Ana səhifə

Materiały I Studia z Dziejów Stosunków Polsko- ukraińskich


Yüklə 2.21 Mb.
səhifə16/28
tarix24.06.2016
ölçüsü2.21 Mb.
1   ...   12   13   14   15   16   17   18   19   ...   28

Wybory prezydenckie na Ukrainie

w świetle wybranych tytułów polskiej prasy




  1. Uwagi wstępne

Wiedza społeczeństwa polskiego na temat Ukrainy i stosunków polsko – ukraińskich, zwłaszcza w dziejach najnowszych jest bardzo słaba, a po drugie zniekształcona i zakłamana. Przez okres PRL zajmowano się tymi sprawami bardzo mało (i to dopiero pod koniec tego okresu) a sytuacja polityczna Polski pod dominacją sowiecką nie sprzyjała badaniu tych kwestii, gdyż musiałoby się „przy okazji” to wiązać z ukazaniem zbrodniczej roli ZSRR w stosunku do Polaków, a także i Ukraińców zamieszkałych na Kresach Wschodnich. Podobna była sytuacja, jeśli chodzi o badanie stosunków polsko – ukraińskich w czasie II wojny. Po II wojnie istniała bowiem oficjalnie, formalnie w sposób zadekretowany przez Moskwę „zaprzyjaźniona” z Polską USSR, po co więc „grzebać” w tragicznej historii Polaków kresowych i stosunku do nich Ukraińców czy Sowietów. A ponadto archiwa były niedostępne. Penetracja archiwów mogłoby ukazać, że ZSRR odegrał złą w nich rolę i tak naprawdę była mu na rękę eksterminacja ludności polskiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Później w okresie 16 – lecia III RP polityczne względy utrudniały podejmowanie tego typu badań, gdyż dzisiejsza Ukraina – wiadomo – partner strategiczny i przyjaciel zadekretowany przez USA, Giedroyciową paryską „Kulturę”, „Wolną Europę” i J. Nowaka - Jeziorańskiego więc nie wypada „rozdrapywać ran”, „grzebać w przeszłości” jak wskazywali politycy z kręgu Unii Wolności, jak np. Michnik, Kuroń, Małachowski, Czech, Onyszkiewicz i inni, a także sam prezydent Kwaśniewski, którego doradcą w sprawach ukraińskich został... były członek OUN – frakcji Melnyka, student Uniwersytetu Berlińskiego w czasie wojny, antypolsko nastawiony Bogdan Osadczuk – odznaczony przez Kwaśniewskiego Orderem Orła Białego, który to nadawany był kiedyś za wybitne zasługi dla Polski! Dziś (w okresie III RP), kiedy obydwa kraje są niepodległe w Polsce mało historyków zajmuje się tymi kwestiami, a jeśli już, to przekłamuje ten okres skłaniając się ku interpretacji Ukraińców (w tym zwłaszcza związanych z szowinistyczną OUN – UPA). Niewielu polskich historyków pisze na ten temat prawdę i całą prawdę a sporo półprawd i przemilczeń1. Powojenna historiografia ukraińska była zdominowana przez interpretacje sowieckie a dzisiejsza – przez punkt widzenia OUN – UPA. W podobnym duchu uprawiają historię wzajemnych stosunków historycy ukraińscy w Polsce2.

Historią zagłady ludności polskiej na Kresach i w ogóle stosunków polsko – ukraińskich zajmowali się więc w Polsce raczej politycy (w tym doradcy prezydenta), parlamentarzyści oraz dziennikarze. Wykazując się bardzo słabą znajomością faktów na ten temat wybierali i oceniali fakty i zjawiska, na których się w ogóle nie znali. Podporządkowywali swoje artykuły politykom dokonują zamazywania, zniekształcania, przeinaczania faktów historycznych, nie ukazywali tych aspektów prawdy, która mogłaby ich zdaniem „urazić stronę ukraińską”. Najgorszą pod tym względem robotę wykonała (i wykonuje nadal) „Gazeta Wyborcza” redagowana przez historyka A. Michnika, dla którego prawda historyczna ma chyba mniejsze znaczenie niż propaganda, a trudno przypuszczać, iżby nie wiedział, co się naprawdę działo z Polakami na Kresach Wschodnich w czasie II wojny3. Inne gazety i czasopisma związane z Unią Wolności i w ogóle z pookrągłostołowym establishmentem szły jej śladem. W ten sposób czytelnicy dowiadywali się, że były jakieś „bratobójcze walki polsko – ukraińskie”, „wydarzenia wołyńskie”, „konflikty polsko – ukraińskie”, ewentualnie „akcje antypolskie” itp. Natomiast Polacy przez stulecia uciskali Ukraińców, a w czasie okupacji niemieckiej kolaborowali z Niemcami przeciw Ukraińcom, aż wreszcie w czasie wojny „czara goryczy” się przepełniła i w tzw. wydarzeniach wołyńskich naród ukraiński przepędził polskich panów – polskich okupantów ze swojej ziemi4. Tak bowiem wygląda najbardziej powszechna dziś na Ukrainie interpretacja zagłady ludności polskiej na Kresach południowo – wschodnich II RP5. I zbliżoną do niej interpretację za „Gazetą Wyborczą” podawało wiele innych gazet i czasopism w Polsce.

Nadal zaś milczy na ten temat zdecydowana większość profesjonalnych polskich historyków. Powstają wprawdzie podręczniki czy inne opracowania stosunków polsko – ukraińskich, ale te tematy albo są załatwiane bardzo krótko i pobieżnie, albo opisywane są w języku eufemizmów6. Nic więc dziwnego, że w okresie przygotowań do obchodzenia rocznicy w Porycku – Pawliwce tych „wydarzeń wołyńskich” ponad połowa dorosłych Polaków (wg sondażu CBOS-u z czerwca 2003 roku) nie wiedziała w ogóle co się wówczas działo i o jaką rocznicę chodzi. Zresztą i w czasie samych uroczystości otwarcia pomnika temu poświęconemu nie obeznany dobrze z historią tego okresu Polak czy Ukrainiec – widz, czytelnik nie mógł się zorientować o co chodzi, poza tym, że były jakieś tragiczne wydarzenia, ludzie ginęli po obu stronach, choć nie wiadomo jacy: wojskowi, cywile? Nic nie mówi też napis na pomniku poświęcony rocznicy (zresztą w ostatniej chwili zmieniony) a mianowicie: „pamięć, żałoba, jedność”.

Co więcej dowiedzieli się przeciętni Polacy o Ukrainie z mediów poza tym, że jest to nasz strategiczny partner, sojusznik (przeciw komu) i przyjaciel, z którym powinniśmy sobie ułożyć dobre stosunki? Powstaje pytanie czy tylko my, a Ukraińcom ma na tym nie zależeć? Inne pytanie: czy tylko Polacy jako ofiary mają zabiegać o pojednanie skoro ze strony ukraińskiej brak tych, którzy przyznali by się do ludobójstwa na polskiej ludności cywilnej i prosili o przebaczenie? Trudno chyba znaleźć większą hipokryzję przy okazji jakichś uroczystych „pojednań” i przeprosin. Trudno posądzać Kuczmę, żeby nie wiedział w czym rzecz. Trudno też posądzać o to obecnego prezydenta a wówczas premiera Juszczenkę, który dwa tygodnie po tych uroczystościach w Porycku – Pawliwce otwierał uroczyście w Równem i przemawiał w czasie odsłonięcia pomnika Kłyma – Sawura (Dmytra Klaczkiwśkiego) dowódcy UPA w czasie wołyńskich rzezi chwaląc jego bohaterstwo. (Była również na tej uroczystości Julia Timoszenko)7. Trudno zatem zrozumieć nagły zwrot uczuć w kierunku przyjaźni W. Juszczenki do Polaków, który ponadto w czasie uchwalania przez ukraiński parlament uchwały pojednawczej w czerwcu 2003 r. (przeszła ona tam zaledwie jednym głosem) głosował przeciw niej. Ale to drobnostka dla naszych polityków – amatorów sterowanych w tym aspekcie przez USA i ich interesy w Europie Wschodniej. A tymczasem USA daleko a Rosja… blisko.

Najwięcej o Ukrainie dowiedzieli się jednak Polacy w czasie wyborów prezydenckich na jesieni 2004 roku. Choć może nie tyle o Ukrainie, ile o „pomarańczowej rewolucji”, i o tym, że popiera ją cały postępowy świat, i że nasi politycy i parlamentarzyści popierali ją szczególnie, że przewodził jej kandydat na prezydenta W. Juszczenko były premier powołany przez Kuczmę, który nagle okazał się być złym mimo, że wcześniej był tak hołubiony przez prezydenta Kwaśniewskiego oraz Julia Timoszenko – miliarderka powiązana z mafiami paliwowymi, która nagle okazała się być ukraińską patriotką. Widzowie, czytelnicy i słuchacze nie dowiedzieli się więc wiele o Ukrainie, ale o tym, że to „dobra rzecz” ta pomarańczowa rewolucja, że jest skierowana przeciw wpływom Rosji, i że należy ową rewolucję bezwzględnie i bezwarunkowo popierać, tak jak to robią polscy politycy. Ale już śladowo pojawiały się w polskiej prasie artykuły poważniejsze, wskazujące na możliwe niekorzystne dla Polski konsekwencje takiego zaangażowania polskich polityków. Tego typu artykuły można było tylko znaleźć w „Przeglądzie” i niskonakładowym „Najwyższym Czasie”. „Polityka” zajęła bardziej wyważone stanowisko, ale widać było to tylko w dwóch – trzech artykułach.

W tych entuzjastycznych artykułach na temat pomarańczowej rewolucji dało się zauważyć sporo manipulacji, podobnie jak i w polskiej telewizji. Widać to było choćby poprzez odpowiednie ujęcia kamer telewizyjnych wybierających młode, ładne dziewczęta entuzjastycznie popierające Juszczenkę, śmiejące się lub płaczące na znak poparcia dla niego. Sympatycy Janukowycza pokazywani byli z jak najgorszej strony: prości „robole” z Zagłębia Donieckiego, chuligani rzucający kulami śniegu czy kamieniami w swoich przeciwników, skandujący niecenzuralne słowa, pokazujący „gesty Kozakiewicza” itp. Podświadomie miał więc polski widz – czytelnik wiedzieć co jest czarne a co białe, bez cienia szarości, bez próby skłonienia go do własnej refleksji jak w klasycznym westernie lub kryminale, kiedy dobrze wiadomo, kto jest przestępcą, a kto z nim walczy, kto wymierza sprawiedliwość, a kto łamie prawo.

Współczesne społeczeństwa, a zwłaszcza ludzie przeciętni większość informacji zdobywają przez media. Tak jest również w zakresie informacji o wydarzeniach politycznych. Największą rolę w tym zakresie odgrywa dziś telewizja. Trudno byłoby jednak badać przekazy telewizyjne choćby ze względów technicznych. Postanowiliśmy zatem przyjrzeć się przekazom prasowym, choć prasa jest raczej drugim po telewizji środkiem oddziaływania na społeczeństwo ale stwarza większe szanse na refleksję. Wzięliśmy do analizy zarówno dzienniki jak i tygodniki tak wysoko jak i niskonakładowe. Z powodu ograniczonych możliwości czasowych i technicznych wybraliśmy do analizy 3 dzienniki i 2 tygodniki a mianowicie: „Gazetę Wyborczą”, „Rzeczpospolitą”, „Nasz Dziennik”, „Politykę” i „Najwyższy Czas”. Chcieliśmy także aby były to gazety i czasopisma, które w przybliżeniu reprezentują najważniejsze nurty ideowe i polityczne. Wstępny ich ogląd wskazywał na to, że będzie w nich znaczne zróżnicowanie stanowisk, w tym zwłaszcza pomiędzy „Gazetą Wyborczą”, „Rzeczpospolitą” i „Polityką” a „Naszym Dziennikiem” i „Najwyższym Czasem”. Nie całkiem się to sprawdziło (ale o tym w tekście). Pod względem ilościowym starano się przeanalizować wszystkie artykuły, natomiast analizę jakościową przeprowadzono w oparciu o te największe. Ze względów technicznych nie zamieszczamy zdjęć z prasy, które mogłyby lepiej wspierać pewne tezy. Było ich bardzo dużo – kilkaset a jeszcze więcej artykułów.

W tym artykule chcieliśmy odpowiedzieć na następujące problemy badawcze (pytania):


  • Jakim zainteresowaniem wybranych tytułów polskiej prasy cieszyły się wybory prezydenckie na Ukrainie a zwłaszcza „pomarańczowa rewolucja”?

  • Które tytuły poświęciły najwięcej i najmniej miejsca tym wydarzeniom?

  • Jakie treści były najczęściej eksponowane w poszczególnych tytułach?

  • Jak były interpretowane przez nie określone wydarzenia?

  • Czy i na ile były to przekazy w miarę obiektywne?

  • Jakie formy (gatunki dziennikarskie) były w nich najczęstsze?

  • Jak były postrzegane przez poszczególne tytuły zachowania polskich polityków uczestniczących w wydarzeniach na Ukrainie?

  • W jakim kierunku starały się poszczególne tytuły urabiać polskiego czytelnika?

W stosunku do tych pytań sformułowano pewne hipotezy oparte po pierwsze na ogólnej wiedzy na temat polityki określonych środowisk ideowych i politycznych w Polsce, a po drugie, na wstępnej analizie poszczególnych tytułów.

Sformułowano więc następujące hipotezy:



  • Wybory na Ukrainie spotkały się w polskiej prasie z bardzo dużym zainteresowaniem nie notowanym chyba w przypadku żadnego innego wydarzenia politycznego w ciągu ostatnich lat.

  • Najwięcej miejsca tym wydarzeniom poświęcą dwa dzienniki; „Gazeta Wyborcza” i „Rzeczpospolita”. Pierwsza z tego powodu, że jej środowisko kształtuje od wielu lat poglądy na temat Ukrainy oraz wpływa czynnie na politykę polskiego rządu i prezydenta. „Rzeczpospolita” natomiast jest dziennikiem „rządowym” a rząd przejawiał dużą aktywność polityczną i zaangażowanie w polską politykę w stosunku do Ukrainy. Znacznie mniej miejsca poświęci temu „Nasz Dziennik” (co ma również związek ze standardową objętością tej gazety). Tygodniki ze swojej natury mnie mogą poświęcić tym wydarzeniom miejsca, ale ich materiały będą miały charakter bardziej publicystyczny, komentatorski, wyważony i krytyczny.

  • Materiały zamieszczone przez poszczególne tytuły będą się znacznie różnić od siebie. Najbardziej krytyczne stanowisko w stosunku do zachowań władz polskich zajmie „Najwyższy Czas”. Za tym zdaje się przemawiać jego ogólnie opozycyjna w stosunku do pookrągłostołowego establishmentu opcja i prezentowana w nim dotychczasowa krytyka polskiej polityki zagranicznej.

  • Treść zamieszczonych przez poszczególne tytuły artykułów będzie ściśle związana z opcją ideowo – polityczną poszczególnych redakcji.

  • Najbardziej wyraźne, jednoznaczne, bezkrytyczne, bezwarunkowe wręcz i entuzjastyczne w stosunku do kandydata na prezydenta W. Juszczenki zajmie „Gazeta Wyborcza”.



  1. Metodologia badań

Celem podjęcia badań jest poznanie stosunku polskiej prasy, reprezentowanej przez wybrane tytuły, do wyborów na Ukrainie w 2004 roku. Cel ten, w świetle rezonansu, jaki wydarzenia na Ukrainie wywołały w Polsce, a także na świecie, wydaje się być uzasadniony, tym bardziej, że dla interesów Polski system polityczny panujący u naszego wschodniego sąsiada i jego aspiracje, są kwestią o doniosłym znaczeniu. Mimo dużej wagi, jaką poruszany temat stanowił dla Polaków, nie spotkał się on z dostatecznym zainteresowaniem ze strony przedstawicieli polskiej nauki, szczególnie zaś ze strony socjologów, choć stwarzał szerokie pole do badań.

Ocena wydarzeń na Ukrainie przez polską prasę przeważnie kształtowała się raczej „biegunowo”, jakkolwiek owe bieguny nie były równe; albo całkowicie popierano kandydata opozycji Wiktora Juszczenkę, „pokojową rewolucję” i zaangażowanie w nią Polski, albo wytykano mu popieranie antypolskich organizacji, a polskim politykom odradzono zbyt daleko idące wkraczanie w wewnętrzne sprawy ościennego niepodległego państwa. Opinii pośrednich było niewiele. Jeśli chodzi o gazety, przeważały opinie (zamieszczane na łamach „Gazety Wyborczej” oraz „Rzeczpospolitej”) bezkrytycznego poparcia dla inicjatorów „rewolucji” na Ukrainie i polskiego zaangażowania w wybory prezydenckie w tym kraju. Czasopisma na temat roli Polski wypowiadały się w odmiennym tonie (zarówno „Polityka”, jak i „Najwyższy Czas” doradzały mniej spektakularne działania). Dziennikarze „Najwyższego Czasu” wytykali ponadto ukraińskiej opozycji co najmniej dwuznaczność działań (m. in. złamanie obietnic i podjęcie pertraktacji z obozem władzy) i krytykowali ….polskich polityków.

Ilościowa i jakościowa analiza zawartości prasy w odniesieniu do wyborów prezydenckich na Ukrainie przeprowadzona została w oparciu o następujące gazety i czasopisma: dzienniki - „Gazeta Wyborcza”, „Nasz Dziennik” i „Rzeczpospolita” oraz tygodniki - „Polityka” i „Najwyższy Czas” w okresie październik – grudzień 2004. Zestawienie gazet i czasopism o odmiennych profilach politycznych pozwoliło na ukazanie różnych stanowisk wobec wydarzeń na Ukrainie obecnych w polskiej prasie. Badane gazety i czasopisma charakteryzują się różnym stopniem popularności (mierzonym wielkością nakładów). Analiza objęła zarówno gatunki informacyjne, jak i publicystyczne, które w większym stopniu uwidaczniały stanowiska poszczególnych redakcji i związanych z nimi dziennikarzy wobec poruszanego problemu. Badanie tak zróżnicowanych gazet i czasopism pozwoliło na bardziej kompleksowe ujęcie tematu i ukazanie reprezentatywnych sądów głoszonych przez różne środowiska opiniotwórcze, chociaż nie była to reprezentatywność w sensie statystycznym

Badanie zawartości prasy przeprowadzone zostały głównie według procedury przedstawionej w pracy W. Pisarka pt. „Analiza zawartości prasy”8, która jest w tej dziedzinie badawczej dziełem o kluczowym znaczeniu. Posiłkowano się również książką M. Lisowskiej-Magdziarz9, która zawiera wiele cennych wskazówek dotyczących praktycznego wymiaru badań mediów oraz pracą zbiorową autorstwa W. Furmana, A. Kaliszewskiego i K. Wolnego-Zmorzyńskiego10 zawierającą szereg informacji o rodzajach i gatunkach dziennikarskich, bez których trudno byłoby mówić o prowadzeniu poprawnej analizy prasy.

Badanym aspektem zawartości były: liczba i objętość drukowanych artykułów, ich rodzaj (udział procentowy artykułów należących do gatunków informacyjnych i publicystycznych), sposób ekspozycji artykułów i zdjęć, doborze zdjęć, częstotliwości podejmowania tematu, zawartości pozytywnych lub negatywnych wartościowań. Dane dotyczące analizy ilościowej zostały ukazane w postaci tabel i wykresów, natomiast analiza jakościowa opiera się w głównej mierze na cytowaniu najbardziej reprezentatywnych dla danej gazety opinii, choć nieodzowne było też korzystanie z danych liczbowych wskazujących stanowiska poszczególnych gazet do poruszanych kwestii.

Badaną zawartość stanowiły wszystkie teksty dotyczące omawianego problemu, bez względu na objętość. Podstawowymi zagadnieniami badawczymi były postawy redakcji gazet i czasopism wobec:


  1. Wiktora Juszczenki

  2. Wiktora Janukowycza

  3. L. Kuczmy (będącego synonimem „starej władzy” na Ukrainie)

  4. „pomarańczowej rewolucji”

  5. zaangażowania Polski w wybory prezydenckie na Ukrainie (zarówno samej potrzeby, jak i sposobu tego zaangażowania)

  6. zaangażowania Rosji w wybory prezydenckie na Ukrainie.

Skala zaangażowania była pięciopunktowa i przedstawiała się następująco: Stosunek do poruszanego problemu, ludzi wydarzeń:

  1. zdecydowanie negatywny

  2. raczej negatywny

  3. neutralny

  4. raczej pozytywny

  5. zdecydowanie pozytywny

Kategorie „raczej negatywny” oraz „raczej pozytywny” wyrażają ambiwalentny stosunek niektórych redakcji do podjętych zagadnień. Część z redakcji omawianych gazet i czasopism, w wybranych aspektach wyrażało poparcie dla danych kwestii, w innych zaś zajmowało wobec tychże stanowisko krytyczne. Analiza wykazała, że ostatecznie, w każdym z przypadków przeważyło jednak któreś ze stanowisk. Powyższe kategorie uwzględniają więc, niejednoznaczne ale jednak w ostatecznym wydźwięku pozytywne lub negatywne stanowiska poddanych badaniom przedstawicieli polskiej prasy wobec omawianych zagadnień.

Wartości liczbowe zostały ujęte od najwyższych do najniższych. Za jednostkę pomiaru przyjęto 1 dm². Skala objętości została przedstawiona w tabelach. Dla lepszego odbioru, w wykresach nr 1, 3, 5, 7, 9 zamieszczonych w aneksie, do gatunków publicystycznych zaliczono również wywiad, mimo że należy on formalnie do gatunków pogranicznych11 (wprowadzenie dodatkowej kategorii „gatunki pograniczne” zaciemniłoby obraz).


3. Wybory prezydenckie na Ukrainie – kalendarium wydarzeń
Jesień na Ukrainie 2004-go roku przejdzie do historii, nie tyle z racji przypadających wówczas wyborów prezydenckich, ale ze względu na towarzyszące im wydarzenia, które przez wielu nazywane były ukraińską lub „pomarańczową rewolucją” (z powodu pomarańczowych symboli opozycji pod przewodnictwem Wiktora Juszczenki). Za sprawą „pomarańczowej rewolucji” oczy całego świata zwrócone były na Ukrainę, która została dostrzeżona jako kraj suwerenny, mimo iż takim formalnie jest od dawna. Obecnie urzędujące ukraińskie władze wiążą nadzieję, że zaangażowanie Europy w wybory prezydenckie nie było tylko jednorazowym aktem poparcia dla demokracji, ale zaowocuje dalszą współpracą, a Ukraina przestanie być postrzegana jako wschodnioeuropejski obszar całkowicie uzależniony od polityki Kremla.

Szczególnie żywą reakcję „pomarańczowa rewolucja” wywołała w Polsce, gdzie porównywano ją z wydarzeniami związanymi z polską transformacją, szczególnie z Sierpniem 80’ i okrągłym stołem. Duże zainteresowanie wywołała również w Rosji, która za wszelką cenę dążyła do zachowania u swego zachodniego sąsiada politycznego status quo, co gwarantowałoby „współpracę” na dotychczasowych, czyli obowiązujących za prezydentury Leonida Kuczmy, zwasalisowanych zasadach. W Polsce powstały liczne inicjatywy bezpośrednio dotyczące wyborów prezydenckich na Ukrainie: zorganizowano szereg imprez wyrażających poparcie dla Wiktora Juszczenki i jego obozu, na kolejne tury wyjechało wielu polskich obserwatorów (liczniejszą grupę stanowili tylko obserwatorzy z Rosji). Politycy gremialnie, co się rzadko zdarza, solidaryzowali się z ukraińską opozycją, występując nawet, jak w przypadku L. Wałęsy i A. Kwaśniewskiego, w roli „mediatorów”. Nieliczne głosy, wyrażające rezerwę wobec W. Juszczenki i daleko idącego zaangażowania Polski w ukraińskie wybory, były ostro krytykowane. Polskie społeczeństwo wykazało w omawianej kwestii największe zaangażowanie w Europie, choć nie wiadomo, na ile było ono reakcją spontaniczną, a na ile wywołaną i podsycaną przez media, w których tematyka ukraińska była wszechobecna. Media, tak publiczne, jak i komercyjne poświęciły sytuacji na Ukrainie niezwykle dużo miejsca. W czasie kolejnych tur wyborów i związanych z nimi perturbacji powszechnym zwyczajem było noszenie przez pracowników i gości polskiej telewizji pomarańczowych wstążek, znaku ukraińskiej opozycji (zwyczaj taki był powszechny także w kręgach związanych z polityką, czego dobitnym przykładem stał się polski Sejm). Przeprowadzano wiele debat na temat przemian na Ukrainie, podkreślając ich przełomowość, a każdy serwis informacyjny, zawierał przygotowany przez korespondentów materiał ukazujący rozwój sytuacji. Również rodzima prasa szeroko rozpisywała się o „pomarańczowej rewolucji”, na bieżąco informując o przebiegu wydarzeń i komentując decyzje polityków.

Pierwsza tura wyborów prezydenckich na Ukrainie odbyła się 31 października 2004 roku. Prawo do głosowania miało 36 milionów osób, frekwencja wyniosła 76 %. Przebieg wyborów obserwowało 4 tysiące obserwatorów z zagranicy oraz 300 delegowanych przez ukraińskie partie polityczne. Główni kandydaci na stanowisko prezydenta Ukrainy Wiktor Juszczenko i Wiktor Janukowycz otrzymali odpowiednio 39,87 i 39,32 proc. głosów. Centralna Komisja Wyborcza zwlekała z podaniem oficjalnych wyników, które ogłosiła w ostatnim dniu przewidzianym na zakończenie procedury, tj. 10 listopada. Z dalszej walki wykluczeni zostali m.in. lider socjalistów Ołeksandr Moroz, którego poparło zaledwie 5,8 proc. wyborców oraz komunista Petro Symonenko z poparciem liczącym 5 proc. Opozycja, która prowadziła równoległe liczenie głosów, zaprotestowała przeciwko wyborczym fałszerstwom. Jej zdaniem Wiktor Juszczenko uzyskał ponad 50 proc. poparcie (50, 83 proc.).12 Liderzy opozycji obawiali się, że władze nie dopuszczą do przegranej swego kandydata Wiktora Janukowycza i skala fałszerstw podczas drugiej tury wyborów może się jeszcze zwiększyć. Również organizacje międzynarodowe uznały wybory za niezgodne ze standardami zachodnimi. Termin drugiej tury wyznaczono na 21 listopada.

Po ogłoszeniu oficjalnych wyników pierwszej tury wyborów prezydenckich, kampania wyborcza rozgorzała na nowo ze zdwojoną siłą. Kontrkandydaci przytaczali wszelkiego rodzaju argumenty mające umocnić swoją pozycję, a zdyskredytować oponenta. Juszczenko wytykał Janukowyczowi (ówczesnemu premierowi Ukrainy) kryminalną przeszłość, mafijne powiązania, całkowitą uległość wobec Rosji i niechęć do przeprowadzenia zmian. Janukowycz odpowiadał oskarżając Juszczenkę o faszystowskie poglądy, popieranie zachonioukraińskich nacjonalistów i działanie za pieniądze i pod dyktando Zachodu. Polscy politycy w ogóle nie odnieśli się do tych wypowiedzi. Polska prasa także prawie nie podejmowała tego tematu. Tylko w niektórych artykułach prasowych pisano o oskarżeniach pod adresem Juszczenki nie podnosząc przy tym kwestii ich słuszności.

Drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbyła się 21 listopada, towarzyszyła wysoka frekwencja. Siły kandydatów były wyrównane, Juszczenko mógł liczyć dodatkowo na głosy zwolenników Ołeksandra Moroza, który zajął w pierwszej turze trzecie miejsce. Już 22 listopada Centralna Komisja Wyborcza (dalej CKW) zwycięzcą ogłosiła Wiktora Janukowycza, który według niej uzyskał 49,42 proc. poparcia, zaś jego kontrkandydat 46,70 proc.13 Oświadczenie CKW wywołało falę protestów, opozycja twierdziła, iż wyniki wyborów są w rzeczywistości odmienne, zwycięzcą jest Wiktor Juszczenko. Lider opozycji zarzucił władzom sfałszowanie wyborów (według niego sfałszowano 3,1 miliona głosów) i wezwał do kampanii obywatelskiego nieposłuszeństwa, co spotkało się z natychmiastowym odzewem społeczeństwa. Na plac Niepodległości w Kijowie przybyło tysiące ludzi z pomarańczowymi chorągiewkami, opaskami, szalikami, itp., aby zademonstrować poparcie dla Wiktora Juszczenki i sprzeciw wobec fałszerstw inspirowanych przez władze. Na Ukrainie nastąpiła radykalizacja nastrojów; społeczeństwo podzieliło się na zwolenników Juszczenki w zachodniej części Ukrainy i Janukowycza w części wschodniej. Władze apelowały o zaprzestanie demonstracji, o podjęcie rozmów przez strony konfliktu. Podnoszono głosy o możliwości konfrontacji i wybuchu wojny domowej. Polska zdecydowanie potępiła sposób przeprowadzenia wyborów prezydenckich na Ukrainie, politycy (m.in. L. Wałęsa) wyrazili gotowość podjęcia się roli mediatorów, A. Kwaśniewski zaproponował mediację UE oraz Rady Europy. Klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości domagał się potępienia przez polski Sejm sfałszowania wyborów na Ukrainie w specjalnej rezolucji. Do propozycji PiS-u dołączyła także Platforma Obywatelska, a Sojusz Lewicy Demokratycznej „z radością przyjął odradzanie się społeczeństwa obywatelskiego na Ukrainie” 14(po pierwsze, trudno mówić o odradzaniu się czegoś, czego co nie istniało, po drugie, społeczeństwo obywatelskie nawet w Polsce, kilkanaście lat po przemianach, nie jest jeszcze w pełni uformowane. Proces jego wykształcania na Ukrainie przebiegać będzie najprawdopodobniej równie powoli).

W polskich mediach i prasie wydarzenia na Ukrainie powszechnie określano mianem rewolucji, co jednak znamienne, sami Ukraińcy niechętnie używali tego określenia. Typowym przykładem takiego stanowiska jest wypowiedź prof. Michajło Bryka w rozmowie z Piotrem Kościańskim, który na pytanie czy na Ukrainie naprawdę rozpoczęła się rewolucja, mówił: „Rewolucja kojarzy się z krwawymi wydarzeniami, przewrotami, przemocą. Ale bywają rewolucje „aksamitne”, jak w Czechach, Polsce, czy na Węgrzech, albo w Gruzji. Takaewolucyjna rewolucja” trwa właśnie na Ukrainie…”. 15 Julia Tymoszenko wypowiadała się podobnie: „Nie robimy bowiem rewolucji. To, w co się zaangażowaliśmy, to ewolucjademokratyczna i pokojowa.”16

O sytuacji na Ukrainie, ściślej, przedłużającego masowych protestach ludności umiejętnie podsycanych przez opozycyjnych polityków, nie sposób mówić używając zarówno terminu „rewolucja”, jak i „ewolucja”. Były one wyrazem powszechnego niezadowolenia ze stale pogarszających się warunków ekonomicznych, które osiągnęło punkt krytyczny. Sfałszowanie wyborów przez obóz związany z władzami, mające na celu utrzymanie dotychczasowego kierunku zarządzania państwem było przysłowiowym „języczkiem u wagi” i spowodowało wybuch niezadowolenia wśród Ukraińców, opozycja zaś umiejętnie go wykorzystała.

Wobec przedłużającego się impasu na Ukrainie opozycja, nie uznająca wyników wyborów, wystąpiła do Sądu Najwyższego ze skargą na działalność Centralnej Komisji Wyborczej. Wyborów nie uznała też Unia Europejska i Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie17. Nastąpił wzrost niepokoju spowodowanego pogłoskami, że ukraińskie władze przygotowują się do siłowego rozwiązania konfliktu. Opozycja twierdziła, iż posiada informacje, że w Kijowie znajdują się rosyjskie siły specjalne.

Po pięciu dniach protestu, 26 listopada, strony konfliktu oraz mediatorzy rozpoczęli w Kijowie obrady „okrągłego stołu”. W rozmowach, oprócz W. Janukowycza, W, Juszczenki oraz L. Kuczmy, uczestniczyli m.in. A. Kwaśniewski. V. Adamkus oraz J. Solana. Do zawarcia kompromisu jednak nie doszło. Zerwane rozmowy wznowiono 1 grudnia. Opozycja domagała się powtórzenia drugiej tury wyborów na to jednak nie chciał przystać L. Kuczma. Również 1 grudnia ukraiński parlament wyraził wotum nieufności wobec premiera Janukowycza, ten jednak odmówił podania się do dymisji. Trzeciego grudnia ukraiński Sąd Najwyższy wobec fałszerstw na ogromną skalę, jakie miały miejsce podczas drugiej tury wyborów prezydenckich, nakazał jej powtórzenie. Centralna Komisja Wyborcza termin powtórki drugiej tury ustaliła na 26 grudnia. Werdykt Sądu Najwyższego uznano w Kijowie za wielki sukces opozycji. Decyzja o powtórzeniu drugiej tury wyborów nie spowodowała jednak na Ukrainie rozładowania napiętej sytuacji.

Kolejne rozmowy „okrągłego stołu” przyniosły długo oczekiwany kompromis; zmieniono ordynację wyborczą, aby podczas powtórki drugiej tury nie doszło do fałszerstw. W zamian, opozycja zobowiązała się do odblokowania gmachów administracji publicznej w Kijowie. Ponadto, wprowadzono poprawki do konstytucji, które przewidują zmianę ustroju państwa ukraińskiego z republiki prezydenckiej na republikę parlamentarną. Pojawiły się głosy, że zawarte porozumienie jest w rzeczywistości zgniłym kompromisem, a jedynym wygranym jest prezydent L. Kuczma. Przywoływano słowa Juszczenki, który jeszcze kilka dni przed zawarciem porozumienia twierdził:

opozycja nigdy się nie zgodzi, aby przed powtórką drugiej tury…parlament ograniczył pełnomocnictwa przyszłego prezydenta na rzecz parlamentu…jeszcze nie nadszedł czas, aby po intrygach prezydenta Kuczmy przyszły prezydent pozbył się swoich uprawnień i był tylko symbolem reprezentującym państwo18.

Wobec późniejszego rozwoju sytuacji, będącego wynikiem ustępstw ze strony opozycji, przytaczane słowa Juszczenki wydają się być niczym więcej, jak tylko populistycznym hasłem głoszonym na potrzeby „rewolucji”.

Pod koniec listopada w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” prof. Myrosław Popowycz powiedział: „Ludzie, którzy nami rządzą mają niestety mentalność faszystowską. Są gotowi do rozmów pod warunkiem przyjęcia ustawy bardzo mocno ograniczającej uprawnienia prezydenta. Dzięki temu Juszczenko byłby marionetką.”19 Nie przewidział on zapewne, że jego wypowiedź postawi później Juszczenkę w bardzo niekorzystnym świetle.

Liderowi „Naszej Ukrainy” zarzucano zbyt daleko idące ustępstwa wobec obozu władzy. Kwestia ta podzieliła nawet samą opozycję. Jedna z jej czołowych działaczy, zaliczająca się do grona kandydatów na przyszłego premiera Ukrainy, J. Tymoszenko, ostro skrytykowała przyjęte postanowienia i zapowiedziała zaskarżenie zmian w Trybunale Konstytucyjnym. Życiorys J. Tymoszenko mógłby posłużyć jako materiał na oddzielny artykuł. Wystarczy powiedzieć, że nawet na Ukrainie jej osoba wzbudza duże kontrowersje (tajemnicą Poliszynela jest, że ogromny majątek, jakim obecnie dysponuje jest wynikiem oszustw na wielką skalę na szkodę państwa ukraińskiego). Otoczenie lidera opozycji (co dotyczy również pozostałych oligarchów związanych z Juszczenką) nie jest bez skazy jak to próbowały przedstawiać polskie media.

Powtórka drugiej tury wyborów prezydenckich na Ukrainie, która odbyła się 26 grudnia 2004 roku, przebiegła spokojnie. Polska wysłała 1500 obserwatorów (z innych państw na Ukrainę pojechało ich łącznie 6500). Większość z nich (oprócz obserwatorów z Rosji) nie miała odnośnie przebiegu wyborów poważniejszych zastrzeżeń. Już kilka dni po wyborach Centralna Komisja Wyborcza potwierdziła zwycięstwo Wiktora Juszczenki (51,99 proc. poparcia) nad Wiktorem Janukowyczem (44,19 proc. poparcia).20 Wiktor Juszczenko został nowym prezydentem Ukrainy.

1   ...   12   13   14   15   16   17   18   19   ...   28


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət