Ana səhifə

Ryszard Mozgol Synowie zła


Yüklə 185 Kb.
səhifə2/4
tarix26.06.2016
ölçüsü185 Kb.
1   2   3   4

Bunt Mefistofelesa – powabne kształty sztuki

Prometeistyczna wizja szatana zrobiła karierę w XIX-wiecznej sztuce. Prekursorem tej artystycznej wizji Lucyfera, jako tragicznej istoty rozpiętej pomiędzy wiernością Bogu a miłością do człowieka był XVII-wieczny poeta John Milton, autor Raju utraconego22. Anioł upadły nie został przedstawiony w poemacie w tradycyjny sposób, ale Milton odmalował Lucyfera jako istotę doskonałą, piękną i mądrą, perfekcyjnego przeciwnika Boga. Szatan w jego wizji artystycznej jest istotą tragiczną, która poprzez swoją dumę została skazana wyrokiem Boga na wieczne czynienie zła. Gnostycka wizja angielskiego poety mocno odeszła od teologicznej wykładni upadku aniołów. Zło nie stanowi natury Lucyfera, a jest karą Boga nałożoną na barki przez Niego stworzonej doskonałej istoty. Bóg jest zimny i surowy – to właściwie nieuchronne, konsekwentne fatum, upadły anioł natomiast pełnym ludzkich sprzeczności, bliskim przyjacielem romantyków – „Wiecznym Przeczycielem”, elementem niezbędnym dla prawidłowego funkcjonowania wszechświata. Część artystów dziewiętnastego stulecia przyjęła właśnie ten punkt widzenia. Wątek heroiczny Lucyfera, poświęcającego swoją godność istoty najwyższej dla wyzwolenia ludzkości z więzów niewoli, zależności i ciemnoty, zakorzenił się w wizji artystycznej kolejnych pokoleń. Lucyfer (właśc. Lucyper – łac. tracący światło) stał się „niosącym światło” sztuki... Za przewodnikiem podążał cały sznur naiwnych i świadomych fascynatów sponsorowanych przez ówczesną masonerię, pragnących posiąść tajemnicę diabolicznej siły, potęgę magii i wieczne szczęście. Wbrew opinii Renata Laurentina, nie każdy pisarz zajmujący się tematyką zła i piszących o sile i działaniu szatana podpada pod satanistyczne paragrafy23. Prócz wyraźnych satanistycznych sympatii dziewiętnastowiecznej bohemy, uszykował się silny obóz katolickiej demonologii i antysatanizmu. O ile ukryci i jawni sympatycy wroga ludzkości odwoływali się do całego arsenału gnostyckiej, dualistycznej i oświeceniowej terminologii, skrywanej pod budzące dreszczyk grozy koźle łby i pentagramy, to ich przeciwnicy występowali często z pozycji katolickich, nawiązujących niejednokrotnie do średniowiecznej teologii i demonologii.

Jeszcze niezdecydowany i daleki od katolicyzmu Goethe przedstawił w Fauście Mefistofelesa jako demona siły i racjonalistę, choć ostatecznie niebezpiecznego dla ludzi podejmujących flirt z siłami przekraczającymi naturalne zdolności człowieka. Poemat Goethego jest jeszcze bardziej apoteozą ludzkiej siły, obywającej się bez dalekiego Boga. Następcy odstąpili od takiego przedstawiania głównego wroga. Na niwie literackiej w obozie katolickim stanęli oficer armii królewskiej Alfred de Vigny, autor La chute d’un ange i wspomniany już Jules Barbey d’Aurevilly. Wśród polemistów, demonologów i teologów wyróżniali się podążający ścieżką wytkniętą przez Józefa von Görresa: Eudes de Mirville, Henryk Roger Gougenot des Mousseaux i Józef Bizouard, atakując głównie spirytyzm i wolnomularstwo jako satanistyczną ekspozyturę. Z kolei Claude Charles Berbiguier zasłynął jako autor brawurowych artykułów przedstawiających szatana jako przyczynę zła społecznego, pierwszego rewolucjonistę i twórcę rewolucji francuskiej. Kontynuatorem twórczości tych autorów był Georges Bernanos (Pod słońcem szatana; Pamiętnik wiejskiego proboszcza”; Pan Ouine24), Robert H. Benson (Antychryst Pan Świata25), czy Włodzimierz Sołowiew i Reinhard Raffalt26.

Większą siłę przebicia posiadał obóz przeciwny. Choć trudno jednoznacznie zakwalifikować jego przedstawicieli jako świadomych satanistów, niejednokrotnie niebezpiecznie przekraczali granicę dopuszczalnego dystansu względem siły zła. Wiktor Hugo w swoim pośmiertnie wydanym dziele „La fin de Satan” przedstawia Lucyfera jako ostatecznego tryumfatora, który doprowadził do ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Proszę zastanowić się nad teologicznymi konsekwencjami takiego poglądu! Swoje utwory poświęcali szatanowi niedługo przed powstaniem masońskiego „Hymnu do Szatana” Ciosue Carducciego Charles Baudelaire w „Kwiatach zła” i Artur Rimbaud w „Sezonie w piekle”, ten ostatni znajdujący się pod silnym wpływem „kapłana wielkiej magii” Eliphasa Leviego. Obaj jednak zdecydowanie zerwali z siarczoną inspiracją po nawróceniu. Jak w każdej prawdziwej bitwie na najprawdziwszej wojnie straty były po obu stronach. Nawrócenie Baudelaire’a i Rimbaud’a okupione zostało utratą katolickiego publicysty Eugeniusza Vintrasa i ks. Jana Antoniego Boullan, którzy pogrążyli się w ezoteryzmie i rozpuście, poszukując „prawdziwej wiedzy”27. Vintrasa uroczyście potępił papież Pius IX w 1851 roku. W XX wieku inklinacje satanistyczne przejawiali dadaiści, a o satanistyczne grupki ocierali się min. David H. Lawrence, James Joyce, Howard P. Lovercraft28, Rene Guenon i Artur Machen, który po zerwaniu z gnostykami nawrócił się na katolicyzm i dał się poznać jako autor apologetycznych prac.

Trzema postaciami oskarżanymi w XIX i XX wieku o głoszenie satanizmu lub przynależność do satanistycznych sekt byli: Joris Karl Huysmans, Stanisław Przybyszewski i Fryderyk Nietzsche.

Publikacja w odcinkach na łamach „L’Ècho de Paris” kuriozalnej, trudnej w recepcji powieści Huysmansa „Là-bas” (flam. „Na wspak”) pokrywała się z postępującą dekadencją burżuazyjnej kultury, tego swoistego, cuchnącego wykwitu rewolucji francuskiej, który objawiał się rozkwitem satanistycznych grup i satanistycznej sztuki. Prym wiedli w Belgii twórcy pokroju Felicjana Ropsa, głoszący otwarcie swoją sataniczną rebelię przeciwko chrześcijaństwu i ładowi społecznemu. Huysmans opisując wyalienowanego ze społeczeństwa dandysa żyjącego „na wspak” zawrze w swojej powieści całą niechęć do burżuazyjnego społeczeństwa porewolucyjnego, okraszając w kilku miejscach intelektualne dywagacje na temat sztuki opisami satanistycznych rytuałów i bluźnierczymi uwagami. Jules Barbey d’Aurevilly po przeczytaniu opublikowanej w całości pod tytułem „À rebours”29 powieści Huysmansa stwierdził: „Po napisaniu takiej książki autorowi nie pozostaje nic innego jak wybór między lufą pistoletu a stopami krzyża”. Autor na szczęście po dwudziestoletnim osuwaniu się po równi pochyłej w otchłań piekła wybrał w końcu stopy krzyża. Najpierw stykając się z mistyfikatorem Leo Taxilem, udającym nawrócenie ezoterykiem30, później wracając do wcześniej poznanego kanonika Mugniera, który wysłał pisarza na rekolekcje do specjalizujących się w demonologii trapistów z Igny. Ostatnie piętnaście lat życia, Joris Huysmans przeżył jako katolik31.



Niejednokrotnie Stanisław Przybyszewski otrzymywał, ku uciesze całego rozbawionego towarzystwa, korespondencję zaadresowaną: „Arcykapłanowi synagogi szatana”. Poszukiwania metafizyczne tego nieszczęśliwego w życiu osobistym człowieka szybko zetknęły go z litografiami Ropsa, pisarstwem Huysmansa i Aurevilly’ego, rzeźbami Gustawa Vieglanda. Przybyszewski zafascynowany średniowiecznymi herezjami, magią i zjawiskiem czarownictwa, rozpoczął w Berlinie studia dotyczące tych tematów, które zaowocowały teoretyczną pracą dotyczącą satanizmu pt. „Synagoga szatana”32. Ta nierówna praca, składająca się z kilku wykładów poświęconych tematyce szerokiej – od katedr średniowiecznych poprzez procesy czarownic na satanizmie skończywszy – tworzyła zręby koncepcji Przybyszewskiego. Trudno jednoznacznie zgodzić się ze stwierdzeniem, że pisarstwo satanistyczne Przybyszewskiego było wyłącznie „metafizyczną prowokacją”, zważywszy osobiste zaangażowanie autora widoczne we wspomnianej pracy. Na pewno jednak można wykluczyć uczestnictwo autora „Synagogi szatana” w jakichkolwiek rytuałach satanistycznych, pomimo uczynienia z polsko-niemieckiego pisarza głównej postaci w powieści pt. „Wie Hilda Simon mit Gott und dem Teufel Kämpfe” napisanej przez zadeklarowanego wyznawcę Lucyfera Artura Landsberga. Do wątków satanistycznych Przybyszewski powracał jeszcze kilkakrotnie na kartach swoich książek, min. w interesującej powieści pt. „Dzieci szatana”33 i w „apologetycznej” recenzji satanistycznej powieści H.H. Ewersa, z którym zresztą utrzymywał kontakt. Koncepcja Przybyszewskiego opierała się na tzw. psychicznym naturalizmie, przekonaniu, że nie istnieje trwały i jednoznaczny podział etyczny na dobro i zło. Rozpatrując wnikliwie teologię satanizmu w „Synagodze szatana” Przybyszewski odrzucił lucyferianizm jako równoległy katolicyzmowi by oddać pierwszeństwo satanizmowi jako najbardziej uderzającemu (prostopadłemu) w chrześcijaństwo34. Dla frenetycznego pisarza przełomu wieków XIX i XX, szatan stanowił ucieleśnienie największego anarchisty, odrzucającego jakiekolwiek nakazy i prawa krępujące jego ekspresję. Anioł zła jest na kartach powieści „Dzieci szatana” ucieleśnieniem siły w walce gorszych z lepszymi, upośledzonych z lepiej sytuowanymi, jest siewcą nihilizmu i dekadencji35. Satanizm opisywany przez Przybyszewskiego deklarował walkę w imieniu szatana z „bogiem burżuazji”; oparcie się na zawiści jako motorze działania; uczynienie z nienawiści najistotniejszego uczucia; przekonaniu, że chrześcijaństwo opiera się na kulcie doskonałości, siły, hierarchii i wartości arystokratycznych. Jest to rebelia słabszych przeciwko porządkowi społecznemu, polegająca na uderzeniu w religijne i moralne fundamenty ładu (np. poprzez pozyskanie duchowieństwa!) w oparciu o postulat uwolnienia ludzkich instynktów i namiętności. W nowe szatki ubrano wcześniejsze pomysły zdeprawowanego markiza i brodatego rewolucjonisty. Pisarstwo Przybyszewkiego odcisnęło trwałe piętno w twórczości tak odległych ideowo od siebie ludzi jak Tadeusz Miciński i Emil Zegdałowicz, który przeszczepił niektóre poglądy swojego mistrza do grupy literackiej „Czartak”.

Autor filozoficznego pamfletu pt. „Antychryst” trafia na strony prac poświeconych satanizmowi głównie ze względu na prowokacyjny tytuł, obliczony na szok potencjalnego czytelnika. Przytłaczająca większość „apologetów” i „krytyków” Nietzschego powinna uczciwie stwierdzić, że nie przebrnęła przez wyjątkowo bełkotliwe dziełko „kanoniera”36. Na próżno szukać w książeczce Nietzschego elementów satanizmu, choć jadowity język, drwina i bluźnierczość sformułowań potrafiłaby wytrącić z równowagi najbardziej stoickiego czytelnika traktującego poważnie swoją wiarę. Skala zarzutów miotanych pod adresem chrześcijaństwa jest wyjątkowa. Nietzsche zarzuca wyznawcom Chrystusa odrzucenie antyku i upadek cesarskiego Rzymu, anarchizm, negacje życia ziemskiego i szerzenie iluzji życia wiecznego, które ogranicza ludzką ekspresję. Chrześcijaństwo zdaniem filozofa stanowi ciało obce w strukturze kultury europejskiej, jest to żydowski przesąd, który został sprytnie sprzedany przez św. Pawła z Tarsu. Chrześcijaństwo opiera się na mdłym humanitaryzmie i egalitaryzmie, jest antyarstokratyczne, jest religią łączącą żydowską filozofię z zabobonami rzymskiego plebsu. Doprawdy trudno zrozumieć jakie chrześcijaństwo opisywał niemiecki filozof?... Było to prawdopodobnie „chrześcijaństwo Nietzschego” – jak twierdzą niektórzy interpretatorzy – dekadencki protestantyzm domu rodzinnego filozofa rozciągnięty w swej niechęci na całe chrześcijaństwo. Warto zauważyć zupełną rozbieżność interpretacyjną u Przybyszewskiego i Nietzschego. Dla jednego chrześcijaństwo jest religią „lepszych”, religią hierarchii, dla drugiego zabobonem słabych. Paradoksalnie krytyka chrześcijaństwa dokonana przez Nietzschego jest tożsama z krytyką judaistyczną chrześcijaństwa, jako religii opierającej się na prymacie ducha nad materią (Nietzsche pisze o „instynktownej nienawiści do rzeczywistości”). W wielu miejscach system filozoficzny niemieckiego filozofa zawiera sprzeczności. Krytyka chrześcijaństwa, która według Beli Hamvasa wynika z agnostycyzmu i rozczarowania Nietzschego, który obarczał Kościół odpowiedzialnością za rewolucję społeczną XIX w. W tym przypadku krytyk oświecenia stał się admiratorem oświeceniowej „teofobii”.


Bunt Baphometa – „złota jutrzenka” satanizmu
Wiek XX był stuleciem najpoważniejszej apostazji w dotychczasowej historii ludzkości. Trudno jednoznacznie określić, czy ludzkość osiągnęła kulminacyjny moment „misterium nieprawości”, ale przyznać należy słusznemu spostrzeżeniu, że ludzkość spróbowała już wszystkiego i zaczyna ziewać. Zło stało się „normalnością”. Przybrało aktualnie tyleż groźną maskę obojętności na sprawy ducha, negacji naturalnych praw, co groteskowe oblicze rockowych dzieci Frankensteina. Największy udział w budowie tego „satanistycznego disneylandu” mieli dwaj teoretycy kultu zła – Alistair Crowley i Anton Szandor La Vey.

Przerodzenie się do tej pory elitarnego kultu satanistycznego w masowy ruch religijny, posiadający swoje oficjalne placówki sprawujące uproszczone i złagodzone rytuały, możliwe stało się dopiero po 1945 roku i nakładało się na kilka równoczesnych procesów społecznych, politycznych i religijnych. 1. wyjście satanizmu z podziemia stało się możliwe ze względu na zakończoną sukcesem Vaticanum II wywrotową robotę liberałów wewnątrz Kościoła, 2. nastąpił całkowity upadek autorytarnych państw chrześcijańskich, zniszczonych przez polityczny sojusz USA i ZSRR; 3. nastał czas „bezideologicznej” ery liberalnej, społeczeństwa otwartego, pluralistycznego i tolerancyjnego, które w imię akceptacji wartości odmiennych zaakceptowało złagodzony i ufilozoficzniony satanizm.

Do niewątpliwego sukcesu przyczynił się jako pierwszy Aleksander Clowley, syn angielskiego sekciarza, wędrownego, apokaliptycznego kaznodziei utopijnych Braci z Plymouth. Surowe, pozbawione miłości wychowanie, które wspominał w swoich pracach jako pasmo upokorzeń, surowych ponad miarę kar fizycznych i religijnych szałów ojca, doprowadziło chłopca do przekonania, że jest wcieleniem apokaliptycznej bestii zrodzonej dla zniszczenia chrześcijaństwa i wprowadzenia anarchicznej thelemy37. Już w czasie studiów na uniwersytecie w Cambridge Aleksander związał się gnostyckimi organizacjami, co zaakcentował poprzez zmianę imienia z Aleksander na celtyckie Alistair. Dwudziestotrzyletni młodzieniec (1898 r.) o szerokich zainteresowaniach (poezja, alpinizm, szachy) został wprowadzony przez parającego się okultyzmem Juliana Bakera do ezoterycznej sekty Zamkniętego Zakonu Złocistego Świtu (tzw. Złotej Jutrzenki), z którą kontakt utrzymywało wówczas wielu początkujących i sławnych artystów. Skłócony z przywódcą sekty Gregorem Mahlerem, którego próbował usunąć by zdobyć większy wpływ na członków oraz ze względu na odrzucenie przez dość snobistyczne środowisko jego głoszonych otwarcie zdeprawowanych poglądów homoseksualistycznych, został ze Złotej Jutrzenki wyrzucony38. Dla człowieka przekonanego o swoim geniuszu, a odrzuconego wśród poetów i gnostyków nie zostało zbyt dużo przestrzeni ideologicznej dla swoich megalomańskich projektów. W czasie przynależności do Złotej Jutrzenki uformował się zręb poglądów Crowley’a, które odrzucili członkowie sekty. Kiedy kilka lat później utworzył Zakon Srebrnej Gwiazdy posiadał zwarty system poglądów. Nareszcie mógł Crowley zostać szefem tajnej organizacji masońskiej, utrzymującej posiadanie antycznej wiedzy tajemnej. Wbrew niektórym poglądom przeciwników Crowley’a jego megalomania nie szła w parze z świadomą szarlatanerią, był autentycznie przekonany, że jest nowym wcieleniem kilku starożytnych czarnoksiężników, posiadającym moc czynienia magii. Wokół Crowley’a zaczęło się gromadzić grono wyznawców, a sukces jego ezoterycznej ideologii przykuł uwagę ezoteryków, masonów i zwykłych ciekawskich po obu stronach Atlantyku.

Z czego wynikała magnetyczna siła Crowley’a? Niewykluczone, że odpowiedzi należy szukać w egipskiej przygodzie niespełna trzydziestoletniego mężczyzny. W jedno z nudnych i trudnych do wytrzymania ze względu na wysoką temperaturę dni, w godzinach południowych, w hotelowym pokoju Crowley dostąpił „angelofanii”. Świetlisty duch opisywany przez niego miał być jego aniołem stróżem o imieniu Aiwaz39. Dzięki temu objawieniu, jak utrzymywał autor wielu prac okultystycznych, poznał praktykę i teorię magii (magick), przekazanej mu dla wyzwolenia i nadania siły ludzkości. Alistair Crowley twierdził, że od czasów tego najważniejszego wydarzenia w swoim życiu jego dotychczasowe spojrzenie na świat uległo całkowitej zmianie. Przypuśćmy, że Crowley nie kłamał. Z analizy opisów „angelofanii” pozostawionych przez niego i porównania ze znanymi angelofaniami można wysunąć hipotezę, że Crowley przeżył jakąś formę kontaktu z demonem. Świadczyć o tym mogą: wszechobecny strach, uczucie bólu i beznadziejności dominujące w czasie kontaktu z objawioną istotą. Demonolodzy oraz gnostycy są zgodni w poglądzie opisującym Lucyfera jako anioła południa i „Syna Jutrzenki”, świetlistej postaci, odpowiadającej za południowy kierunek (w dół) i południowe godziny (moment przesilenia).



Tuż przed wybuchem I wojny światowej, w 1912 roku Crowley spotkał się z niemieckim okultystą Teodorem Reussem, który wprowadził szefa Zakonu Srebrnej Gwiazdy w obręb okultystycznej sekty Ordo Templi Orientis (Zakon Świątyni Wschodu – OTO)40. Pomimo tego, że Reuss nie był jak sam siebie przedstawiał przywódcą sekty, a jego możliwości osobiste były nader skromne, otworzył przed Crowley’em niesamowite możliwości działania. Po berlińskiej inicjacji, i przyjęciu przez Crowley’a nowego imienia Bafomet Zakon Srebrnej Gwiazdy przestał istnieć, a właściwie został wchłonięty przez OTO. Alistair Bafomet Crowley stanął na czele brytyjskiej sekcji Ordo Templi Orientis, poświęcając cały czas na popularyzacje swoich koncepcji. Największy posłuch uzyskał już wtedy wśród okultystów amerykańskich, co miało zaprocentować niebawem. Po zakończeniu I wojny światowej Crowley bez przeszkód rozwinął działalność na kontynencie europejskim, zakładając w 1920 roku w Cefalu na Sardynii „klasztor szatana” pod nazwą Telemy. Po kilkuletniej działalności „rozsławiającej” Telemy jako miejsce orgii, perwersji, narkomanii i śmierci, po dojściu do władzy faszystów w Italii „klasztor” zamknięto (IV 1923 r.) a przewodniczącego czarnego kultu jako obywatela obcego państwa wydalono z Włoch. Tylko paszport brytyjski na nazwisko „John Bull” uchronił Crowley’a od zasłużonej kary za postawione jemu i jego zwolennikom zarzuty, wśród których najlżejszymi były gwałty, sodomia, stręczycielstwo i składanie ofiar ze zwierząt. Władze włoskie wraz z prof. Del Re również zarzucały Crowley’owi składanie krwawych ofiar z niemowląt kupowanych w przytułkach i szpitalach!41 Reinkarnacja Maga po raz kolejny wylądowała na południu, bo aż w Tunisie. Bez środków do życia, z długami i miernymi perspektywami na przyszłość, Crowley via Tunis dostał się do Francji czerpiąc satysfakcję jedynie z prasowych informacji o Johnie Bullu jako „najbardziej zdeprawowanym człowieku świata”. Niebawem spadły na niego następne ciosy – rozpad OTO na trzy nowe sekty, uderzenie nazistów we wrogą masonerię i grupy okultystyczne, usunięcie z Francji (1929 r.) i wyrok skazujący sądu Wielkiej Brytanii (1934 r.) za złamanie wszelkich zasad życia wśród ludzi42. Przerażony sędzia stwierdził podając wyrok: „Nigdy nie słuchałem rzeczy równie przerażających, odrażających i bluźnierczych jak słowa tego człowieka, który usiłował się zaprezentować przed nami jako największy żyjący poeta”. W 1940 roku Crowley wystosował list do premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla, proponując pomoc rządowi w wojnie z III Rzeszą i ofiarowując specjalny talizman chroniący Wielką Brytanię przed niemieckimi nalotami. List pozostał podobno bez odpowiedzi. W 1945 roku Crowley obwieścił światu, że osiągnął zwycięstwo nad Hitlerem poprzez sprawowane przez siebie tajemne rytuały i mobilizację duchowych sił sprzyjających blokowi demokracji i postępu. W czasie wojny z całą mocą poświęcił się produkcji tajemnego eliksiru długowieczności (składał się w poważnym procencie z naturalnych wydzielin Crowley’a) oraz praktykowaniu perwersyjnej magii seksualnej oraz odprawianiu satanicznych rytuałów komunikując ekskrementami swojej kochanki.

Zakończenie wojny dało Crowley’owi nowe możliwości działania. Po przeniesieniu ciężaru działalności za ocean, gdzie OTO nienaruszone przetrwało zawirowania historii, mistrz Magick osiedlił się w Pasadenie w Kalifornii pod opieką (miał już siedemdziesiąt lat!) swojego „syna magicznego”, miejscowego szefa OTO, Charlesa Stanfielda Jonesa. Kalifornia była wówczas „Ziemią Obiecaną” satanizmu, na której od lat 20 XX wieku prężnie działały powiązane z OTO sekty oraz grupki satanistyczne i lucyferiańskie43. Tam też w 1934 roku reaktywowano satanistyczny kościół Telemy, nawiązujący do sardyńskiego klasztoru Crowley’a, nad którym pieczę sprawował kolejny reinkarnowany mag Wilfried Smith.

Na czym polega crowleyowski fenomen zła? Liczne książki Alistaire’a Crowley’a o ile nie zawierają okultystycznego bełkotu, który trudno prześcignąć nawet broszurom Różokrzyżowców, przedstawiają pozbawiony agresywności, wyważony, unaukowiony i zobiektywizowany pogląd maga na funkcjonowanie wszechświata. Jedynie w kilku przypadkach Crowley z pięścią walącą prosto między oczy deklaruje swoje satanistyczne ideały, raczej starając się je ukryć pod łatwo strawną dla liberalnego czytelnika otoczką magii, naturalnych sił tkwiących w człowieku i harmonią duchową wszechświata44.

Zasadniczą treścią prac Crowley’a jest przekonanie o doskonałości ludzkiej natury, zdolnej do przekraczania materialnych barier i posiadającej moc kontrolowania wszechświata45.

Człowiek jest jedynym bogiem prawdziwym i prócz niego nie ma innych bogów. Już ten crowleyowski punkt widzenia uwydatnia nam sataniczność jego koncepcji, tożsamej z obietnicą skierowaną do Ewy przez pana kłamstwa: „i będziecie jako bogowie, znając dobre i złe” (Rdz 3, 5). Konsekwentnie, Crowley negował istnienie grzechu pierworodnego, z którego wynika przecież ograniczoność natury ludzkiej. Wszyscy ludzie są równi, a zróżnicowanie wynika wyłącznie z uzyskanej przez umysł samoświadomości. Liczne pojęcia i koncepcje zostały przez niego zaczerpnięte z teorii gnostyckich, kabalistycznych i najbardziej zdegenerowanych (podrawidyjskich) kultów hinduistycznych, z którymi zapoznał się w czasie wizyty na Sri Lance. Najdoskonalszą formą człowieka zdaniem Crowley’a jest mag, posiadający moc kontrolowania wszechświata – jest on „nowym Adamem”, kontrolującym wszystkie duchowe moce, może wcielać się w inne ciała i zamieszkiwać je. W tym ostatnim poglądzie uderza konsekwencja z jaką Crowley przyjmował boską naturę człowieka – opętanie diabelskie zostaje przedstawione jako emanacja siły ludzkiego umysłu. Boska elita wtajemniczonych posiada pełne prawo do przewodzenia ludzkości. Z tego wynikały poglądy etyczne satanistycznego guru, do których jeszcze powrócę.

Religie są wyłącznie emanacjami wiedzy pierwotnej. Ten popularny w drugiej połowie XIX wieku pogląd, głoszony również przez dalekich od satanizmu neopogan, został zaadoptowany przez Crowley’a. Każda z religii posiada ziarna prawdy, przykryte błędem przez ludzkie zapomnienie (gnoza). Interpretacja tej opinii czyniona przez autora „Księgi Magii” była daleka od katolickiej koncepcji objawienia pierwotnego, a wiązała się z silnym przekonaniem popularnym dzisiaj, że nie istnieje pojęcie prawdy absolutnej. Crowley twierdził na przykład, że jedyna prawda jaka istnieje to „prawda umysłu”. Pogląd ten przeniesiony na grunt religii zaowocował przekonaniem, że nie istnieje Bóg jedyny, co spowodowało interpretowanie działań Alistairea Crowley’a jako bluźnierczej prowokacji ateistycznego szarlatana, liczącego wyłącznie na przykucie uwagi opinii publicznej. Nic bardziej mylnego. Uwaga z „Księgi Magii” dotycząca bezbożności wpisywała się doskonale w całość myśli satanistycznej reinkarnowanego maga. „Bezbożność – jest ucieczką przed kontrolą”. Wiara zakłada uznanie prawdy obiektywnej, zakłada przyjęcie prawdy stojącej ponad ludzkim intelektem i niezależnej od niego, a takie spojrzenie stało w jaskrawej sprzeczności z głównym „dogmatem” crowleyańskiego satanizmu. W napisanej przez siebie „Księdze jogi”, Crowley tłumaczył, że jedynie synkretyzm religijny może przynieść ludzkości korzyść w postaci zbliżenia się do magii.

1   2   3   4


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət