w przeciągu ostatnich 6 - 8 tygodni transporty uchodźców z Wołynia przechodzące przez Przemyśl objęły ok. 20.000 osób przeważnie z okolic Równego i początkowo (nielicznie) z Krzemieńca.

Płynące nieustannie transporty uchodźców spowodowały, że RGO przystąpiło do organizowania akcji pomocowej. Jak była ona realizowana, dowiadujemy się z zachowanych dokumentów. Dzięki nim wiemy też, że już od połowy sierpnia podjęto działania organizacyjne, a 21 sierpnia odbyła się konferencja władz RGO w Krakowie w tej sprawie128. Uczestniczyli w niej przedstawiciele Wydziału IV RGO, Polskiego Komitetu Opiekuńczego Krakowa miasta i powiatu, sekcji charytatywnej oraz zastępcy Doradcy RGO na okręg krakowski. Postanowiono na niej utworzyć w ramach działalności Wydziału IV RGO specjalny referat opieki nad uchodźcami, którego zadania polegałyby: na przyjmowaniu wiadomości o uchodźcach, ich na ewidencjonowaniu (oraz ich potrzeb, rodzaju opieki itp.), kierowaniu ich do schronisk w celu zapewnienie przejściowej opieki, ewentualnego udzielania pomocy w dalszej podróży. Postanowiono uprosić Zgromadzenie Braci Albertynów i Sióstr Albertynek o przyjmowanie podopiecznych na czas przejściowego pobytu w Krakowie, do ich domów opiekuńczych przy ul. Krakowskiej. W związku z tym upoważniono Sekcję Charytatywną do udzielenia na miejscu tymże wszelkiej pomocy wchodzącej w zakres przejściowej opieki. Żywienie otrzymywać mieli przejezdni z kuchni domu albertynów, zaś pomoc odzieżowa, lekarska, moralna itp. od Sekcji Charytatywnej. Koszty sprawowania opieki (żywienie i inne rodzaje pomocy) pokrywać miało PolKO Kraków miasto i powiat, zaś RGO koszty transportu i podróży. Osobami odpowiedzialnymi za akcję zostali z ramienia RGO: Dr Baran, panie Fronikowa i Frączkowska, z ramienia PolKO Kraków- miasto- dyr. Zachara, PolKO- powiat - mgr Łabędzki, Sekcji Charytatywnej- panie Starowiejska i Chrzanowska.

We wrześniu 1943 obóz przejściowy w Przemyślu był tymczasowo zamknięty. Transporty zbiorowe z Wołynia i Ukrainy kierowano więc do Lwowa- do obozu przy ul. Pierackiego. W pierwszych dniach września przybył transport obejmujący 1200 ludzi z Krzemieńca, Zdołbunowa, Mohylan, Korca, Ostroga, Równego, Klewania. W transporcie przeważała ludność wiejska z okolic tych miast. Jak to określono w dokumencie „wartościowy, kulturalny element osadniczy”. W transporcie tym było 380 dzieci. Czworo z nich umarło po przewiezieniu do szpitala. Wielu dorosłych i dzieci przybyło poranionych i to w sposób okrutny (jeden chłopiec – 8 zranień bagnetem w głowę). Na roboty do Rzeszy wywieziono 258 osób (znaczną część stanowili ochotnicy). Inni znaleźli pracę lub rozjechali się do rodzin.

W transporcie było ponad 50 osób z pow. żytomierskiego. Byli to Polacy przeniesieni wczesną wiosną przez władze niemieckie na Wołyń. Z dokumentu dowiadujemy się też, że we Lwowie spodziewanych jest wkrótce 40 transportów z Wołynia. Napływ uchodźców był nadal duży. Przechodzili oni granicę głównie koło Brodów. Policja ukraińska wyłapywała uchodźców129.

Wiele z poprzednich danych potwierdza pismo PolKO w Przemyślu z 13 października do centrali RGO w Krakowie130. Dowiadujemy się z niego, że od 1 sierpnia do 1 października 1943 przeszło przez Przemyśl 21 transportów uchodźców, w tym 13.000 dorosłych i 6.308 dzieci. W tym samym czasie zwolniono z obozu „Durchgangslager” Przemyśl – Bakończyce 2.500 osób, w tym 1.570 dorosłych i 1.430 dzieci. Wymienione osoby zostały rozmieszczone w różnych miejscowościach G.G. Niezależnie od tego 570 osób niemających krewnych ani znajomych w GG– umieszczonych zostało w tak zwanym obozie wyczekującym na powrót do dawnych miejsc zamieszkania – „Rückerlager” Przekopana. Ze wspomnianej ilości osób Komitet zdołał zwolnić 392, które zatrudniono na miejscu lub też ulokowano je w okolicznych dworach.

W Zakładach w Przemyślu umieszczono:

w ochronce kolejowej............................... 20 dzieci

w sierocińcu ss albertynek...................... 4 ``

w zakładzie xx salezjanów....................... 2 ``

w domu starców........................................ 12 osób

w sierocińcu opatrznościanek.................... 1 dziecko.

Razem 39 osób.

Pozostałe 178 osób administracja obozu wysłała w dwóch transportach 11.9 i 2.10 na Wołyń – narażając śmierć. W „Rückerlager” pozostało 7 osób narodowości polskiej, ale liczono się ze wzrostem ich liczby w najbliższym czasie. Warunki higieniczne i wyżywienie w „Rückerlager” zdaniem pracowników PolKO były złe, panował tam brud, robactwo, a ludność wyczekująca na powrót do miejscowości, gdzie znowu czyhać na nią będzie śmierć – głoduje. Transporty z Równego i Dubna skierowane zostały do Halle, Breslau, Kelsterlad, Bieligheim, Dresden, Szczakowej, Graz i Lwowa. Z miejscowości tych wróciło 60 osób, które odesłano z transportem w dniach 2 i 9. 10 na Wołyń. Wszyscy uchodźcy byli w skrajnej nędzy, pozbawieni zostali swych gospodarstw, warsztatów pracy, zapasów żywności, odzieży, obuwia i bielizny. Mienie ich zostało zrabowane przez zorganizowane bandy ukraińskie131 – sami zdołali ujść z życiem pozostawiając na miejscu pomordowanych mężów, żony, ojców, dzieci.
Z końcem sierpnia 1943 do krakowskiego RGO nadeszło sprawozdanie dotyczące napływu uchodźców z Wołynia i Galicji na teren Hrubieszowskiego132. Podobnie alarmujące wieści dochodziły z PolKO z Radomia133, Przemyśla134, Jarosławia135 czy Chełma136. W liście z Chełma znajdujemy informacje o rosnącej liczbie uchodźców. Autorzy piszą : „Do dnia dzisiejszego uchodźców było kilkaset – oczekiwane tysiące. Zorganizowane zostały całodzienne i całonocne dyżury na stacji kolejowej i w barakach przejściowych w celu obsłużenia przybywających transportów. Zorganizowany w budynku Pol. K. O. szpital dla rannych uchodźców zza Buga. Konieczność całodziennego żywienia tych rzesz, obsługiwania rannych i chorych, zdobywania produktów, obdzielanie bosych i nagich najniezbędniejszą odzieżą, bielizną i obuwiem, pełnienie dyżurów, rozprowadzanie uchodźców wśród społeczeństwa naszego itp. to praca absorbująca całkowicie czas naszego personelu tak, że biuro nasze czynne od wczesnych godzin rannych do późnych godzin policyjnych”.
Pierwszy transport uchodźców z Wołynia przybył do Krakowa dnia 22 lipca 1943 roku. Liczył 325 osób, w tym kobiet 102, mężczyzn 100 i dzieci do lat 16 - 123. Uchodźcami zajmowali się wszyscy. Przybył do nich sam prezes RGO Ronikier. Ich dalszym losem interesował się też starosta powiatowy dr Schaar, który odwiedził w ich w towarzystwie przedstawicieli policji137. Zakwaterowano ich, udzielono pomocy medycznej, odzieżowej i żywnościowej (częściowo z darów społeczeństwa). Mimo starań RGO, 66 osób wysłano na roboty do Rzeszy.

27 lipca przybył do Krakowa kolejny transport Wołyniaków z Przemyśla, w liczbie 53 osób, w tym 25 dzieci138. Cały transport skierowano również do obozu przy ul. Lubicz 25. Wkrótce ustalono też plan rozmieszczenia Wołyniaków w powiecie krakowskim i miechowskim. Do powiatu krakowskiego skierowano 195 osób, do następujących gmin:



  1. Bochnia - miasto -19 osób;

  2. Brzeźnica -10 osób;

  3. Krzeszowice -21 osób;

  4. Liszki -20 osób;
1   2   3   4   5   6   7   8   9   10   ...   28


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət