Ana səhifə

Materiały I Studia z Dziejów Stosunków Polsko- ukraińskich


Yüklə 2.21 Mb.
səhifə4/28
tarix24.06.2016
ölçüsü2.21 Mb.
1   2   3   4   5   6   7   8   9   ...   28

Razem czy osobno

Nacjonaliści ukraińscy w meandrach dziejów


1. Druga wojna światowa

W wyniku imperialistycznych działań Stalina i Hitlera doszło do rozpętania II wojny światowej. Do 17 września 1939 r. Ukraińcy w zdecydowanej większości byli lojalnymi obywatelami i żołnierzami państwa polskiego, oczywiście, oprócz nacjonalistów i komunistów. Działacze OUN widząc zbliżającą się wojnę, postanowili przy pomocy „sojusznika” a właściwie mocodawcy hitlerowskiego dążyć do budowy własnego państwa na ziemiach tzw. „Zachodniej Ukrainy” (Wołyń i Małopolska Wschodnia, wschodnia część lubelszczyzny i obecnego województwa rzeszowskiego). W porozumieniu z władzami III Rzeszy w Małopolsce Wschodniej miał powstać legion ukraiński złożony z 12 000 żołnierzy i 1200 oficerów. Miał on wywołać w dogodnym momencie rebelię antypolską. Do tego legionu miały dołączyć grupy bojowe szkolone w Niemczech. Hitlerowcy planowali utworzenie małego, nacjonalistycznego państwa ukraińskiego. Niemieckie rozkazy dotyczące rebelii zostały odwołane w wyniku układu Ribbentrop – Mołotow. Mimo porozumienia sojuszniczego, Sowieci do Polski nie wkraczali. Dlatego też 12 września 1939 r. feldmarszałek Wilhelm Keitl postanowił rozpocząć rebelię ukraińską, na co Adolf Hitler wyraził zgodę dopiero 14 września. Dzień później – 15 września szef wywiadu niemieckiego – Abwhery Wilhelm Canaris wydał polecenie wprowadzenia OUN do akcji. Agenci OUN pospieszyli ze Słowacji do Polski z odpowiednimi rozkazami Canarisa52. W tym samym czasie Canaris spotkał się z Andrijem Melnykiem – prowidnykiem OUN, który po tym spotkaniu zaczął przygotowywać listę członków przyszłego rządu ukraińskiego53. W tym właśnie momencie Sowieci 17 września 1939 r. przekroczyli granice Polski. Canaris wydał więc następny rozkaz: wstrzymać rebelię. Ale jak możemy przypuszczać , rozkazy te nie dotarły do wszystkich komórek OUN. Jak podaje Krzysztof Łada, według rozkazów niemieckich nacjonaliści mieli na kresach południowo – wschodnich sprawić polskim elitom krwawą łaźnię. Już 12 września Canaris stwierdził: „powstanie powinno być wywołane w taki sposób, że wszystkie gospodarstwa i domy mieszkalne Polaków spłoną, a wszyscy Żydzi zostaną zabici”54. Natomiast Erwin Lahousen, szef II oddziału Abwehry wyjaśniał później, iż: „jeżeli chodzi o Polaków, dotyczyło to głównie inteligencji i wszystkich osób, które posiadały narodową wolę oporu”55. Mimo odwołania rebelii przez Niemców, w wielu miejscowościach dożo do zbrojnych wystąpień bojówek OUN i mordów ludności cywilnej, uciekinierów z Polski Centralnej jak i żołnierzy. Podliczenia wielu historyków dotyczące tych mordów z jesieni 1939 r. należy obecnie podsumować, aczkolwiek wiemy, iż liczba ofiar przewyższy 5000. Wobec zagrożenia ze strony sojusznika sowieckiego członków OUN, Hitler wydał 25 września rozkaz, pozwalający „volksdeutschom i działaczom ukraińskim” na przekroczenie linii demarkacyjnej z Sowietami, czyli ucieczkę pod skrzydła niemieckie, w sytuacji, gdy ruch pozostałych uciekinierów został wstrzymany56.

Okupacja i podział ziem polskich pozwoliły części elit ukraińskich mieć iluzję realizacji swoich marzeń – dążeń do niepodległości. O nią walczyli nacjonaliści oraz działacze Ukraińskiej Republiki Ludowej. Jedynie ci ostatni reprezentowali legalny i uznany na forum międzynarodowym nurt niepodległościowy. Nacjonaliści z OUN, a później OUN-B i OUN-M uzurpowali sobie prawo do reprezentowania narodu ukraińskiego, często wbrew niemu, wymuszając posłuszeństwo terrorem.

Szowinistyczna ideologia oraz metody i środki, które stosowali nacjonaliści na drodze do niepodległości nie są, nie były i nie będą uznane przez etykę i kulturę chrześcijańskiej Europy. Ideologia ta i jej realizacja w praktyce, szczególnie w aspekcie dotyczą­cym mniejszości narodowych, jest nawet zbyt drastyczna jak na okrutną historię XX wieku.

Polacy też walczyli z zaborcami przez wiele pokoleń o odbudowę państwa. Ale autor nie zna przypadku mordowania żon czy dzieci oficerów rosyjskich czy pruskich lub tworzenia teorii totalnego wymordowania „okupantów”, co niestety konsekwentnie tworzyli i realizowali działacze OUN, propagujący swój demokratyzm po II wojnie światowej57.

Badania Kresów Wschodnich w PRL nie były prowadzone, a publikacje przedwojenne były niszczone. Dlatego narosło wiele uprzedzeń i mitów, wizji historii z pozycji własnej krzywdy, dzieciństwa, opowiadań rodziców czy z perspektywy własnej wsi, tym bardziej iż 1/3 Polaków ma w mniejszym czy większym stopniu korzenie kresowe. Takie spojrzenie na dzieje dotyczy nie tylko Polaków, ale i Ukraińców. Wielu Polakom Kresy południowo - wschodnie – Wołyń i Małopolska Wschodnia – kojarzą się tylko z okrutnymi zbrodniami UPA, morzem krwi i ekspatriacją, czyli porzuceniem, ucieczką i wypędzeniem z ojcowizny, swojej małej ojczyzny. Podobne skojarzenia ma część Ukraińców, co jest od wielu lat podsycane przez propagandę neobanderowską. To ostatnie stwierdzenie – banderowiec – jest w powojennej kulturze polskiej synonimem okrutnego zabójcy, mordercy fanatyka, który swoje straszne czyny dokonywał pod wzniosłym hasłem symbolu dążeń niepodległościowych Ukraińców – Włodzimierzowego trójzębu – tryzuba. Ten piękny normańsko-słowiańsko-ukraiński symbol walki stał się dla wielu Polaków synonimem okrutnej zbrodni, dokonanej na rozkaz OUN przez bojówki UPA. Znak ten w wyniku działań ideologów stał się symbolem zbrodni ludobójstwa. Ukraińskie dążenia niepodległościowe prowadzone przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i jej bojówki – Ukraińską Powstańczą Armię i Służbę Bezpeky OUN spowodowały męczeńską śmierć z ich rąk 120000 Polaków i wielu (takich badań się nie prowadzi) Ukraińców. Wielu Polaków stawia pytanie: dlaczego ukraińscy sąsiedzi mordowali swoich polskich sąsiadów, kumów, siostry, matki i żony Polki. Kto popchnął ich do tych czynów? Jaka idea i zbrodnicza ideologia zatruła dusze i umysły prostych chłopów ukraińskich. A może zostali do tego zmuszeni przez OUN, UPA i Służbę Bezpeky? Może było to następstwo propagowania ideologii nienawiści przez OUN? Czynników tych było więcej. Żyjący do dzisiaj bojówkarze z UPA szczycą się swoimi czynami. Nic nie zrozumieli z tej okrutnej lekcji historii, w której byli drobiną piasku.

Stan badań omawianego problemu nie przedstawia się imponująco. Temat oma­wiany przez autora, ze względów politycznych i ideologicznych, jak również ze strachu, przez historyków polskich traktowany był marginalnie. Niektórzy młodzi historycy kon­centrowali się na „wojnie polsko-ukraińskiej” na Kresach, co jest pojęciem z gruntu fałszywym. Czy można pisać o „wojnie” bezbronnych chłopów z Woły­nia czy Małopolski Wschodniej, pozbawionych elementu przywódczego? Czy któ­ryś z historyków odważy się pisać o „wojnie niemiecko-żydowskiej” w gettach i obozach zagłady? Pisanie o wojnie polsko-ukraińskiej jest celowym rozgrzeszaniem zbrodni i podnoszeniem prestiżu ukraińskich szowinistów spod znaku OUN-UPA. Problem ludobójstwa Polaków na Kresach, szczególnie na Wołyniu, ma już bogatą, literaturę, ale jest on daleki do wyczerpania. Dalsze badania to nie tylko liczenie zamordowanych, ale również kwestia dotarcia do dokumentów o innej proweniencji niż polska. Zbrodnie OUN-UPA w Małopolsce Wschodniej - dystryktu Galicja Generalnego Gubernatorstwa jak i ich upamiętnienie, czekają jeszcze na swojego rzetelnego autora, co z biegiem czasu jest coraz trudniejsze, tym bardziej, że polityka państwa polskiego w tym zakresie, mimo wielu pozornych gestów, jest niezrozumiała. Wyczerpująco na ten temat pisał Marian Malikowski58. Polityki polskiej i klimatu do badań w tym aspekcie nie ma. W zakresie tym wiele do zrobienia mają polskie instytucje naukowe. Na temat sto­sunków polsko-ukraińskich z tak bardzo drażliwego okresu II wojny światowej jak i lat powojennych po­winno powstać kilkadziesiąt doktoratów i kilkaset prac magisterskich, skupiających się na problemach wąskich, ale wyjaśniających całość.

W 2003 r. po miesiącach trudnych rozmów, parlamenty obu krajów Polski i Ukrainy przyjęły 9 lipca 2003 r. jednobrzmiące, kompromisowe „Oświadczenie w 60. rocznicę tragedii wołyń­skiej”. W obu parlamentach do ostatniej chwili opozycja starała się zmienić tekst oświadczenia. Parlamentarzyści polscy w kierunku jego zaostrzenia, ukraińscy - złagodzenia. Ukraińcom nie w smak było stwierdzenie, że UPA mordowała również w Małopolscy Wschodniej, w lubelskim i rzeszowskim, co świadczy o ich znajomości historii.

Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła oświadczenie w wersji uzgodnionej. Na 450 deputowanych, „za” głosowało 227 członków parlamentu - czyli zaledwie przewagą jedne­go głosu. W Sejmie długo dyskutowano na temat tragedii Polaków kresowych. Zwolennicy oświadczenia argumentowali, że rezygnacja ze sformułowań „O ludobójstwie na ludności polskiej” na rzecz słów o „tragedii ludności polskiej”, a także „o tragedii obu narodów” ma umożliwić pojednanie, co według autora jest nie tylko iluzją, ale fałszowaniem historii w imię antypolskich interesów. Oświadczenie poparło 323 posłów, „przeciw" było aż 35.

Dwa dni później, 11 lipca w Pawliwce (w okresie przynależności do RP Poryck) prezydenci Polski i Ukrainy złożyli hołd pomordowanym. Po wystąpieniu Leonida Kuczmy pozostało jednak uczucie nie­dosytu. Mimo tego było to duże osiągnięcie. Został postawiony pierwszy krok w kierunku ukraińsko-polskiego pojednania, mimo że nie padło słowo „przepra­szam”. Ukraińcy, nareszcie dowiedzieli się gorzkiej prawdy. Do tej pory informacje o ludobójstwie Polaków przez OUN-UPA traktowano jako polską i komunistyczną propagandę. Nie chodzi więc tylko o przeprosiny czy o pokajanie się żyjących jeszcze zbrodniarzy, ale o zrozumienie, jak powiedział Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych naro­dów, są tylko zbrodnicze ideologie”, jak w tym wypadku, ideologia ukraińskiego integralnego nacjonalizmu, jako narodowa, ukraińska odmiana faszyzmu.

W roku 2003 również w Polsce obchodziliśmy 60 rocznicę ludobójstwa popełnionego na Polakach przez Organizację Ukra­ińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię na Woły­niu i w Małopolsce Wschodniej.

Dopiero w lipcu 2003 roku do szerokiej świadomości społecznej w obu krajach, powoli zaczęła docierać prawda o tych tragicznych latach II wojny światowej, krwa­wych dniach i czerwonych nocach, kiedy to ukraińskie, nacjonalistyczne bojów­ki UPA, Służby Bezpeky Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (SB-OUN) i Samooboronni Kuszczewi Widdiły (SKW), czyli oddziały pomocnicze UPA zło­żone z chłopów ukraińskich (popularna nazwa - siekiernicy) wymordowały w sposób niesłychanie okrutny i wyróżniający w historii Europy ponad 100 000 Polaków, za to. że byli Polakami i tysiące Ukraińców za to, że jako chrześcijanie pomagali ofiarom polskim i ukraińskim. Członkowie OUN-UPA – zbrodniarze, o których wielu współczesnych dzia­łaczy ukraińskich mówi, że to „chluba i sława” Ukrainy, wcześniej jako policjan­ci ukraińscy czy szucmani w służbie hitlerowskiej, przeszli „chrzest bojowy”, mordując na rozkaz niemiecki setki tysięcy Ży­dów w gettach Wołynia i Małopolski Wschodniej oraz obozach koncentracyjnych, jak np. Sobibór i Buchenwald. Była to dla nich swoista „praktyka” przed realizacją głównego celu postawionego przez I Kongres OUN z 1929 roku - usunięcia „obcych”, czyli depolonizacji tzw. etnicznych ziem ukra­ińskich. Celem było utworzenie zgodnie z duchem własnej ideologii totalitarnego, nacjonalistycznego państwa ukraińskiego bez „cużynców – obcych, „zajmańców” – okupantów, czyli Polaków, Żydów, Rosjan na tzw. ukraińskich ziemiach etnicznych. Te, według nacjonalistów ukraińskich tzw. ukraińskie ziemie etnicz­ne, sięgały według nich na wschodzie po dzisiejszą Czeczenię, a na zachodzie aż po Nowy Sącz59. Były to roszczenia z punktu widzenia historycznego, polityczne­go i etnograficznego zupełnie bezzasadne. Nacjonaliści ukraińscy marzyli, dą­żyli, i dalej dążą, pomijając uwarunkowania geopolityczne i skutki wojny, do utworzenia imperium o powierzchni ponad l mln km2, które miało mieć decydujący głos w Europie Środkowo-Wschodniej. Aby je zbudować zgodnie z uchwałami OUN, postanowiono przeprowadzić „rewolucję narodową” i usunąć w pierwszym rzędzie najsłabszych wrogów, czyli głównie polskich chłopów z Wołynia i Małopolski Wschodniej. Motorem ludobójstwa byli Ukraińcy wychowani w toku działań szkoleniowych OUN – czyli ideologii integralnego nacjonalizmu ukraińskiego, jako wyższej i samorodnej formy faszyzmu.

Kim byli ci określający się mianem niepodleglościowców ukraińskich, którzy w celu utworzenia jednoetnicznego państwa, podjęli decyzję dokonania jednej z największych i najbardziej przemilczanych zbrodni ludobójstwa z lat II wojny światowej? Byli to głównie oficerowie i inteligenci ukraińscy, wywodzący się z terenów byłej austriackiej Galicji, wykształceni w uczelniach polskiego Lwowa. Byli to również starzy działacze OUN. wywodzący się z Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO), którzy przygotowali teoretycznie i ideologicznie grunt pod budowę niepodległe­go, nacjonalistycznego państwa, a w związku z tym. jak to eufemistycznie na­zwali, postanowili „usunąć” obcych z ziem uznawanych przez nich za ukraiń­skie. Akcję ludobójstwa przeprowadzono już po rozłamie na „starych” OUN-M i „młodych” - OUN-B. Wykonawcami byli „młodzi rewolucjoniści” - banderow­cy, czy jak pisał o nich Bohdan Osadczuk - czerń nacjonalistyczna - niedoszli absolwenci szkól wyższych, uczniowie szkół średnich, chłopi, kobiety wiejskie i młodociani, często mający 15 lat.

Wybitny duchowny ukraiński, biskup greckokatolickej diecezji stanisławow­skiej Hryhoryj Chomyszyn, już w roku 1933 tak pisał o ideologii OUN: „Nacjo­nalizm ten (OUN- Cz.P.) należy uważać za największą aberrację umysłu ukraiń­skiego, za coś gorszego od pogaństwa (...) nacjonalizm począł u nas przybierać cechy ducha pogańskiego, albowiem wprowadza pogańską etykę nienawiści, nakazując nienawidzić wszystkich, którzy są innej narodowości. (...) Co gorsza na tle nacjonalizmu ukraińskiego pojawiły się oznaki pewnego rodzaju satani­zmu”60. Była to opinia ukraińskiego duchownego, wielkiego patrioty własnego narodu, napisana w 1933 r., czyli dziesięć lat przed ludobójstwem Żydów, Pola­ków, Rosjan i Ukraińców.

Wielu nieświadomych stanu rzeczy zadaje sobie pytanie: dlaczego bande­rowcy podjęli taką decyzję w lutym 1943 r.? Czy rozkaz o rozpoczęciu depolonizacji Wołynia i Małopolski Wschodniej był dla nich aktem patriotyzmu, czy też wynikiem zakłamania historycznego, brakiem rozeznania politycznego, czy też może wynikiem agenturalnej działalności wtyczek niemieckich, czy sowiec­kich w OUN? To ostatnie stwierdzenie możemy stanowczo odrzucić, aczkolwiek ludobójstwo na Polakach czyli depolonizacja Wołynia i Małopolski Wschodniej leżała w interesie imperialistycznego Związku Sowieckiego. W ta­kim razie czy był to wynik fałszywego wykształcenia historycznego? W dużym stopniu tak. Już od połowy XIX wieku, kiedy zaczął się kształtować naród, naj­pierw ruski w Galicji, a od I wojny światowej - ukraiński, inteligencja ukraińska oparła jego budowę na fałszywych przesłankach historycznych. Tak jak w XIX wieku Henryk Sienkiewicz pisał „Trylogię” ku pokrzepieniu serc Polaków, często świadomie rozmijając się z prawdą historyczną, tak też było wśród elit ukraińskich. Kresy Wschodnie Polski historycznej są postrzegane w literaturze polskiej jako arkadia. Ale były one tym sielskim rajem tylko dla nielicznych dzieci polskiej szlachty61. W celu budowy nowoczesnego narodu, historycy ukraińscy pisali historię Rusi i Ukrainy czy też tworzyli nawet syntezy, bez przeprowadzenia badań źródłowych. Z opraco­wań tych, w których legendy i marzenia o wielkości oderwane od prawdy przeplatały się ze sobą, wyciągano wnioski, budowano mity o wielkości narodu ukraińskiego w dziejach Niestety, ten proceder wśród części historyków ukraińskich trwa do dzisiaj62. Z fałszywej historii jest tylko krok do fałszywych wniosków, na których mogą oprzeć się działacze polityczni, podejmujący decyzje w oparciu o fałszywe przesłanki i wnioski historyczne, jak i jednostronną, skąpą bazę źró­dłową.

Tak też było z „działaczami” z OUN. Byli oni wychowani na fałszywej historii i na własnych, nacjonalistycznych publikacjach, siejących nienawiść i zalecających bezwzględne w skutkach działanie wobec „obcych”. Ale Polacy na Kresach Wschodnich nie byli ludźmi obcymi. Polacy ginęli na Kresach Wschodnich w swoich własnych domach i zagrodach. Polska nie podbi­jała orężem tych ziem, lecz przyłączyła je do Królestwa Polskiego – Korony, drogą powią­zań dynastycznych (Kazimierz Wielki) czy też woli jej elit (Unia Lubelska i pety­cje szlachty wołyńskiej z tego okresu). Słowianie zachodni mieszkali na terenie Grodów Czerwieńskich, późniejszej Rusi Czerwonej już w VIII - X wieku. Pisząc fałszywą historię jak i przepojone jadem nienawiści do obcych, publikacje i instrukcje OUN, nacjonaliści ukraińscy wpadli we własne sidła, z których pod presją bieżącej polityki nie umieją wyzwolić się do dnia dzisiejszego. Dotyczy to również ludo­bójstwa OUN-UPA popełnionego na Polakach, Żydach, Rosjanach i Ukraińcach. Publikacje ukraińskie, zdomino­wane przez neobanderowskich historyków kluczą, kręcą, zwalają winę na wszyst­kich i wszystko, tylko nie na OUN. To zakłamanie na Ukrainie i wśród części licznej inteligencji ukraińskiej w Polsce trwa do dnia dzisiejszego. Jednocześnie różne, ukraińskie ośrodki, nie tylko naukowe, usiłują obarczyć winą za zbrodnie cały naród ukraiński, aby zdjąć część winy z ruchu nacjonalistycznego. Jest to okłamywanie własnego narodu i następne fałszowanie historii.

Jak twierdzi wybitny historyk francuski Daniel Beauvois współczesna historiografia ukraińska jest w dalszym ciągu wypaczona przez koniunkturalne poglądy polityczne. Autor podziela ten pogląd.

Nacjonaliści ukraińscy w Polsce są bardzo nieliczni a na Ukrainie rosną w siłę. Są niesłychanie głośni medialnie. Mają wpływowych popleczników wśród bardzo licznej inteligencji ukraińskiej w Polsce, realizującej politykę niezgodną z interesem Polski i Ukrainy. Znają prawdę, ale nie chcą jej przyjąć i nie przechodzi im ona przez usta. Czyżby nie wiedzieli, że prawda wyzwala jak spowiedź, a kłamstwo historyczne powoduje wzrost kompleksów narodowych, agresywność i nienawiść.

Polacy dobrze wiedzą, że pamięć nie musi być ciężarem. Może być wyzwo­leniem sumienia, na którym należy budować przyszłość. Każdy naród ma wła­sne doświadczenia historyczne, dlatego pamięci tej nie można wkładać do jed­nego worka. Nie może być na temat ludobójstwa Polaków dwóch prawd: pol­skiej i ukraińskiej, co często przybiera postać licytacji liczby ofiar. Nie możemy też patrzeć na historię przez pryzmat polityki, zapominać o wartościach ogólno­ludzkich i etyce chrześcijańskiej, na której wyrosła Europa łacińska i grecka.

Musimy jasno powiedzieć, że legalnym i uznawanym na arenie międzynaro­dowej był tylko rząd Ukraińskiej Republiki Ludowej na uchodźstwie, urzędują­cy najpierw w Tarnowie, Warszawie, a później w Paryżu. Rządy tworzone przez OUN były uzurpatorskie. Nie miały poparcia ani państw europejskich, ani wła­snego narodu. Było to zwykle partyjniactwo. Mimo, że OUN nie wykazywała żadnych cech przynależnych partii politycznej. Była to organizacja, na której określenie dzisiaj możemy użyć tylko jednego słowa „terroryści”.

Na emigracji politycznej, na Zachodzie, nacjonaliści ukraińscy w celu popra­wy własnego wizerunku zaczęli utożsamiać pojęcie „nacjonalizm” z patrioty­zmem narodowym. Doprowadzili do tego, że obecnie nacjonaliści ukraińscy na Ukrainie i w diasporze używają zamiast słowa narodowy, patriotyczny, słowo nacjonalistyczny. Ci, którzy nie są nacjonalistami, nie są więc według nich pa­triotami, co jest kolejnym nietaktem wobec własnego narodu. Nacjonaliści ukraińscy oficjalnie twierdzili i dalej twierdzą, że tylko oni na­prawdę kochali i kochają własny naród i wszystko co robili i robią było i jest czynione dla dobra własnego narodu i jego historii. W rzeczywistości nacjona­liści nigdy nie byli w stanie pokochać własnego narodu takim, jakim on był i jaki jest. Są i byli pełni kompleksów wobec własnego narodu oraz wo­bec swoich sąsiadów - narodów historycznych: Rosjan, Polaków czy Węgrów. To spowodowało wzrost agresywności przy tworzeniu teorii budowy państwa nacjonalistycznego i znane nam skutki z lat II wojny światowej.




2. Czy aby razem do zjednoczonej, łacińskiej Europy

Nacjonaliści ukraińscy przez II wojną światową byli tylko małą, kadrową grupą wśród swego narodu. Na drugim biegunie stała inteligencja wychowana na ideałach demokracji zachodnioeuropejskiej – austriackiej – a później polskiej. Jednym z takich działaczy był Wołodymyr Sołowij (1892-1958). Urodził się we Lwowie, z ojca Tadeusza i Kamilli Rieger. Ojciec był zatrudniony jako radca prawny w Galicyjskim Banku Koronnym. Wołodymyr dwa lata uczył się w szkole średniej w Anglii i studiował we Lwowie, Krakowie i we Wrocławiu. W młodości poznał Austro – Węgry, Włochy, Rumunię, ziemie Polski historycznej, Rosję w czasie rewolucji, Niemcy, Czechosłowację, Gruzję i Ukrainę okresu przełomu 1918 – 1920. Ożeniony z Polką.

Jako niespełna 30 letni działacz polityczny pracował w misji dyplomatycznej Ukraińskiej Republiki Ludowej (petlurowskiej) w Kopenhadze. W II Rzeczpospolitej był właścicielem małego folwarku. Jako działacz szczebla powiatowego UNDO był kandydatem w wyborach sejmowych 1935 r. Ostatecznie do Sejmu się nie dostał. Jesienią 1939 r. udał się na emigrację do Francji. Już w październiku tego roku wszedł w skład Komitetu Ukraińskiego w Paryżu („Comité Ukrainienne”). Prezesem tego Komitetu był Ołeksander Szulhyn, wiceprezesi to: gen. O.Udowiczenko i W. Sołowij, J. Kowżenko jako sekretarz oraz członkowie – J. Radycziw, M. Dowżenko i M. Kowalśkyj. Celem tego komitetu było zjednoczenie organizacji ukraińskich na świecie po stronie alianckiej. Ich działania spotykały się z przeciwdziałaniem OUN. Na spotkaniu w Rzymie z delegatem Prowidu OUN, A. Melnykiem, Sołowij nie obronił swego zdania. Uległ racji OUN. Już w lutym 1940 r., Solowij stał się zwolennikiem Sobornej (Zjednoczonej) Ukrainy, co prawda nie takiej, jaką uczynił ją Stalin.

Emigracja Ukraińska w Rumunii również została przez niego przekonana do faktu zjednoczenia tzw. ziem ukraińskich przez Sowietów. Musimy stwierdzić, iż Sołowij, który miał być ogniwem łączącym rząd polski we Francji w 1940 r. z emigracją ukraińską, zdradził swoich mocodawców.

Po okupacji Francji przez III Rzeszę przedarł się przez Portugalię do Wielkiej Brytanii. Wobec jego nielojalności, ambasada polska w Lizbonie nie chciała sfinansować jego podróży do Londynu. Na terenie Anglii działał w organizacjach ukraińskich, pomagającym żołnierzom ukraińskim z armii polskiej i kanadyjskiej oraz jeńcom. W październiku 1944 r. przedstawił Ministrowi Obrony Narodowej gen. Marianowi Kukielowi memoriał, w którym wyłożył konieczność utworzenia w MON Referatu Ukraińskiego. Precedens został już utworzony poprzez powołanie Referatu Żydowskiego. Ponieważ szacowano liczbę Ukraińców w PSZ w Wielkiej Brytanii, we Włoszech i na Bliskim Wschodzie na ok. 2500 żołnierzy, postanowiono utworzyć Biuro Opieki, gdyż wielu Ukraińców miało trudności z identyfikacją narodową i czuło się zagubionych moralnie i ideowo. Dotyczyło to szczególnie jeńców Ukraińców – byłych żołnierzy ochotników z armii niemieckiej. W tej sprawie Wołodymyr Sołowij współpracował z Prezesem Stowarzyszenia Samopomocy Ukraińców w Wielkiej Brytanii, byłym posłem BBWR z Wołynia Nikitą Bura oraz prawosławnym biskupem Sawą. Po zakończeniu wojny i powołaniu Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia, dążył do umieszczenia oficera narodowości ukraińskiej w Inspektoracie Generalnym PKPR. Na tę propozycję nie wyraziły zgody brytyjskie władze wojskowe.

Sołowij wobec trudności ze znalezieniem pracy na terenie Wielkiej Brytanii, a był już w podeszłym wieku (60 lat), w 1952 r. wyemigrował do Kanady, gdzie pracował w administracji Sir George Williams College. Zmarł w Montrealu 15 listopada 1958 roku63.

W II RP W. Sołowij był znany, jako dziennikarz piszący artykuły w organie UNDO „Diło”. W lutym 1942 r. napisał artykuł pt. „Wy i My”, który oddał do druku w wydawanych, w Londynie „Wiadomościach Polskich”64. Ponieważ artykuł ten miał silny wydźwięk antysowiecki, nie został dopuszczony do druku przez brytyjską cenzurę wojenną. Kierownik Działu Narodowościowego Ministerstwa Informacji i Dokumentacji Stanisław Paprocki zasugerował 7 marca 1942 r., aby artykuł ten przekazać w formie listu członkom Rady Narodowej, w Londynie. Jest to odręczna notatka, na pierwszej stronie artykułu. Została ona napisana 7 marca 1942 r. Czy tak się stało, nie wiemy. Artykuł ten ma tak dużo pozytywnych treści, iż warto go również zaprezentować współczesnemu czytelnikowi, po to, aby współpraca polsko – ukraińska nie była w dalszym ciągu jednostronna. Warto zwrócić uwagę na logikę przewidywania politycznego Sołowija. Idea wspólnej pracy i walki urzeczywistniła się na kijowskim Majdanie, dając przykład Europie i wywołując nienawiść imperialnej części elit rosyjskich. Tak jak się można było spodziewać, Pomarańczowa Rewolucja doprowadziła do zmiany władzy i zniesienia cenzury w mediach. Jest to w zasadzie pierwszy, wielki krok na drodze do budowy demokratycznej Ukrainy, ale droga jest jeszcze długa, ciężka i daleka.

Po ostatnich wyborach parlamentarnych na Ukrainie, które wyeliminowały partie „kanapowe”, droga do demokratycznego rozwoju stanęła otworem. Nadszedł czas zasypywania wrogości Ukraińców wschodniaków do zachodniaków, rezonów do Moskali itp. Ukraina może wreszcie budować przyszłość, czy elity lwowskie w końcu zrozumieją, iż nadszedł czas budowania i porzucenia marzeń nacjonalistycznych Zakerzonii Chołmszczynie i Łemkowynie czy zapadnym bastionie Ukrajiny – Peremyszlu. Czy pójdziemy razem do demokratycznej i zjednoczonej Europy czy też Ukraińcy z tzw. Zachodniej Ukrainy będą marzyć o cudzych ziemiach, zamiast zagospodarowywać to, co do nich należy. Droga jest daleka, ale idźmy nią razem, w dobrej wierze, bez szowinistów, którzy muszą zostać wyrzuceni na śmietnik historii. Przyjmijmy wizję polityczną Sołowija.

1   2   3   4   5   6   7   8   9   ...   28


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət