Ana səhifə

Materiały I Studia z Dziejów Stosunków Polsko- ukraińskich


Yüklə 2.21 Mb.
səhifə5/28
tarix24.06.2016
ölçüsü2.21 Mb.
1   2   3   4   5   6   7   8   9   ...   28

3. Wołodymyr Sołowij – WY i MY

„Kto? Polacy, Słowacy, Białorusini, Czesi, Litwini, Estończycy, Łotysze, Ukraińcy. Narody, które chcą niepodległego bytu a skazane są przez historię by żyć w wiecznym zagrożeniu, czy to z zachodu, czy ze wschodu.

Pozornie dola jednych zagrożona jest tylko przez Niemcy, innych – przez Rosję. W rzeczywistości jednak apetyty obu napastników sięgają dalej, poza najbliższych sąsiadów, gdyż oba te imperializmy uznają wszystkie między nimi leżące ziemie za swoją „przestrzeń życiową”. Nie tylko bowiem są groźni dla nas, gdy się sprzysięgną, jak to już tylekroć się działo; już pojedynczo są siłą wystarczającą, by każdy z naszych narodów podbić i ujarzmić.

Obojętne, że jedne narody są małe, inne bardzo liczne, słabsze czy silniejsze, że jedni państwowość stracili później, inni znacznie wcześniej. Nie decyduje rodowód danego narodu czy chlubniejsza tradycja państwowa. Ważne są: koszmarna teraźniejszość i niepewna przyszłość.

Czy z tego wspólnego niebezpieczeństwa wyciągamy jakieś logiczne wnioski? Dla utrudnienia sobie pojednania i współdziałania mamy tysiące sporów granicznych, prestiżowych czy uczuciowych. Gdy się któremu tylko narodowi los uśmiechnie i stać się może z przedmiotu podmiotem historycznym, przystępując do budowy państwa, zaczyna od wytyczania granicy nie z wrogiem, lecz z pobratymcem. Tak jak gdyby ktoś dom budował, zaczynając od ścianek wewnętrznych, przepierzeniowych (nie darmo nazwa „pruski mur”), nie troszcząc się o silny fundament, ściany zewnętrzne i odpowiedni dach. Urządzając zaś to nowe państwo, stwarza się pobratymcom warunki bytu wedle wzorów stosowanych przez zaborcę, którego ofiarą samemu było się jeszcze wczoraj.

Tak było w roku 1918, i obawiać się można, że podobnie będzie po tej wojnie, gdy wygłodzone i wyniszczone narody nasze dzielić zechcą to, co im zostanie – ziemię i zgliszcza.

Za granicą tymczasem szkalujemy się wzajemnie, odmawiamy swym przyszłym potencjalnym przeciwnikom zadośćuczynienia ich słusznym nawet postulatom, aby ich stanowisko na wszelki wypadek osłabić, a własne wzmocnić. Wydaje się nam przy tym, że nieznajomość zagadnień jest u naszych słuchaczy taka sama jak w roku 1918. Tymczasem jest przeciwnie. Decydujące czynniki na obu półkulach znają zagadnienia te dzisiaj często lepiej od nas samych, bo bezstronnie, często wiedzą więcej, niżby nam to odpowiadało.

A ignorancja? Święci ona triumfy, ale bliżej, wśród nas samych. Powodów jest wiele. Nieuctwo, fałszywe źródła i informacje, walki polityczne i społeczne wewnątrz naszych narodów. Zbrodnicza propaganda własna i wrogów dopełnia reszty. Niewiarygodny jest brak elementarnych wiadomości historii kultury, dążeń politycznych, ukraińskich czy litewskich, w społeczeństwie polskim. Obojętne, czy się ich uważa za wrogów, czy nie, przede wszystkim trzeba ich znać. Polska opinia publiczna miała swoje zdanie o wojnie chińsko – japońskiej czy domowej wojnie w Hiszpanii. Obojętne, zgodne – czy kilka. Nie miała zdania, ba nawet zainteresowania większego, gdy powstawało i ginęło ukraińskie państewko na południu Karpat. W narodzie, tak miłującym wolność i walczącym tylekroć w dziejach za cudzą, ta walka o niepodległość, biednego, ciemnego ludu, tumanionego wiekami przez zaborców, przebrzmiała bez echa. Uważano, że tym się zajmuje Wierzbowa i dwójka, narodu polskiego to nie obchodziło. Stanowisko było raczej negatywne, gdyż utrzymanie się tego państwa uniemożliwiało uzyskanie utęsknionej wspólnej granicy z Węgrami. Stanowisko Węgier w tej wojnie nadziei tych nie usprawiedliwiało. W obcej publicystyce znajdujemy słowa wysokiego uznania dla tych zmagań. Gdy Hitler przehandlował kraj ten Węgrom, młode i słabe oddziały wojskowe broniły się dzielnie przeciw przeważającym siłom przeciwnika, tracąc połowę w zabitych i rannych. Naród ten wykazał zatem dobitnie swoje dążenia niepodległościowe.

Przyświecający narodom naszym cel – zdobycie niepodległości – jest tak wzniosły i słuszny, że nie pora tu na nieśmiałość i niejasności. Tymczasem każdy naród działa na własną rękę, przemilczając lub zbywając ogólnikami jak wyobraża sobie wzajemne granice i stosunki.

Te najważniejsze, bo nasze, bo bliskie, bo zawsze na czasie zagadnienia, powinnyśmy badać, dyskutować, i starać się znaleźć rozwiązanie nie sprzeczne, ale przeciwnie, takie, które kosztem najmniejszych ofiar wzajemnych, pozwoli wszystkim zainteresowanym narodom osiągnąć cel główny – niepodległość.
I.

Chcąc dyskutować dziś na tematy polityczne, należy wpierw z partnerami, jak w brydżu, ustalić warunki gry, a właściwie powinno by się zacząć od ułożenia słownika. Słownictwo sprzed paru laty jeszcze, dziś jest niewystarczające. Dopóki szeregu wyrazów i pojęć nie zwaloryzujemy, czy nie stworzymy nowych określeń, dopóty trudno nam się będzie porozumieć.

Kilka przykładów: „Demokracje Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, ZSRR i Chin – wytępią dyktaturę na świecie” – „W Sowietach podobnie jak w Stanach wszystkie religie cieszą się zupełną swobodą” – „Europa powinna być urządzona na tych samych zasadach wolności poszczególnych narodów, jak to się dzieje w związku narodów w ZSRR” – „Stalin pragnie zniszczyć Hitlera i ocalić socjalizm w Rosji”. Można uzupełniać do woli.

W tym pomieszaniu pojęć, w tym ogólnym zakłamaniu, gdzie „yes” oznacza nie, a „no” – tak, kryje się wielkie niebezpieczeństwo.

Nim otrzymamy po ostatniej konferencji Churchill – Roosevelt nowe materiały do przyszłego porządku, już nie Europy ale pewnie świata, musimy opierać się na jednym ukonkretnieniu tych planów, w Atlantic Charter (Karta Atlantycka – Cz. P.).

Art. 2. powiada: „że nie życzą sobie zmian terytorialnych, które nie odpowiadałyby, wyrażonej swobodnie woli dotyczących narodów”.

Art. 3: „Uznają prawo wszystkich narodów do wyboru formy rządów, pod którą chcą żyć; i pragną widzieć przywrócone prawa suwerenności i samorządu tym narodom, którzy siłą zostali ich pozbawieni”.

Nowy duch wstąpił w nas Ukraińców. Jasne, nie „większość” w mniejszości na danym terytorium, decydować będzie o zmianie jego przynależności, ale „mniejszość”, która jest w większości określi, czy jej dane granice odpowiadają, czy też pragnie innych. Gdy zaś wszystkie narody będą mieć prawo wybierania sobie formy rządów i przywrócone im będą suwerenne i samorządowe prawa, których siłą zostali pozbawieni – nic już nie stoi na przeszkodzie do powstania suwerennego, niepodległego i zjednoczonego państwa ukraińskiego na wszystkich jego etnicznych i historycznych ziemiach, od zachodnich do wschodnich i od północnych do południowych granic. Niepokoiło nas trochę jak odniosą się inni sprzymierzeni do tak pojętego nowego ładu Europy, czy nie będzie sprzeciwów, zastrzeżeń. Wkrótce nastąpiły enuncjacje rządu polskiego, solidaryzujące się z Atlantic Charter, a niedługo potem przyłączył się do tych wskazań Związek Sowiecki. Uspokojono nas – z obu stron.

Interpretuje zatem każdy wszystko, jak mu to dogadza; wierząc, że w końcowym stadium decydować będzie jedynie siła, a nie frazesy. Zwalcza się wprawdzie dzisiaj złą siłę dobrymi siłami, vide Niemcy – Rosja, ale abyśmy sami mieli siłę wtedy, damy sobie radę i urządzimy nasze państwo wedle sprawiedliwości, tak jak my ją pojmujemy. Cała bieda, że te tak często nadużywane wyrazy, jak siła czy sprawiedliwość, są czynnikami względnymi, i nigdy nie wiadomo, kto w decydującym momencie będzie silny i jak pojęta będzie sprawiedliwość.
II.

Do września 1939 r. Polska była mocarstwem. We wrześniu okazała się słabą, ale nie tak słabą, jak słaba była „silna” Francja w roku 1940. Anglia, choć była najsłabszą po Dunkierce, wygrała bitwę powietrzną, która ją miała powalić – dziś kiedy wielokrotnie jest silniejsza, zmuszoną jest okupywać sukcesy w Afryce utratą kluczowych pozycji imperialnych na Dalekim Wschodzie. Sowity były „za słabe” aby pokonać malutką Finlandię w 1940 r., najlepszy trick Stalina. Ale ten „kolos na glinianych nogach” opiera się skutecznie już pół roku całej ogromnej machinie wojennej Hitlera.

W roku 1939 Europa miała Polsce za złe, że dla głupiego Gdańska czy korytarza chwyciła za broń i niepotrzebnie rozpętała wojnę europejską, narażając sprzymierzeńców na – pewne kłopoty. W roku 1940 Polska okazała się jedynym wiernym, rzetelnym sojusznikiem – sojusznikiem numer jeden.

W rok później, do niedawna cisi wspólnicy się pobili. Dyktator Hitler napadł na „demokratę” Stalina, a ten nie uląkł się, ale zaczął się bronić. Taki, czy owaki, ale napadnięty przez gangstera, z którym mamy porachunki. Przy tym demokrata, miłujący nade wszystko pokój, jest nie najgorzej do wojny przygotowany. Ma czołgi i samoloty, dobrą artylerię i miliony towarzyszy do wybicia. Niemcy ponoszą poważne straty, krwawią się, giną, tracą drogi sprzęt. Nowy, potężny partner zajmuje automatycznie pierwsze miejsce w gronie sprzymierzonych.

Japonia atakuje Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone, które zmuszone są przystąpić do wojny. Punkt ciężkości przesuwa się logicznie, z Sowietów na Stany, na Indie Holenderskie, ba na Chiny. Nowa obsada pierwszych ról.

Rosja napada na Finlandię, wszyscy współczują, nikt palcem nie ruszył. Nadarza się Finlandii sposobność odebrania swego. Ogólne potępienie – wrogowie demokracji!!! Germanofile! Wypowiedzenie wojny Finlandii z kilku stron, pod naciskiem Sowietów. Nikt z sojuszników nie wypowiedział wojny Sowietom, gdy w haniebny sposób napadły na pobitą, bezbronną Polskę, z którą związane były paktem o nieagresji.

Nawet my byliśmy już kilkukrotnie aktualni, w czasie tej wojny. To ojciec Stalin „jednoczy ruskie ziemie” w 1939, upomina się o Besarabię i Bukowinę. Jak bliscy byliśmy wtedy zjednoczenia, ale jakże dalecy jednocześnie – niepodległości! To Hitler po to tylko uderzył na Rosję, by stworzyć państwo ukraińskie.

III.

40 milionów Ukraińców mieszka w Europie Środkowo – Wschodniej na zwartym terytorium. Jest to jeden naród, o wspólnym języku i wspólnym dążeniu do zjednoczenia i niepodległości. O byt niepodległy walczył na wszystkich swych etnicznych i historycznych ziemiach w ostatnim ćwierćwieczu. Nie ma więc Łemków, Przydnieprzańców czy Bojków, podobnie jak w :Polsce nie ma „narodu” górali, choć starają się to udowodnić Niemcy. Są natomiast regionalne różnice między Hucułem, Podolakiem czy Wołyniakiem, tak jak inny jest Mazur niż Kurp, inny Górnoślązak niż Pomorzanin. Nie ułatwia rozwiązania zagadnienia twierdzenie jednych, że na przydnieprzańskiej Ukrainie w ogóle Ukraińców nie ma, gdyż są tylko na ziemiach halicko – włodzimierskich, gdy równocześnie inni twierdzą, że tam Ukraińców nie ma, gdyż są tylko lojalni Starorusini, Rusini i germanofile – separatyści. Rusinów już nie ma. Potomkowie ich, z wyjątkiem tych, którzy się spolszczyli lub zrusyfikowali, są Ukraińcami, i wszyscy dążą do tego samego celu – niepodległości.

W 1939 r. nie mieliśmy swojego państwa, nie liczę fikcji państwowej w ZSRR, nie mogliśmy zatem w toczącej się wojnie wziąć czynnego udziału. Nawet oferta nasza, stworzenia ochotniczego legionu, została przez rząd polski w sierpniu 1939 r. odrzucona. Nie byliśmy do tej wojny przygotowani psychicznie i politycznie. Mimo wspólnego celu – wyzwolenia Ukrainy, mieliśmy za dużo stronnictw. Zwalczały się wzajemnie, co oczywiście osłabiało wielki wysiłek zbiorowy. Nie było natomiast różnych orientacji, dla tej prostej przyczyny, że nie było się na kogo orientować. Nikt nam żadnej pomocy nie obiecywał. Liczono na własne siły i koniunkturę polityczną, przeceniając zazwyczaj i te i tamtą. Koniunkturę stwarzała każda wojna z Rosją, naszym wrogiem nr 1. Uważaliśmy, słusznie, że jedno jest państwo w Europie, które może wciągnąć Rosję w wojnę: Niemcy. Jest to też jedyne mocarstwo, które może ją podbić, albo na tyle osłabić, by narody skazane na bytowanie w Związku Sowieckim, mogły wywalczyć wystąpienie z niego, zagwarantowane im dotąd jedynie na papierze, art. 17 konstytucji sowieckiej. Jedno z naszych stronnictw (OUN – Cz. P.) łudziło się, że w Niemczech znajdzie sprzymierzeńców w celu budowy niepodległego państwa ukraińskiego. Jak dalece się mylili, wykazało aresztowanie przez Niemców członków niepodległego ukraińskiego rządu, utworzonego we lipcu 1941 r. we Lwowie.

Jak każdy niewolny naród, odgrywaliśmy w tej wojnie rolę jedynie bierną, nie była ani mała ani łatwa. Dwuletnia okupacja sowiecka kosztowała as do 16 000 katowanych i pomordowanych w kraju, ponad 20 000 uwięzionych i wywiezionych w głąb Rosji. Około 280 000 wysiedlonych i wywiezionych na zagładę w stepy kazachstańskie. O ile prześladowanie Polaków miało raczej charakter społeczny i zwracało się przeciw ziemiaństwu, wojskowym, księżom i eksponowanym działaczom politycznym, czy urzędnikom – o tyle w stosunku do nas była to celowa eksterminacja narodu, jak Niemców, gdy chodzi o Polaków. W chwili wycofywania wojsk przed Niemcami, wymordowano większość uwięzionych, a kraj wyniszczono tak, że panuje tam nieopisana nędza i głód.

Bodaj jeszcze gorszy los spotkał Ukrainę przydnieprzańską. Rzucone z Kremla hasło niszczenia i niezostawienia niczego wrogowi, zwrócone było równej mierze przeciw nam, i jedynie na Ukrainie zostało zrealizowane. Odstępujące czerwone wojska paliły nie tylko zbiory, ale całe wsie, ludność zaś męską i żeńską pędzono przed sobą, wyludniwszy kraj o kilka milionów. Są całe powiaty, gdzie spotyka się tylko kaleki, starców i niemowlęta, resztę ludności, tatarskim wzorem zapędzono w jasyr. Jaki odsetek zginął w drodze, nie trudno sobie wyobrazić, reszta poniewiera się gdzieś w Azji. Równocześnie około półtora miliona Ukraińców służąc w wojsku, broni znienawidzonego reżimu. Nie było im dane bronić własnych ziem przed obcym najazdem. Biją się dobrze o kości swych przodków, spoczywające pod Leningradem65.

Czy te milionowe ofiary i cierpienia, poniesione przez naród, który nie mógł nawet wypowiedzieć się, że walcząc o własną wolność, walczy tym samym z każdą przemocą i bezprawiem, nie zasługują na uwzględnienie wtedy, gdy rodzić się będzie świat nie tylko nowy, ale lepszy? Naród pozbawiony państwa cierpi w ukryciu, o doli jego nikt nie wie. Nikt nie wie o niezliczonych ofiarach, jakie poniósł. Naród, który nie ma swego miejsca na ziemi, nie ma go i w eterze i nawet tą drogą nie może się do innych odezwać.
IV.

Hitler i Stalin wypowiedzieli się w stosunku do nas wszystkich szczerze, jedynie wtedy, gdy w roku 1939 zawarli porozumienie. Idea porozumienia nie była nowa ani oryginalna. Podział ziem, udział w zdobyczy zależny naturalnie od chwilowego stosunku sił. Nie istnieje „nowy porządek” Hitlera, jest on stary jak historia ludzkości. Polega na podbijaniu narodów, ograbianiu ich ze wszystkich dóbr materialnych i kulturalnych, „ulepszony” jedynie eksterminacją narodu, który sprowadza się przy pomocy terroru do masy bezwolnych niewolników. Stalin, dążąc do tego samego celu, obiera nieco inną formę. On „wyzwala” narody spod faszystowsko – kapitalistycznych rządów i umożliwia im korzystanie z dobrodziejstwa, należenia do ZSRR. Propaganda Berlina i Moskwy działa zgodnie, zarówno wtedy, kiedy wygłasza odurzające hasła, jak i wtedy, gdy przemilcza niewygodne dla obu stron zagadnienia. Ma się wrażenie, że nawet w czasie wojny, jaką nie na żarty dzisiaj prowadzą, istnieje nadal jakieś niepisane prawo w tym kodeksie złoczyńców, by tematów dla obu stron równie niebezpiecznych, nie poruszać. Było wielu Ukraińców i nie – Ukraińców, którzy z ofensywą niemiecką łączyli nadzieje powstania państwa ukraińskiego, i innych, głównie z celem rozczłonkowania Rosji. Nadzieje te zawiodły, i tak być musiało. Nie tylko nie stworzy Hitler Ukrainy, ale nie wskrzesi nawet niedawnych państw bałtyckich. Anużby się te nowoutworzone organizmy państwowe, w czasie gdy zajęty jest wojną, zechciały porozumieć i przygotować do wspólnej przyszłej akcji? Po co uzmysławiać tym narodom, że łącznie tworzą ponad stumilionową siłę. Po co poruszać temat, który przeciwnicy mogą natychmiast skutecznie wyzyskać? Nie trudno będzie im przelicytować go, dając tym narodom prawdziwą wolność, zamiast jej surogatu. W tym wspólnym lęku obu potężnych napastników dopatrzyć się można symptomów niewiary we własne siły, i słuszności w docenianiu naszych możliwości, gdybyśmy się zjednoczyć potrafili. Narkotyzując nas drżą na myśl, że obudziwszy się kiedyś z tego niezdrowego snu, przetrzemy oczy i zobaczymy drogę do prawdziwej wolności.

Nie wszyscy sąsiadujemy z obydwoma napastnikami. Stąd dla Polaków, Słowaków czy Czechów wrogiem nr 1. będą zawsze Niemcy, - dla innych Rosja. Tłumaczy to, że gdy my widzimy w Niemcach siłę mogącą zniszczyć czy osłabić Rosję, Polacy chętniej widzą nawet Sowiety zwalczające Niemcy. Znowu nie upraszczajmy. Nie oznacza to jeszcze, ani germanofilizmu u nas, ani rusofilizmu u Polaków. Wszyscy byliśmy zgodni w czerwcu 1941 r., że wojna rosyjsko – niemiecka jest dla nas koniecznością. Daje nam tę wyjątkową sposobność, gdzie dopiero suma obopólnych strat, jest dla nas prawdziwie korzystna. Dopóki szczęście na froncie jest zmienne, a zwycięstwa krwawe, dopóty jest dobrze. Nie jest też źle, gdy Niemcy pobiją Sowiety, same będą bowiem zwyciężone przez koalicję. Źle będzie, gdy Sowiety wyjdą z wojny bez poważnych strat, i jako silny partner zasiądą do konferencji pokojowej.

Musimy być na najgorszą alternatywę przygotowani. Wypadki ostatnich lat wykazały, że żaden z naszych narodów nie może liczyć na pomoc przeciw Sowietom. Nie była ona, mimo przymierzy, udzielona przedtem, nie będzie jej tym bardziej, gdy Sowiety nolens volens stały się niemało znacznym partnerem w walce z Niemcami.

Układ polsko – sowiecki dał wyraźne korzyści, możność tworzenia wojska i widoki niesienia pomocy krociom zesłanym. Dążenie do uzyskania uznania granicy ryskiej dało rezultat ujemny. Sowiety jej nie uznały, a sprzymierzeni żądań tych nie popierają. Granica ryska nie była granicą polsko – rosyjską. Dzieliła ona żywy naród ukraiński, była niesprawiedliwą, tym samym nietrwałą. Wszelkie deklaracje Stalina wydawane są zależnie od chwili i jak menu obiadowe, następnego dnia nie obowiązują. Gdzie jest miejsce na wielką i silną Polskę w koncepcji Stalina? W lipcu 1941 r. mówił o Niemcach jako o mocarstwie sąsiedzkim. Na mapach sowieckich z obu ostatnich lat nie ma wcale Polski. Ostatnie, styczniowe audycje radiowe sowieckie, mówią o „czerwonym” Lwowie!
V.

Różne były przymierza, układy i traktaty. Historia nas uczy, że nie przetrwały nigdy chwili, kiedy stawały się niewygodne czy niepotrzebne silniejszemu partnerowi. Nieszczęściem naszym jest, że w stosunku do Niemiec czy Rosji jesteśmy zawsze słabszym partnerem. O ile jednak przeciw Niemcom stworzyła się koalicja silniejsza od .nich, która zwycięży i dyktować im będzie warunki, o tyle brak sił potrzebnych do pohamowania ekspansji Rosji. Zyskamy sojusznika przeciw Rosji, w Wielkiej Brytanii, ale dopiero w tej fazie, gdy zwycięska Rosja przeć będzie do Zatoki Perskiej, dla nas może to być za późno.

Jak nie możemy uwierzyć w niepodległość narodów bałtyckich, ukraińskich czy kaukaskich bez niepodległej Polski, tak wątpliwe wydaje się trwałe istnienie silnej niepodległej Polski w sąsiedztwie pobitych nawet Niemiec, u boku potężnej Rosji. Już dzisiaj wysuwa Rosja żądania włączenia krajów bałtyckich, ziem halicko – wołyńskich, Besarabii i Bukowiny, wspólnej granicy z Bułgarią i otwarcia Dardaneli. Uzyskawszy to, staje się potęgą groźniejszą od Niemiec w r. 1939. Niemcy, mimo że zostaną narodem wielkim, przez utratę Nadrenii na rzecz Francji, a Śląska na rzecz Czech i Polski, przestaną być groźne.

Nawet uzyskawszy Prusy Wschodnie, Gdańsk, część Pomorza wschodniego oraz Dolny Śląsk, Polska nie będzie miała łatwej sytuacji. Pamiętajmy, że wtedy „mniejszości” ukraińska i białoruska, zastąpione będą równą prawie liczebnie mniejszością niemiecką. Zamiast oskrzydlenia prze Niemcy, widzimy granicę sowiecką od Kłajpedy po Sanok, w Brześciu 180 km, od Warszawy. Bezsporna wartość konfederacji polsko – czeskiej traci na znaczeniu, przy wspólnej równocześnie granicy sowiecko – słowackiej, lub w razie prawdopodobnego dalszego „jednoczenia ziem ruskich”, okrążenia Słowacji i wspólnej już granicy sowiecko – węgierskiej.

Roszczenia terytorialne, oparte na podstawach historycznych, mają tę niedogodność, że gdy dla jednej strony korzystna jest pewna data czy epoka, strona druga opiera swoje żądania na innej. Jakby wyglądała Europa, gdyby każdy naród czy państwo zaczęły zgłaszać swe historyczne pretensje. Litwini nie zgłaszają pretensji do ziem ukraińskich – a mogliby.

Jak porozumienie czesko – polskie powinno ułatwić rewindykację ziem zachodnich, tak dopiero porozumienie narodów bałtyckich, Białorusinów, Ukraińców i Polaków, umożliwić może oderwanie od Rosji ziem naszych i dać nam widoki trwałej niepodległości.

Nie zapominajmy, że po przegranej Niemiec, narody nasze staną dopiero oko w oko i sam na sam z potężną, choćby nawet osłabioną trochę Rosją.
VI.

Jak wobec Boga każdy człowiek jest równy, tak w praworządnym państwie każdy obywatel ma te same prawa. Zasada równości praw stosowana być musi i do narodów, jeżeli chcemy nowego i lepszego porządku w świecie. Nie ma wszak racji, dla której Belgowie, Rumuni, Abisyńczycy czy Bułgarzy mieli być niepodlegli, a równocześnie Gruzini, Słoweńcy, Armeńczycy czy Ukraińcy mieli być prawa tego pozbawieni,

Z prawami łączą się obowiązki. Jak swoboda jednostki ograniczoną jest na rzecz społeczeństwa czy narodu, tak i naród tworzący państwo musi przyjąć pewne ograniczenia swej wolności czy samowoli, wynikające z jego położenia geograficznego, aby zabezpieczyć innym narodom korzystanie z takich samych praw. Społeczeństwo broni się przed zbrodniarzem i umysłowo chorym, narody muszą także korzystać z prawa samoobrony. Narody – państwa zagrażające stale swym sąsiadom, uważane być muszą przez społeczeństwo narodów za niebezpiecznych złoczyńców – recydywistów i pozbawione tych czynników, które robią je niebezpiecznymi.

Sama liczebność narodu, nie decyduje w dzisiejszej wojnie. Aby prowadzić agresywną politykę imperialną, państwo musi rozporządzać wieloma czynnikami. Musi mieć kilkadziesiąt milionów patriotycznych, kulturalnych, w dobrobycie żyjących obywateli, odpowiednio wyszkolonego rzemieślnika i robotnika fabrycznego. Nowoczesny ciężki przemysł dobrze rozlokowany, dobre środki komunikacyjne, własne porty i flotę. Samowystarczalność rolniczą, żelazo, węgiel, ropę, lub pewność ich dowozu w każdej sytuacji. Gdzie większości tych czynników brak, wszelka polityka imperialna staje się farsą, jak to się dzieje w faszystowskich Włoszech. Czym dla Niemiec Nadrenia i Śląsk, tym dla Rosji Ukraina i Kaukaz. Oderwanie tych ziem od Rosji, zgodnie z wolą ich narodów, nie jest połączone z żadną krzywdą Rosji, jak w wielu krajach na to patrzą. Oddadzą jedynie to, co siłą zabrali, a bogactwa Rosji i jej azjatyckich posiadłości wystarczą narodowi rosyjskiemu nie tylko na normalny rozwój, ale pozwolą nawet na eksperymenty doktrynalne, na własnym organizmie.

Nie podzielam zdania, że małe państwa nie są zdolne do życia. Państwa bałtyckie rządziły się dobrze i zadały kłam temu twierdzeniu. Nie ma natomiast miejsca na słabe państwa w sąsiedztwie Niemiec czy Rosji. Nie wynika z tego, aby narody te nie miały być niepodległe i nie mogły swobodnie rozwijać swych wartości narodowych i kulturalnych, i wedle własnych tradycji organizować swe życie religijne, społeczne i gospodarcze – jeżeli tylko zechcą zrzec się pewnych atrybutów suwerenności na rzecz unii państwowej, która stać będzie na straży ich wspólnego dziedzictwa. Mała to jest ofiara, którą złożymy, jeśli zapewni nam wolność jednostki i narodu.

Wysuwano wiele projektów federacji, konfederacji, związków w powojennej Europie, nie słychać nic o unii, jaka nasze ziemie przez stulecia łączyła. Nie wiadomo, czy gdyby dawna Rzeczpospolita przetrwała wiek XIX i Wiosnę Ludów, nie byłaby się stała wschodnim odpowiednikiem „British Commonwealth”. Ówczesne ludy stały się narodami, młodsi bracia dorośli i dojrzeli, nierówności społeczne zastąpione zostały politycznymi, ale wspólna niedola i ofiary, ponoszone przez nas wiekami i dzisiaj znowu, czy nie są wskazaniami na przyszłość? Połączmy się.

Gdy z takim uzgodnionym planem wystąpimy, potrafimy zdobyć moralne poparcie demokratycznych narodów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, tym łatwiej, że nasze emigracje pracują tam dziś na rzecz wspólnej sprawy, zwycięstwa. Nie wyznaczajmy dzisiaj zewnętrznych granic naszej unii. Nie są jeszcze zwyciężeni Niemcy i potężną jest Rosja, ale przeciwstawmy się już dziś parodii związku narodów, za jaki uchodzi ZSRR, gdzie niewolnikiem jest człowiek i naród każdy, prawdziwą dobrowolną unią narodów wolnych.

Wysiłek i wola narodowa, zdolna do najdalszych poświęceń w walce jaka nas czeka, będzie rozstrzygała o bliższej czy dalszej granicy wschodniej unii. Udział pojedynczych narodów w tej walce będzie decydował o jego roli i stanowisku we wspólnym państwie.

Gdy przystąpimy uczciwie i rzetelnie do naprawy dawnych błędów, nic nie powinno nas dzielić. Wiele nas natomiast łączy. I głębokie przywiązanie do wiary przodków, i miłość ojczyzny, i zamiłowanie do tych ziem, na których krwawiliśmy się tylokrotnie, ramię przy ramieniu i przeciw sobie. To samo ukochanie piękna kraju naszego, który wspominając, jak często te same ziemie mamy na myśli. Wreszcie ta sama bieda – nasza. Najtrwalej i najpewniej, bo niezmiennie łączy nas wspólne niebezpieczeństwo, i to daje nam pewność, że nasza unia przetrwa wszystkie inne traktaty czy przymierza.

Narody nasze dojrzały do tej wielkiej sprawy. Zapoczątkujmy tu, na wolnej ziemi, w najkorzystniejszych warunkach, pracę dla zbliżenia wzajemnego i realizacji naszej unii – ojczyzny koniecznie, a wtedy wierzyć możemy, że pozbywszy się samowoli, pozbędziemy się i niewoli, i razem wolni będziemy. Wy i My”.
1   2   3   4   5   6   7   8   9   ...   28


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət