Ana səhifə

Ryszard Mozgol Synowie zła


Yüklə 185 Kb.
səhifə1/4
tarix26.06.2016
ölçüsü185 Kb.
  1   2   3   4
Ryszard Mozgol

Synowie zła
Z chrześcijańskiego punktu widzenia historia jest olbrzymim polem bitwy pomiędzy siłami dobra i zła. Wojna ta rozgrywa się na kilku płaszczyznach rzeczywistości: zapoczątkowana została buntem aniołów mających miejsce w niebiańskich kręgach, trwa w historii człowieka na ziemi i zakończy się apokaliptycznym starciem sił duchowych i ziemskich opowiadających się bądź po stronie Boga Trójjedynego, bądź po stronie satanicznej triady (szatana – nierządnicy – antychrysta). Wydarzenia historii ziemskiej

stanowią kolejne akty postępującej degeneracji i oddalania się stworzenia od Boga. Katolickie postrzeganie historii dalekie jest od postępowej wizji demokratów, liberałów lub socjalistów wyrastającej z filozofii oświecenia. Historia ludzkości jest historią upadku ludzi zmierzających poprzez łaskę Boga, wstawiennictwo aniołów oraz świętych do odkupienia ludzkości. Zanim jednak nastąpi takowe odkupienie ludzkość musi stoczyć niejedną bitwę znacznie okrutniejszą, straszliwszą i krwawszą niż znane nam z kart podręczników – wojnę pełną bitew z najbardziej zdeprawowaną i złą istotą jaką jest szatan. Tak samo jak istnieją duchowe i materialne legiony aniołów, świętych i żyjących ludzi wiernych nauce Chrystusa zgromadzonych w Kościele Wojującym, gotowych do wypełnienia każdego rozkazu swojego króla, tak samo istnieją niemniej liczne i zdeterminowane siły zła – antykościół. Stopniowy upadek cywilizacji chrześcijańskiej, obserwowany od mniej więcej XVI wieku, a którego jaskrawe objawy widoczne stały się na przełomie XVII i XVIII wieku, posiadał swoich aktywnych satanistycznych promotorów. Niejednokrotnie były to osoby wpływowe, posiadające dużą popularność wśród elit lub mas, wpływające aktywnie na wydarzenia społeczne lub polityczne. Od końca XVII wieku następuje stopniowa satanizacja, wypierająca chrześcijaństwo i tradycje cywilizacji grecko-rzymskiej z Europy, spychając ją w otchłań nowego barbarzyństwa.



Bunt Asmodeusza – satanizm intelektualny oświecenia

Dobrym przykładem degeneracji postępującej wewnątrz cywilizacji europejskiej był markiz Donat de Sade. Aż trudno uwierzyć, że jeden z najbardziej zdegenerowanych twórców Europy był w prostej linii potomkiem Petrarki, w takim samym stopniu jak wyobrazić sobie szlachetnego antenata zdegenerowanego Toulouse-Lautreca, szturmującego w czasie pierwszej krucjaty mury Jerozolimy. W obu przypadkach to jednak prawda.

Dorastająca winorośl starego arystokratycznego rodu langwedockiego otrzymała staranne wykształcenie pod okiem pogrążonego w libertynizmie wuja, prałata de Sade, wspomaganego przez cztery ciotki zakonnice i sztab paryskich jezuitów. Myliłby się jednak ten, kto przypuszczałby, że wychowanie dorastającego chłopca posiadało religijny charakter ćwiczenia cnót, było ono charakterystyczne dla Francji Ludwika XV osuwającej się po równi pochyłej w kierunku krwawej rewolucyjnej kipieli. Sceptycyzm, szukanie przyjemności jako remedium na nudę i materializm. Otrzymane wychowanie, brak troskliwości i miłości rodzinnej kształtowało istotę zwierzęcą markiza, późniejsze smutne i bolesne doświadczenia życia pełnego porażek i zawodów stworzyły satanistycznego potwora, a złe skłonności charakteru pozbawione moralnych zasad umożliwiły temu monstrum ujawnienie swojego ohydnego oblicza. Odraza, z jaką ludzie traktowali tego człowieka, dumnie obnoszącego się swoją nienawiścią do Boga, z zaciekłością atakującego nie tylko prawdy wiary, ale zasady uznane powszechnie za naturalnie przypisane człowiekowi, ściągnęły na niego niechęć jemu współczesnych, nienawiść rodziny, wrogość synów i wstyd wnuków1. Dopiero przełom XIX i XX wieku spowodował zainteresowanie pisarstwem pozostawionym przez markiza de Sade, które zostało wydobyte na światło dzienne przy wydatnej pomocy francuskiej masonerii walczącej z Kościołem. Dziś ta satanistyczna literatura posiada spore grono naiwnych obrońców, wynoszących odwagę autora i nowatorstwo jego dzieła2.

Podstawą światopoglądu Donata de Sade’a, wyrażającego się czynami jego życia, a opisywanego z lubością w powieściach i powiastkach filozoficznych, było całkowite zanegowanie boskiego porządku moralnego i religijnego. Dopiero z tego wynikały jego poglądy społeczne i polityczne. Markiz de Sade był wiernym naśladowcą Lucyfera.

Uzurpacja szatana polega na podważeniu boskiej władzy nad wszelkim stworzeniem (Rdz 3, 3–4), głoszeniu niezależności człowieka względem Boskiego prawa (Rdz 3, 5), przy jednoczesnej pogardzie do człowieka jako istoty słabej i niesamowystarczalnej (tradycja apokryficzna oraz objawienia3). Szatan starał się uczynić z siebie Boga, żądając oddania sobie czci przez Chrystusa oraz ludzkość (Mt 4, 9). W czasie kuszenia Chrystusa nadawał sobie moc sprawczą wszystkich działań na świecie i całkowitą władzę na ziemi. Ojciec kłamstwa, istota zwodnicza, jak zgodnie potwierdza tradycja chrześcijańska, takiej władzy nie posiada. Szatan posługuje się kłamstwem, a jego działanie polega na naśladownictwie Boga, przy jednoczesnym wypaczaniu boskiej władzy, natury ludzkiej i zasad moralności. Wszystkie elementy szatańskiego buntu i uzurpacji są dobrze widoczne w życiu i twórczości oświeceniowego arystokraty.

Podstawą koncepcji filozoficznej markiza de Sade było skrajne przekonanie o złej naturze ludzkiej. Koncepcja ta odrzucała istnienie jakiegokolwiek podziału etycznego na dobro i zło, ponieważ zdaniem pisarza działaniem ludzi rządziła natura, interpretowana jako instynkty i żądze. Do takiej skrajnie pesymistycznej konkluzji, odrzucającej katolickie nauczanie o grzechu pierworodnym i tajemnicę odkupienia (będącej dla de Sade’a – delikatnie mówiąc – przesądem), autor powiastek filozoficznych doszedł już w wieku dwudziestu lat. Bez przesady, w koncepcjach markiza, człowiek był istotą stworzoną przez złego boga, okrutnego i nieinteresującego się losem swojego stworzenia i nie zasługiwał na łaskę, miłosierdzie i odkupienie. Poglądy te były bliskie większości oświeceniowych intelektualistów. Już we wczesnej młodości de Sade dał poznać się jako niedościgły libertyn, pozbawiony wszelkich zahamowań – o tyle jednak diabelski, że łączący swoje zboczenia i kaprysy bez emocji i namiętności z chłodem naukowego obserwatora. Podczas kolejno następujących aresztowań przez królewską policję organy sądowe odnotowywały z przerażeniem, że organizowane orgie połączone z chłostą, nacinaniem skóry, duszeniem, odurzaniem, przypalaniem ciała woskiem, praktykami sodomicznymi z udziałem kobiet i mężczyzn, wiążą się z tworzeniem powiększającej się dokumentacji, nazwanej przez jednego z badaczy twórczości markiza „son dossier luciferien”. Rozwiązłość szlachcica nie miała nic wspólnego ze słabością natury ludzkiej, z niszczycielską siłą namiętności, opisywaną przez katolickiego pisarza Julesa Barbey d’Aurevilly4. O ile dla kontrowersyjnego normandzkiego ultrasa człowiek stoi bezbronny wobec grzesznej namiętności wykorzystywanej przez diabła, którą poskramia jedynie chrześcijańska etyka i łaska Boga, ku zachowaniu porządku społecznego, to dla de Sade’a seksualny libertynizm był narzędziem dokładnie przemyślanej i wprowadzonej w życie rebelii satanicznej.

Bóg tworząc człowieka wyniósł go ponad anioły obdarzając go darem prokreacji. Jest to najważniejsza cecha podobieństwa człowieka do Boga. Bóg konstruując naturę ludzką, obdarzył człowieka instynktownymi popędami, dzięki którym odczuwa głód, pragnienie i pożądanie. Prokreacja została przez Stwórcę – jak piszą poeci – ozdobiona klejnotem rozkoszy, aczkolwiek obwarowana nakazami moralnymi i społecznymi. Donatien de Sade występował zdecydowanie przeciwko takiemu rozumieniu ludzkiej natury i wpisanej w nią seksualności.

Natura jest zbrodnicza. Człowiek jest „monstrum”, zdeterminowanym przez naturę. Markiz de Sade staje w poprzek całej tradycji europejskiej. Natura opiera się na gwałcie, zbrodni, zadawaniu bólu, wzajemnym stręczycielstwie i upokarzaniu. Nasze odczytanie moralne natury zostało zabarwione etyką chrześcijańską, która tworzy iluzję. Nasza odraza do działań uważanych za odpychające i złe, wynika z naszego wychowania. „Odraza ta nie pochodzi od Natury, źródłem jej jest brak odpowiedniego przyzwyczajenia”5. W tym kontekście nie istnieje pojęcie dewiacji, zła moralnego, zboczenia, grzechu i występku. Postać z powieści de Sade’a – Bressac, najbliższy utożsamieniu z autorem, wychodzi z założenia, że dla natury nie istnieje pojęcie zbrodni, jest to tylko przekształcenie formy egzystencji, organizacji materii. Dla natury nie istnieje problem straty jakiejś dwunogiej istoty, zwłaszcza takiej która nie potrafi się obronić. Człowiek jest zmuszony przez naturę do poszukiwania nie tyle towarzysza życia ile ofiary, której kosztem egzystuje. Jeśli odrzuci tą prawdę zaprzeczy swojej naturze i skaże się na samounicestwienie. Wypełniając te przykazanie śmierci i zniszczenia człowiek najpełniej realizuje istotę swojej natury i osiąga pełnię swojego jestestwa w zaspokojeniu żądz. Istota silna to „Jedyny” tworzący dla siebie normy moralne i stawiający swój egoizm na ołtarzu uwielbienia, domagając się czci i ofiar. Satysfakcja „Jedynego” jest dobrem absolutnym, z którym nie może konkurować żadna wartość moralna w świecie materialnym i duchowym, a działanie etycznie odczytywane za złe jest prawem naczelnym ludzi – nowym dekalogiem. Julietta, jedna z bohaterek de Sade’a woła: „Tak, przyznaję, miłuję zbrodnię! Ona jedynie pobudza me zmysły; zasady jej wyznawać będę aż do ostatniej chwili życia! Jakaż moc, boska czy ludzka, jest w stanie przeciwstawić się moim pragnieniom, skoro wolna jestem od jakichkolwiek religijnych bojaźni, skoro dzięki swoim wpływom i bogactwu stoję ponad prawem? (...) Natura stworzyła ludzi po to jedynie, aby radowali się na ziemi; to jej najświętsze prawo – i ono właśnie panować będzie zawsze w mym sercu! Tym gorzej dla ofiar, że są potrzebne; bez zachowania równowagi wszystko zniszczałoby we wszechświecie. Natura umacnia się przez zbrodnie, tylko w ten sposób odzyskuje swoje prawa, których pozbawia ją cnota. Realizując zło posłuszni jesteśmy nakazom Natury, a nasz opór byłby jedyną zbrodnią, jakiej nie byłaby w stanie nam wybaczyć”6. W tym przypadku de Sade jest całkowitym antymoralistą w przeciwieństwie do amoralisty Nietzschego. Kim jest „Jedyny” de Sade’a? Szatanem? Najprawdopodobniej tak, ponieważ posiada wartość, której markiz nie przypisałby pogardzanemu przez siebie człowiekowi, istocie słabej i zależnej od innych.

Seksualność nie służy prokreacji. Koncepcja markiza nie wywodziła się z zamysłów totalnego hedonizmu, ale gloryfikowała najbardziej wynaturzone dewiacje seksualne, jako sprzeciw względem Boskiego przykazania. W tym zamyśle bynajmniej nie chodziło o świadome unikanie poczęcia nowego życia, ale o takie nakierowanie ludzkiej seksualności aby całkowicie wypaczyć jej charakter, poprzez akceptację sodomii, koprofagii, kazirodztwa, masochizmu itp. Odrażająca sodomia de Sade’a, praktykowana z kobietami, była wykalkulowana na zimno jako konsekwentna rebelia. Wybitny historyk katolicki Marek Jan Chodakiewicz w następujący sposób charakteryzuje poglądy markiza: „Chodziło mu o to, by nasienie w fekalia się obróciło, a nie w nowe życie. Uznał, że w ten sposób najbardziej sprzeciwi się boskim zamysłom”7. Jedna z dwóch głównych bohaterek poprawionej wersji Justyny de Sade’a8 w kulminacyjnym momencie powieści, tuż przed wyrecytowaniem swojego satanicznego credo życiowego, morduje swoją córeczkę Mariannę przez wrzucenie jej w ogień. Książka 120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu rozgrywająca się we Francji XVIII wieku zawiera opis 300 perwersji dokonywanych przez bohaterów w przeciągu 120 dni, a autor zakładał opisanie ponad 660 (666?) zboczeń i występków, tylko brakło mu czasu! Zdając sobie sprawę z konsekwencji swojego dzieła, de Sade pisał we wstępnej części tej odrażającej pracy: „Teraz więc, drogi czytelniku musisz przygotować swe serce i umysł na przyjęcie najbardziej nieczystej opowieści, jaka powstała od początku świata; podobnej książki nie spotkasz ani w starożytności, ani w czasach nowożytnych. Wyobraź sobie, że wszystkie rozkosze godziwe lub wskazane przez tego potwora, którego nie znasz, a zowiesz Naturą, będą w tym zbiorze bezwzględnie wykluczone, a jeśli spotkasz je przypadkiem, to jedynie wtedy, gdy skojarzone będą z jakąś zbrodnią albo ubarwione czymś haniebnym”9.

Nie istnieje miłość. Według oświeceniowego pisarza miłość jest sentymentalną chimerą zrodzoną przez chrześcijaństwo. Jest sprzeczna z prawem natury, twierdził jeden z bohaterów powieści Justyna, czyli niedole cnoty, zdegenerowany mnich rozpustnik Clement. Człowiek, jako część natury jest przez nią całkowicie zdeterminowany, a natura nie zna pojęcia miłości. Cokolwiek człowiek czyni jest to z punktu widzenia natury dobre, choćby dopuścił się najgorszych – z punktu widzenia etyki – występków, nie podlega osądowi, ponieważ jest niewinny. Miłość wyrasta z chrześcijaństwa a nie z natury. Natura kieruje się zaspokojeniem a nie miłością.

Kontakt seksualny powinien być cierpieniem dla jednej ze stron. To kolejny krok wystąpienia przeciwko Bogu. Nie tylko brak miłości, ale uzyskiwanie satysfakcji seksualnej kosztem drugiej osoby. Z tego powodu tyle miejsca autor pornograficznych książek poświęcił opisom gwałtów i dewiacjom wiążącym się z zadawaniem bólu. Clement wyraża wprost to haniebne zdanie. Rozkosz może rodzić się tylko kosztem drugiej osoby, „nie przestanę powtarzać, że rozkosz nie musi być bynajmniej przez nikogo podzielana, aby była realna. A ponadto (aby nadać tym przeżyciom pikanterii, ile tylko może się w nich zamknąć) pamiętać należy, iż mężczyzna może doznawać rozkoszy tylko kosztem kobiety, że czerpie z niej (bez względu na jej doznania) to wszystko, co przyczynić się może do wzmożenia jego rozkoszy, nie bacząc na skutki, jakie może to mieć dla niej, gdyż względy takie niechybnie by mu przeszkadzały...”. W innym miejscu stwierdza: „(...) egoistyczny rozpustnik, który wie, że rozkosze jego będą dopiero wówczas głębokie, gdy obejmą całą gamę przeżyć, zadaje służącemu sobie obiektowi (skoro stanie się jego panem) możliwie najsilniejszą dozę bólu, w przekonaniu, że rozkosz swoja czerpać będzie w proporcji do spowodowanych przez siebie warzeń ofiary...”10. W tej koncepcji nie ma mowy o mężu i żonie, ani nawet o kochanku i kochance, ale jest miejsce wyłącznie na kata i ofiarę. Smutną konkluzję Tomasza Hobbesa o egoistycznej stronie natury ludzkiej skalanej grzechem pierworodnym, markiz de Sade podniósł do godności dogmatu swojej satanicznej religii natury. W nowej wersji Justyny de Sade wspomina o tajemniczym „Zrzeszeniu przyjaciół zbrodni”, działającym w przedrewolucyjnej Francji. Celem tej zakonspirowanej organizacji było czerpanie satysfakcji z łamania wszelkich zasad moralnych, całkowite wyzwolenie seksualne wiążące się z akceptacją zboczeń, oraz mordowanie zwabionych ofiar w czasie organizowanych orgii11.

Aby rozwiać wszelkie wątpliwości czytelnika, przypuszczającego, że te koncepcje narodziły się w chorej imaginacji szalonego człowieka, zacytujmy fragment listu (2 VIII 1808r.) wybitnego psychiatry dra Antoniego Royer-Collarda poddającego de Sade’a wnikliwej obserwacji, który doszedł do wniosku, że jego pacjent jest człowiekiem jak najbardziej normalnym, ale za to całkowicie zdeprawowanym. „Jest w Charenton (więzienie o charakterze szpitala psychiatrycznego – przyp. R.M.) pewien człowiek, którego zuchwała niemoralność zyskała na nieszczęście zbyt wielka sławę, a którego obecność w tym szpitalu grozi najpoważniejszymi konsekwencjami; (...). Człowiek ten nie jest bynajmniej chory umysłowo. Jedyną jego manią jest występek, a wybuchy tego rodzaju delirium powinny być tłumione bynajmniej nie w zakładzie poświęconym leczeniu chorób umysłowych zgodnie z zasadami medycyny. Dotknięty nim osobnik winien być poddany surowszemu regulaminowi, aby zarówno uchronić innych przed jego szaleństwami, jak i odseparować jego samego od zjawisk, które mogą wzbudzać lub choćby utrzymywać w nim tę ohydną namiętność. W zakładzie w Charenton nie ma sposobu spełnienia żadnego z tych warunków; pan de Sade korzysta tutaj ze zbyt wielkiej swobody. Może komunikować się ze znaczną liczbą osób obojga płci, przyjmuje je u siebie albo odwiedza w ich pokojach. Może przechadzać się po parku, (...). Wykłada niektórym swoją straszliwą doktrynę, pożycza innym książki. Co więcej, opowiadają powszechnie w zakładzie, że żyje z kobietą, którą podaje za swoją córkę (w rzeczywistości była to kochanka de Sade’a, pani Quesnet – przyp. R.M.)”12.


Jestem przekonany, że każdy uważny czytelnik odnalazł w poglądach markiza de Sade przerażające elementy dzisiejszej satanicznej cywilizacji postoświecieniowej.

Bunt Lucyfera – piekielna rewolucja XIX wieku

Poglądy mają zawsze swoje konsekwencje. Koncepcja de Sade’a dotycząca natury ludzkiej posiadała przełożenie na płaszczenie społecznej i politycznej. Markiz był gorącym zwolennikiem rewolucji, która była wprowadzeniem w życie jego poglądu o zbrodni jako motorze przemian. Jednak dopiero po jego śmierci (1814) nadeszli nowi „apostołowie” zniszczenia ładu społecznego, piewcy buntu politycznego, prawdziwi uczniowie szatana.

Szatański bunt u zarania dziejów posiadał charakter sprzeciwu względem suwerennej władzy Boga. Objawił się on nie tylko w bezpośredniej odmowie anioła Lucyfera wypełnienia rozkazu Boga, ale również w kuszeniu Ewy oraz kuszeniu Chrystusa na pustyni, w czasie którego szatan obiecuje Synowi Bożemu władzę nad wszystkimi państwami na ziemi.

Ten aspekt polityczny szatańskiej rebelii został wykorzystany z premedytacją przez masonerie i rodzący się ruch socjalistyczny w XIX wieku. Już dla Franciszka Babeufa „Gracchusa” Lucyfer był pozytywną siłą sprawczą zmian społecznych i politycznych. Od czasów tego piewcy równości i terroru rewolucyjnego, przyznającego, że „miłość do rewolucji zabiła we mnie wszelką inną miłość”, kolejne pokolenia socjalistycznych rewolucjonistów XIX stulecia, po komunistę Bucharina (po przeczytaniu Apokalipsy św. Jana zapragnął stać się antychrystem), obierały szatana za patrona swojego politycznego dzieła.

Najsławniejszym z nich pozostał jednak Karol Marks, pochodzący z Trewiru potomek galicyjskich żydów nawróconych na protestantyzm. Do dziś nietrudno znaleźć miłośników twórczości brodatego podpalacza, starających się za wszelką cenę ratować jego spuściznę przed ostatecznym wylądowaniem na śmietniku historii.

Szczęście i dostatek domu rodzinnego Marksów nie wskazywały na późniejsze odstępstwo ukochanego syna Karola od drogich ojcu zasad religijnych. Aż do dwudziestego roku życia, chłopak był wcieleniem ideałów swojego ojca, szczodrze wspomagającego ambicje i marzenia młodego Marksa. Karol wykazywał duże zainteresowanie sprawami religijnymi i był radością rodziców. Właśnie w wieku dwudziestu lat nastąpiła całkowita zmiana, a wcześniejsze płomienne deklaracje religijne oraz dobre oceny wychowania religijnego ustąpiły złorzeczeniom i buntowi. Zadeklarowana wtedy zemsta na Bogu („Chcę się zemścić na tym, który króluje nad nami...”) stała się motorem dalszego postępowania i podstawą poglądów społeczno-politycznych. Stan umysłu początkującego filozofa i zadeklarowanego wroga Boga dobrze oddaje poezja, której ze względu na mierną wartość artystyczną nigdy Marks nie opublikował. Niemniej dzięki temu nie uległa ona jakiejkolwiek ingerencji samego autora i jego wyznawców, chcących zatrzeć jej przerażający sataniczny charakter.

Podstawą działania Marksa był bunt, destrukcja i nienawiść. Nienawiść do Boga zawiera jeden z pierwszych wierszy Marksa pt. Inwokacja zrozpaczonego. „Tak więc bóg wydarł mi «moje wszystko» / W nieszczęściach, w ciosach losu. / Te wszystkie jego światy rozwiały się bez nadziei powrotu. / I nie zostaje mi nic od tej pory jak tylko zemsta”13. Przyczyną zerwania z chrześcijaństwem było zdaniem badaczy związanie się Marksa z Mojżeszem Hessem i wejście w obręb popularnych wśród młodzieży studenckiej grup o charakterze gnostycko-masońskim. Hess był zafascynowany swoim nowym przyjacielem, wychodząc z założenia, że jego umysł będzie wkrótce zdolny do „wyrzucenia kopniakiem Boga z nieba”. W późniejszym czasie pomimo rozejścia się dróg Hessa i Marksa, żydowski mistyk i twórca rasowego syjonizmu będzie w dalszym ciągu nazywać Marksa swoim idolem. Odchodzący z padołu ziemskiego Henryk Marks, obserwujący z przerażeniem postępującą apostazję swojego syna i rosnącą wrogość do Boga, zaklinał go (list z 2 III 1837): „Twoje postępy, nadzieje że zobaczę pewnego dnia twoje imię wysoko respektowane i twoje dobre poczucie w tym świecie nie są tylko jedynym pragnieniem mego serca. Są to, co prawda, marzenia dawno pielęgnowane, ale mogę cię jednak zapewnić, że ich realizacja nie sprawiła by mi pełnej radości. Jeśli twoje serce zostanie czyste, jeśli bije razem z ludzkością i jeśli żadnemu demonowi nie uda się pozbawić cię tych najszlachetniejszych uczuć, wtedy tylko będę zupełnie szczęśliwy”. „Non serviam!” – brzmiała odpowiedz syna. W liście z 10 XI 1837 roku Karol Marks napisał do ojca wprost: „Kurtyna opadła. Mój Święty Świętych się rozpadł i trzeba było zainstalować nowych bogów”. Pytanie brzmi – jakich?!

Odpowiedzi udziela Marks mniej więcej w tym samym czasie w swoim poemacie pt. Blada dziewica: „W ten sposób zgubiłem niebo, / Wiem to dobrze. / Moja dusza niegdyś wierna Bogu / Została skierowana do piekła”.

Badacze i teoretycy marksizmu zgodnie przyznają, że możemy wyróżnić dwa marksizmy. Pierwszy, będący prywatnymi poglądami Karola Marksa, i drugi, będący oficjalną ideologią racjonalistycznego i ateistycznego komunizmu, będący syntezą poglądów głównie Marksa i Engelsa. Z punktu widzenia tematu niniejszej pracy, o wiele istotniejsze dla nas są prywatne poglądy głównego teoretyka komunizmu tzw. naukowego, skrywane wstydliwie nie tyle przez samego myśliciela, co przez jego odnoszących coraz większe sukcesy naśladowców. Dla skuteczniejszej propagandy wśród ciemnych i konserwatywnie nastawionych mas należało zrezygnować z otwartego głoszenia niektórych poglądów. Dlatego destrukcyjność ideologii komunistycznej została zastąpiona propagandą afirmacyjną. Celem rewolucji nie było zniszczenie i chaos a wyzwolenie religijne, klasowe i polityczne14. W tym celu starano się przypisać komunistycznej rewolucji pozytywne wartości maskujące jej nihilistyczny, destrukcyjny i sataniczny charakter. Tak więc zamiast destrukcji głoszono hasło budowy socjalizmu jako pomostu pomiędzy ustrojem burżuazyjnym a komunizmem; nienawiść jako motor politycznych przemian zastąpiono pojemnym hasłem odwiecznej walki klas; zamiast chaosu i porewolucyjnej anarchii wprowadzono łagodne pojęcie społeczeństwa bezpaństwowego; zamiast walki z Bogiem i wiarą propagowano racjonalizm, materializm i ateizm. W tym ostatnim przypadku wykorzystano heglowskie pojęcie człowieka religijnego jako „niewolnika Pana Boga”. W program polityczny wpisano wyzwolenie ludzkości z wszelkiej niewoli, również tej opartej na wierze w Boga. Komunistyczny prometeizm pomimo kamuflażu pozostał nadal dogmatycznym systemem o charakterze „religijnym” posiadającym swoich teologów i toczących swoje zewnętrzne i wewnętrzne (patrz I Międzynarodówka) wojny „religijne”. Podskórnie, głosiciele ateizmu, szermierze racjonalizmu, materialiści odrzucający istnienie świata wyższego, z wielkim zainteresowaniem poświęcali czas na metafizyczne spekulacje, zajmowali się spirytyzmem, podtrzymywali kontakty z masonerią i gnostyckimi grupami15. Karol Marks przez całe swoje życie utrzymywał serdeczne kontakty z Johanną Southcolt, „mistyczką” utrzymującą, że jest opętana przez demona o imieniu Shiloh i przedstawicielami utajnionych grupek paladystycznych16. Już dawno po zaprzestaniu swoich prób literackich Marks w dalszym ciągu zabawiał się w „czarną poezję” ze swoim zięciem Edwardem Avelingiem, autorem grafomańskich inwokacji satanicznych17.

Satanizm Karola Marksa składa się z czterech istotnych składników: 1. Przekonania, że bunt (bunt Lucyfera) jest wszelką siłą działania i motorem zmian. 2. Bóg jest czynnikiem statycznym, utrzymującym ludzi w poniżeniu i niewolniczej zależności. 3. Twierdzeniu, że jedynie przekroczenie Boskich nakazów, złamanie ich i ignorowanie jest miarą osiągnięcia zwycięstwa. Afirmacja zła i przypisanie sobie boskich cech. 4. Antyhumanizm – nienawiść do człowieka jako istoty stworzonej przez Boga.

1. Dla Marksa Lucyfer posiadał podobieństwo do Prometeusza, wykradającego Bogu strzeżone zazdrośnie przez niego atrybuty. Bunt Lucyfera, pomimo jego pierwotnego zła i niebezpieczeństwa był dla Marksa wszelkim działaniem na rzecz zmian mających postępowy charakter. Historia stawała się w oczach Marksa wyrywaniem ochłapów ze stołu Pana Boga przez zbuntowanych przedstawicieli ludzkości biorących przykład – świadomie lub nieświadomie – z anioła buntu. Marks uważał siebie za osobę predestynowaną do poprowadzenia ludzkości ku świetlanej przyszłości, co naznaczało go jako adiutanta szatańskiego. W satanistycznym poemacie Oulanem (anagram słowa Emanuel) stwierdzał: „Wyziewy piekielne podchodzą do mego mózgu / I napełniają go aż staję się szalony, / Aż moje serce staje się zupełnie zmienione. / Patrz na tę szpadę: / Książę ciemności podarował mi ją”. Aby zapewnić zwycięstwo sprawie wyzwolenia ludzkości, należało ugodzić w najwyższy czynnik gwarantujący dotychczasowy ład. Czynnikiem tym jest Bóg. Dla Marksa było oczywiste, że można uczynić to tylko sprzymierzając się z najdoskonalszym wrogiem Boga, jakim jest szatan, oraz zgadzając się na zniszczenie siebie w akcie satanicznego ofiarowania. Kończąc swój poemat główny bohater zostaje unicestwiony przez demona: „On uderza pałeczką i daje mi znak, a ja / Z coraz większą pewnością tańczę taniec śmierci. / I oto są także Oulanem! Oulanem! / To słowo rozbrzmiewa jak śmierć, następnie / Przedłuża się aż do nieszczęsnego wygaśnięcia. / Zatrzymajcie się! Ja go trzymam! / I oto wznosi się wtedy z mego umysłu, / Jasne jak powietrze, tak spójne jak moje własne kości”.

Poglądy Marksa w tej materii były zbieżne z koncepcjami niektórych odłamów masonerii i karbonaryzmem włoskim. Dla nich wszystkich – jak pięknie ujął to najbardziej sataniczny myśliciel socjalizmu Michaił Bakunin (wg Karola Schmitta) – „Szatan jest pierwszym wolnomyślicielem i zbawcą tego świata. Uwalnia on Adama i wyciska na jego czole znamię ludzkości i wolności przez dokonanie nieposłuszeństwa”18.

2. Z powyższych, dalekich od materializmu, opinii młodego Marksa wyrastało przekonanie, że Bóg stanowi element wsteczny w historii ludzkości. Inny z wielkich twórców myśli lewicowej, współczesny Marksowi Józef Proudhon, wyrażał to jasno: „Dochodzimy do poznania wbrew niemu, mamy dobre poczucie wbrew niemu, dochodzimy do stowarzyszenia się również wbrew niemu. Każdy krok człowieka do przodu jest zwycięstwem nad Bogiem i dzięki temu osiąga on boskość”. W innym miejscu czytamy: „Bóg jest głupotą i podłością, Bóg jest hipokryzją i fałszem. Bóg jest tyranią i ubóstwem, Bóg jest zły. Wszędzie gdzie ludzkość bije pokłony przed ołtarzem, czyni ją niewolnikami królów i kapłanów i za to będzie ludzkość potępiona... Przysięgam o Boże, z ręką podniesiona ku niebu, że Ty nie jesteś niczym innym, jak tylko wykonawcą mego rozumu, berłem mojej świadomości... Bóg jest najbardziej istotnie anty-cywilizacyjny, antyliberalny, antyludzki”19. Dla Marksa, tak jak dla rewolucjonistów Komuny Paryskiej Bóg był wrogiem, a bunt przeciw Niemu „początkiem mądrości”. „Z pogardą rzucę moją rękawicę w twarz światu / I ujrzę jak zapada się ten olbrzymi karzeł. / Jego upadek nie ugasi mojej żarliwości. / Ale jak bóg zwycięski rzucę się na los szczęścia / Pomiędzy ruiny świata, / I dając moim słowom potęgę czynu, / Poczuję się równy Stwórcy” – pisał dwudziestokilkuletni Marks.

3. Karol Marks od czasów młodości był zafascynowany niszczycielską siłą szatana, jego destrukcyjną mocą czynienia zła i unicestwiana materii. Pisał w jednym z wierszy: „Jeśli jest cokolwiek, co może być zniszczone, / Rzuciłbym się i walczył do upadłego, / Aby bezwzględnie doprowadzić świat do ruiny, / Tak – ten świat, który jest zasłoną pomiędzy mną i otchłanią; / Chcę go roztrzaskać na tysiące kawałków”. Życie Marksa, wyglądającego dobrotliwie na fotografiach brodatego mieszczucha, było rozsiewaniem nasion zepsucia i destrukcji. Rodzina – ten reakcyjny przeżytek – trwała dzięki heroicznej postawie, znoszącej kaprysy męża, tolerującej kochanki, pijaństwo, chroniczne nieróbstwo, długi i różne ekstrawagancje Jenny Marks. „Wybitny potwór” (Engels o Marksie) doprowadził do zniszczenia wielu członków swojej rodziny. Zrozpaczona żona kilkakrotnie chciała odebrać sobie życie. Samobójczą śmiercią odeszły z tego świata dwie córki Karola Marksa (Laura i Eleonora) i jeden z zięciów. Troje dzieci zmarło z powodu niedożywienia, w czasie kiedy Marks musiał spożywać obiad na srebrnej, rodzinnej zastawie. Jedna z samobójczyń, córka Laura, odprowadziła na cmentarz również troje swoich dzieci, co ostatecznie odebrało jej sens życia. Tuż po jej samobójstwie pozbawił się życia mąż Laury, socjalistyczny idealista Laforgue20. „Chcę sobie zbudować tron na wysokościach. / Jego szczyt będzie lodowaty i gigantyczny, / Jego wałem ochronnym będzie obłąkańczy / Strach, jako szczyt najczarniejszych agonii. / Ktokolwiek podniesie na ten tron swój zdrowy wzrok, / Ten odwróci się od niego blady i milczący jak śmierć. / Wpadnie w szpony ślepej – przejmującej dreszczem – śmiertelności, / Aby jego szczęście znalazło grób” – czytamy w Inwokacji zrozpaczonego Marksa21.

4. Paradoksalnie – „nowy Prometej” nienawidził ludzi, pogardzał nimi, brzydził się ich słabością. Wołał ustami bohatera swojego poematu: „Wkrótce dokonam profanacji ludzkości, straszliwego przekleństwa”. Nowy „mesjasz” ludzkości wkrótce okaże się najbardziej zbrodniczym, bezprecedensowym katem ludzkości w jej dotychczasowej historii pełnej błędów i grzechów. Destrukcja ogarniająca umysł Marksa zostanie zaszczepiona w umysłach i sercach otumanionych wyznawców komunistycznej ideologii. „Siła przekleństwa; / Chcę zdusić w moich ramionach tę / Brutalną rzeczywistość, by świat skonał / W moich uściskach bez słowa i rozpłynął się / Zlikwidowany w totalnej nicości, / bez egzystencji. / Tak życie to będzie właśnie to!”. Antyhumanizm komunizmu nie objawił się w postaci Stalina, jak próbują to przedstawić liberalni wyznawcy prostackiego dualizmu: „totalitaryzm stalinowski – demokracja”, ukazał swoją ohydną brodatą twarz trewirczyka. Nie ma żadnej świetlanej przyszłości, jest wyłącznie szeroka droga w dół potępienia, opisana w poemacie Oulanem: „Mam siłę moimi ramionami / Zgnieść was i zmiażdżyć was / Z siłą huraganu, podczas gdy dla nas / Wspólnie otwiera się przepaść rozwarta w ciemnościach. / Zatoniecie tam aż do głębin, / A ja pójdę za wami śmiejąc się. / Będę wam szeptał do ucha: / Schodźcie! Chodź za mną mój przyjacielu!”.

Marks najpełniej przeszczepił teologię satanistyczną w świat nowoczesnej polityki.


  1   2   3   4


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət