Ana səhifə

Praca zbiorowa pod redakcją Arthura Cotterella, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1990, s. 20-74


Yüklə 0.57 Mb.
səhifə6/8
tarix27.06.2016
ölçüsü0.57 Mb.
1   2   3   4   5   6   7   8

Końcowa faza kultury egipskiej

Dla kultury egipskiej okresy późnorzymski i bizantyński były epoką przejściową, w której połączenie elementów nowych i tradycyjnych dało fascynującą mieszaninę. Pogaństwo wegetowało jeszcze przez długi czas. Państwowy kult starożytnych bogów egipskich formalnie utrzymywał się aż do momentu zamknięcia w VI w., na mocy cesarskiego rozporządzenia, świątyni Izydy na wyspie File. Hieroglify wykuwano jeszcze w końcu IV w., a pismo demotyczne było uparcie używane aż do połowy wieku V. Lecz najdłużej pogaństwo utrzymało się wśród nieegipskich grup ludności. Znaleziona w Kom Abou Billou (starożytne Terenouthis) w zachodniej Delcie kolekcja stel ukazuje, że w tym samym czasie, gdy Euzebiusz określał Egipt jako kraj chrześcijański, a także i nieco później, ludność zamieszkująca tę miejscowość grzebana była według starożytnego rytuału, a na nagrobkach ryto postacie Anubisa i Horusa.

Później, w V i VI w., rzeźba figuralna, nieomal wyłącznie o tematyce pogańskiej, była jeszcze wytwarzana w Oksyrynchu i Ahnas w Środkowym Egipcie. Lecz twórcy tam pracujący byli już jednymi z ostatnich mistrzów wiernych tradycji. Wszystko wokół nich było bowiem kształtowane przez nową sztukę i architekturę. [58/59]

Do wyjątków należało adaptowanie przez chrześcijan budowli pogańskich dla potrzeb własnego kultu. Bywało, że pustelnicy zamieszkiwali w dawnych grobowcach, kościoły budowano w granicach świątynnych okręgów, np. w Denderze, Luksorze i Esnie, albo też - jak w Medinet Habu (koptyjskie Dżeme) - powstająca osada wykorzystała do swej obrony świątynny mur obwodowy. Zazwyczaj jednak kościoły i klasztory, choćby używano do ich budowy kamienia z pogańskich budowli, wznoszono na nowych miejscach.

Większość wspólnot monastycznych zakładała swe siedziby w niewielkiej odległości od doliny Nilu. Zgromadzenia eremickie dostosowały do swej luźnej formy organizacyjnej - godzącej niejako ideały pustelnicze z pewnym stopniem zjednoczenia się - rozplanowanie służących im pomieszczeń. Cele pojedynczych mnichów rozrzucone były wokół kilku wspólnie używanych budynków, takich jak kościół czy refektarz. Lecz i ten schemat ulegał z biegiem czasu zmianom. Na pustyni w pobliżu Esny została niedawno odkryta pewna liczba dużych, podziemnych cel, użytkowanych zapewne w VI w., z których każda zajmowana była tylko przez jedną lub dwie osoby. Nie znaleziono tu żadnych wspólnych budynków. Natomiast w Kellia, miejscowości położonej na zachodniej pustyni na północ od Kairu, gdzie również odnaleziono niedawno podobny zespół eremicki, istniały wspólne budynki, choć ze względu na długi czas zamieszkiwania tego miejsca trudno dokładnie określić okres, z którego one pochodzą. O wiele później, zapewne od IX w., wspólnoty zakonne tego typu, które jeszcze przetrwały, obwarowywały zajmowany przez siebie teren, by uchronić się w ten sposób przed ciągłymi atakami przebywających na pustyni plemion. Ale już znacznie wcześniej stosowane było wznoszenie jakiejś centralnej budowli obronnej, mogącej stanowić schronienie w razie nagłej potrzeby. Zwykle była to warownia typu kasr (wieża refugialna).

Niepodobne do eremickich, bowiem żyjące pod wspólnym dachem, wspólnoty cenobickie od samego początku otaczały swe budynki murem, choć jego wartość obronna była zapewne ograniczona. Ze względu na ściśle określoną organizację życia klasztornego, również i rozplanowanie należących do monasteru budynków ulec musiało znacznej standaryzacji. Wynika to zresztą zarówno z reguł założyciela tego typu wspólnot, św. Pachomiusza, jaki i z opisów pozostawionych przez ówcześnie odwiedzających klasztory gości. Wiele z tych monasterów zachowało się w bardzo niekompletnym stanie, z wyjątkiem pochodzącego z V w. kościoła, należącego do zespołu Deir el-Abiad (Biały Monaster) w Sohag, który ze względu na swoje rozplanowanie i rozmiary jest jedną z najbardziej imponujących budowli w Egipcie, jakie przetrwały do naszych czasów.

W Hermopolis znajdują się ruiny zbudowanej również w V w. „katedry”, nie mającej jednak monastycznego charakteru. Miejsce to było szczególnie czczone przez pierwszych chrześcijan, będąc najdalej na południe wysuniętym punktem, do którego, według tradycji, dotarła podczas swej ucieczki do Egiptu Św. Rodzina.

Życie monastyczne kwitło też od IV do XII w. w Bawit, miejscowości leżącej nieco na południe od Hermopolis. Podczas wykopalisk prowadzonych w początkach naszego stulecia odkryto tu malowidła znacznie wzbogacające dość szczupłą kolekcję wczesnochrześcijańskiej sztuki egipskiej. Nie wszystkie mogą być dokładnie datowane, lecz na ogół panuje zgodność co do tego, że większość z nich powstała między V a VII w. Na malowidłach tych, umieszczanych zazwyczaj w niszach pomieszczeń służących mnichom do odprawiania modłów, rzucają się w oczy postacie Chrystusa i Najświętszej Marii Panny, ale znacznie większa ich część przedstawia świętych wojowników i postacie mnichów. Występuje też pewna liczba ujęć tematów starotestamentowych, zwłaszcza serie ilustrujące dzieje Dawida. Świadczy to o wpływie Biblii na sztukę wczesnochrześcijańską i, szczególnie w Egipcie, o oddziaływaniu środowisk żydowskich.

Wpływ ten poświadczają również freski z dwóch kaplic grobowych nekropolii el-Bagawat w Oazie Charga, pochodzące prawdopodobnie z IV w. n.e. i będące najwcześniejszymi ze znanych malowideł chrześcijańskich w Egipcie. Również i tu występują tematy starotestamentowe, łącznie z ambitnym oddaniem wyjścia Izraelitów z Egiptu.

Poza Bawit, większość zabytków wczesnochrześcijańskiej sztuki malarskiej Egiptu występuje w rozproszeniu. W monasterze Apa Jeremiasz w Sakkarze zachowało się ich kilka, bardziej ograniczonych tematycznie niż w Bawit, natomiast w podziemnym kościele w Deir Abu Hennes odnajdujemy, pochodzące zapewne z V w. n.e., sceny przedstawiające epizody z życia Chrystusa.

Względne ubóstwo spuścizny artystycznej, pochodzącej z tego okresu, jest z pewnością spowodowane częściowo późniejszymi zniszczeniami, a także niedostatecznym jeszcze zaawansowaniem badań archeologicznych. Podobny niedostatek w zakresie literatury koptyjskie j jest natomiast, jak się wydaje, wiernym odbiciem jej ograniczonego w owym czasie zasięgu i szczupłej twórczości literackiej. Spośród rodzimej, koptyjskojęzycznej ludności wyłania się tylko jedna wybitna postać. Był nią Szenut (z Atripa, ok. 350-452), archunandryta w Deir el-Abiad w ostatniej ćwierci IV w. n.e., towarzyszący Cyrylowi (patriarcha Aleksandrii w latach 412-444) na soborze w Efezie w 431 r. Szenut pozostawił po sobie znaczną liczbę kazań i innych pism pouczających. Jego twórczość ukazuje go jako człowieka o gwałtownej osobowości, znajdującej odbicie w porywającym charakterze pisanych przezeń utworów. Pod wieloma względami stanowi on uosobienie panujących w tym okresie tendencji, symbolizując odrodzenie się egipskiego nacjonalizmu i pomagając nadać egipskiemu chrześcijaństwu jego specyficzny charakter, na którym monastycyzm odcisnął wyraźne piętno. Był egipskim patriotą, [59/60] nieufnym wobec wspólnoty greckojęzycznej i jej obyczajów, zawsze gotów bronić swych mnichów i miejscową ludność przed przedstawicielami władzy, których wyraźnie nie lubił. Był też zagorzałym stronnikiem egipskiego stanowiska w kwestiach doktrynalnych i biczem na pogan, gotowym zabijać i palić, by wyplenić ciemność dawnego zabobonu i rozniecić płomień swej wiary. Nad swą wspólnotą zakonną sprawował surową władzę, wymagając posłuszeństwa i karząc bezwzględnie wszelkie naruszenie dyscypliny. W Szenucie miejscowa społeczność znalazła mistrza, który mówił do ludzi od dawna poddanych najrozmaitszym formom nacisku i pozbawionych prawa głosu. W jego pismach pobrzmiewają echa tych bardzo odległych czasów, gdy Egipcjanie byli panami nie tylko swego własnego kraju. Po jego odejściu nie znalazł się nikt, kto mógłby go zastąpić. Być może był Szenut ostatnim wielkim Egipcjaninem. Znalazł się na końcu szeregu, który ponad 3500 lat wcześniej otworzył Menes.

J. M. Plumley

RELIGIA STAROŻYTNEGO EGIPTU
Przedstawiając w ogólny sposób religię starożytnego Egiptu należy koniecznie uprzytomnić sobie, że zachowane do naszych czasów źródła nie pozwalają na odtworzenie systematycznego i pełnego jej obrazu. Słowa napisane na początku XX w. przez niemieckiego egiptologa Adolfa Ermana we Wstępie do jego Podręcznika religii egipskiej nie utraciły do dziś swojej aktualności pomimo dokonania od tego czasu wielkiego postępu w egiptologii: „Dla żadnej chyba religii starożytnego świata nie dysponujemy tak rozległą i trudną do ogarnięcia ilością materiału, jak dla religii egipskiej. Jest to rzeczywiście zbyt wiele i w dodatku nasze rozumienie starożytnych pism religijnych jest jeszcze dalece niedoskonale. Cała wnikliwość i trud, poświęcone badaniu religii egipskiej albo jej opisowi, przyniosły dotąd rezultaty niewiele wykraczające poza fazę wstępnej orientacji w tej zawiłej dziedzinie, a uzyskanie jasnego jej obrazu wymagać będzie jeszcze wielu dziesięcioleci uporczywej pracy”.

Czynniki wpływające na kształtowanie się religii egipskiej

Ze względu na zakres i zawiłość omawianej problematyki, należy na początku przyjrzeć się czynnikom, które wywarły istotny wpływ na kształtowanie się i obraz religii egipskiej. Układają się one w trzy zasadnicze grupy zagadnień, związanych ze zmianami i wpływami wynikającymi z upływu czasu, z warunkami geograficznymi i z wydarzeniami politycznymi.

Choć utworzenie podwójnego królestwa Górnego i Dolnego Egiptu nastąpiło jakieś trzydzieści trzy stulecia przed początkiem ery chrześcijańskiej, wierzenia i praktyki religijne jego założycieli sięgają swymi korzeniami w przeszłość o wiele bardziej odległą. Zatem, badając pochodzące z okresu Starego Państwa Teksty piramid, utrwalone w inskrypcjach pochodzących z połowy III tysiąclecia p.n.e., trzeba pamiętać, że ludzie wykuwający je na ścianach królewskich komór grobowych musieli otrzymać te teksty w spadku od pokoleń znacznie wcześniejszych. Również błędny byłby pogląd, że treść tych napisów ukazuje całość ówczesnych wierzeń i obrzędów religijnych, właściwych tylko dla tego okresu. Dostrzeganie rozmaitych elementów, które w ciągu niezliczonych lat budowały gmach starożytnej religii egipskiej, jest więc zasadniczym warunkiem wymaganym przy jej badaniu.

Pod względem geograficznym Egipt był właściwie odizolowany od starożytnych krain zachodniej Azji. Na wschodzie i na zachodzie rozciągały się rozległe, niegościnne pustynie. Na południu katarakty Nilu stanowiły zaporę dla żeglugi. Na północy zaś granicę wyznaczało wybrzeże Morza Śródziemnego. W ten sposób dolina Nilu była zabezpieczona przed wszystkimi niemal zewnętrznymi inwazjami, prócz tych najbardziej zdecydowanych. Choć izolacja nigdy nie była całkowita - bowiem w czasach najdawniejszych istniały kontakty handlowe z Azją, nawiązywane poprzez szlaki przecinające półwysep Synaj, i z wnętrzem Afryki, poprzez drogę rzeczną Nilu - wywarła ona na Egipcjan głęboki wpływ. Nie tylko bowiem umieli, korzystając ze względnie nie zakłóconego spokoju, przechowywać dorobek przeszłości, lecz właśnie z powodu swej izolacji skłonni byli zadowolić się praktycznymi osiągnięciami minionych wieków, wykazując mniejszą aktywność w poszukiwaniu nowych idei. Ten długo kształtowany konserwatyzm stanowi kolejny czynnik, który tłumaczy występujący w religii egipskiej groteskowy niekiedy synkretyzm, wyrażający [61/62] się w istnieniu osobliwych sprzeczności i jawnych nonsensów.

Tak długo trwająca izolacja przyczyniła się też do powstania wśród Egipcjan poglądu, że tylko oni są par excellence ludźmi. Określali się wyróżniającym ich spośród wszystkich innych nacji słowem romet, którego nie używali w odniesieniu do cudzoziemców. W późniejszym okresie koncepcja ta doprowadzić miała do niebezpiecznych rezultatów, rodząc gwałtowne nastroje szowinistyczne. Nic przeto dziwnego, że Egipcjanie, wierząc iż zajmują wśród ludów świata miejsce szczególne, domagali się dla siebie specjalnych przywilejów i przychylności bogów, którzy powinni udzielać części swojej boskości egipskim władcom.

Również warunki naturalne i klimat doliny Nilu oddziaływały na wierzenia religijne Egipcjan tak samo, jak wpływały na ich codzienne życie. Przeciwieństwem żyznych i bogatych terenów położonych nad brzegami rzeki oraz urodzajnych obszarów Delty były leżące na wschodzie i zachodzie bezwodne, piaszczyste pustynie. Budziły one lęk jako miejsca, gdzie za dnia panował palący żar, wywołujący pragnienie, a nocą dotkliwy chłód, gdzie szalały oślepiające, duszące burze piaskowe. Pustynia też była siedzibą nieprzyjaznych demonów i budzących grozę potworów. Ten widoczny wciąż kontrast między obszarami bujnej wegetacji a obszarami martwoty wpłynął na sformułowanie przez Egipcjan takiej koncepcji życia po śmierci, jakiej nie wypracował żaden inny lud starożytny.

W dolinie Nilu przyroda żyła w rytmie regularnego cyklu ożywania i obumierania. Sprawiały to coroczne wylewy rzeki i ustabilizowany klimat. Obserwacja tych zjawisk doprowadziła do zrodzenia się w mentalności Egipcjan przekonania, że podstawową właściwością świata, w którym żyli, jest ciągłość i trwałość. Do tej koncepcji szczególnie pasowałby sparafrazowany zwrot, zaczerpnięty z chrześcijańskiej liturgii: „Jak było na początku, jest teraz i będzie zawsze”. Z kolei dobrobyt, panujący w kraju przez długi czas nie niepokojonym przez wojny i wewnętrzne zamieszki, determinował w jakimś stopniu charakter poglądów na życie pozagrobowe. Pod pewnymi względami bowiem wyobrażano sobie świat umarłych jako kopię, choć o wiele doskonalszą, realnego świata żywych.

Przez większą część swej starożytnej historii Egipt dość skutecznie izolował się od krajów zachodniej Azji. Jednakże w samej dolinie Nilu zachodziły, rzecz jasna, rozmaite zmiany polityczne. Z biegiem lat poszczególne osady łączyły się ze sobą pod względem politycznym. Odbywało się to albo drogą podboju, albo też dobrowolnego zjednoczenia, mającego na celu wspólne przeciwstawienie się jakiemuś innemu wrogowi. Proces ten prowadził do powstawania większych jednostek i niewielkich królestw, które z kolei, łącząc się w dalszym ciągu, tworzyły już duże terytoria, poddane jednemu władcy. W końcu, w ostatniej ćwierci IV tysiąclecia p.n.e., połączenie królestw Górnego i Dolnego Egiptu doprowadziło do całkowitego zjednoczenia kraju.

Niezależnie od tego, czy zjednoczenie dokonało się przez podbój, czy drogą pokojową, do będących jego wynikiem związków krwi dochodzić także musiało mieszanie się wierzeń religijnych. Podobne do siebie bóstwa zlewały się ze sobą, a jedynym późniejszym śladem tego faktu były noszone przez nie imiona, powstałe z połączenia się dwóch odmiennych nazw. W niektórych wypadkach bóg jednej grupy mógł poślubić boginię drugiej społeczności. Przyłączenie kolejnego bóstwa mogło natomiast być dokonane przez uznanie go, albo jej, za dziecko zaślubionej pary. Nie może więc dziwić fakt, że w wyniku tego mieszania się wielu bóstw łączyły się ich imiona, tworzyły się triady bogów i rodziły nieuniknione sprzeczności. Doprowadza to niektórych uczonych do rozpaczy i pozbawia nadziei na zrobienie jakiegoś porządku i na usystematyzowanie tej chaotycznej masy sprzeczności, podlegającej w dodatku zmianom w każdym wieku, w każdym okręgu, a najrzadziej w wyniku decyzji jednostek.

Chcąc zatem w rozsądny sposób podejść do zrozumienia religii starożytnego Egiptu, trzeba nie tylko brać pod uwagę okoliczności czasu, warunków geograficznych i zmian politycznych, lecz starać się także - o tyle, o ile to jest możliwe - spojrzeć na ów problem oczami samych Egipcjan, nie ulegając presji zachodniego punktu widzenia. Nie należy więc poprzestawać na naukowym, lecz ahumanistycznym katalogowaniu bóstw i obrzędów, ani też przypuszczać, że Egipcjanie mogli rozumieć religijną prawdę na sposób zrodzony przez inną wiarę i obcy im sposób myślenia.



Przyroda nieożywiona a religia

Podstawowe cechy kraju, w którym żyli starożytni Egipcjanie, nie zmieniły się w istotny sposób do dnia dzisiejszego. Jedynie budowa tamy asuańskiej sprawiła, że nie występują już coroczne wylewy, a rozległe tereny zostały zalane przez wody sztucznego jeziora. Dziś jeszcze można ujrzeć dolinę Nilu taką, jaką widzieli ją ludzie w czasach kształtowania się starożytnej religii egipskiej. Ponad ziemią rozpościerały się niezmierzony przestrzenie niebios. Egipcjanom wydawały się one podobne do wielkiego, niebieskiego baldachimu. To skojarzenie pociągało za sobą dalsze logiczne następstwa. Przypuszczano mianowicie, że w pewnych punktach ziemi, gdzieś daleko, aż za pustyniami albo za morzami, istnieją cztery podpory niebieskiego baldachimu, nieruchome i odwieczne. Błękitne, przez większą część roku bezchmurne niebo użyczało swego koloru tym niebiańskim istotom, dla których było ono miejscem zamieszkania. Stąd też, w późniejszym okresie, wziął się zwyczaj przedstawiania na wizerunkach głównych bogów w kolorze niebieskim. Wspaniałe nocne niebo, z miriadami gwiazd, wyraźnie widocznych dzięki przejrzystemu powietrzu, wprawiało ludzi w zdumienie. Obserwacja ruchów Słońca, Księżyca i planet oraz powolnego przesuwania się całych konstelacji prowadziła do wniosku, [62/63] że na niebie istnieje życie. Już bardzo wcześnie obserwacje te musiały dostarczyć podstaw także do bardziej praktycznych przedsięwzięć - podziału czasu i wprowadzenia kalendarza.

Ruch słońca i księżyca był oczywisty dla każdego. Codziennie słońce wstawało na wschodzie, przechodziło wysoko nad doliną rzeki i znikało na zachodzie. Wraz z zachodem słońca zapadały ciemności, a od strony szybko stygnących pustyń zaczynał wiać zimny wiatr. Już bardzo wcześnie Egipcjanie musieli dojść do wniosku, że słońce jest źródłem życia, ponieważ przynosi światło i ciepło, których brak powoduje śmierć. Trudniej było wyjaśnić codzienne pojawianie się słońca na wschodzie. I ten problem znalazł jednak rozwiązanie. Podczas gdy na świecie panowała noc, słońce, skrywszy się na zachodzie, odbywało podróż pod ziemią. Nietrudno jest zrozumieć i dalszy wniosek, wynikający z przyjęcia takiej koncepcji. Słońce, pozostawiając ludzi w ciemności, oświetlało w tym samym czasie inny, podziemny świat, podobny w zasadzie do ziemskiego.

Księżyc stwarzał swym zachowaniem większe problemy. Po pierwsze, nie był tak jasny jak słońce i nie dawał żadnego ciepła. Nie dość, że jego pozycja na niebie wciąż się zmieniała, to jeszcze jego tarcza raz powiększała się, to znów jej ubywało. Czasami księżyc wcale się nie pojawiał, a innym razem ukazywał się za dnia. Jego niekonsekwentne na pozór ruchy oraz zmiany kształtu i wielkości tarczy wskazywały, że jest on istotą żyjącą, lecz, ze względu na swą niestałość, niepodobną do słońca. Te jego cechy sprawiały, że symbolizował on na niebie raczej słabość niż siłę. Niewątpliwie zachowanie się księżyca przyciągało uwagę ludzi już w najdawniejszych czasach. Obserwacje te pozwoliły dostrzec regularność w jego zmienności i nauczyć się przewidywania jego ruchów. Sądzić należy, że narodziny kalendarza księżycowego miały miejsce w bardzo wczesnym okresie dziejów człowieka w Egipcie, choć zapewne jeszcze zanim księżyc zaczął służyć jako pomocnik przy odmierzaniu czasu, jakieś próby wyjaśnienia jego zmienności i wędrówek były już czynione, by w różnych formach wejść potem do religijnej nauki o niebie.

Już w najdawniejszych czasach doświadczenia codziennego życia nauczyły Egipcjan, że ziemia, choć zwykle szczodra i nagradzająca, nie była jednak do końca przyjazna człowiekowi. To, co w jednym momencie przynosiło korzyść, mogło przemienić się w nieprzyjemną siłę. I tak ciepło słońca mogło stać się palącym upałem, a orzeźwiający wiatr północny mógł zmienić kierunek na południowy, przynosząc duszącą i gorącą burzę piaskową. Od czasu do czasu rzeka nie wzbierała i nie użyźniała pól. Te zjawiska, występujące w niezmiennym na ogól świecie, wyjaśniano w odległych czasach istnieniem mocy, które choć z natury dobroczynne, mogły jednak stać się wrogimi, bądź też przyjmowano, że występują siły, które są zawsze, źle usposobione do ludzi.

Wpływ fauny na religię egipską

Niektóre z tych sił Egipcjanie zaczęli dostrzegać w ziemskiej faunie. Pewne zwierzęta, zwłaszcza te, które można było oswoić, łączone były z mocami dobroczynnymi. Z drugiej strony istniały stworzenia wrogie i niebezpieczne. Czyniąc rozróżnienie między zwierzętami przyjaznymi i nieprzyjaznymi, dostrzegano także należące do nich cechy i właściwości. Podziwiano siłę wołu, szybkość gazeli, wierność psa, a obawiano się i unikano dzikości lwa, przebiegłości hieny, furii krokodyla i błyskawicznego ataku jadowitego węża. Nietrudno jest zrozumieć, dlaczego zaczęto uważać te zwierzęta za żyjące wcielenia dobra i zła. Należy jednak podkreślić, że nie pojmowano tych stworzeń ściśle jako symboli owych pojęć. Prawdopodobnie „przejawy dobra i zła” byłyby tutaj lepszym określeniem. Wydaje się, że starożytni Egipcjanie dzielili żyjące istoty na bogów, ludzi i zwierzęta. Te ostatnie zajmowały szczególne miejsce w strukturze świata na mocy faktu, że czasami stawały między bogami a ludźmi, aby zamanifestować boskie siły.

Trzeba też pamiętać o jeszcze jednej okoliczności. Egipcjanie pojmowali cały świat jako istotę żyjącą. Żadna jego część nie mogła zostać w jakikolwiek sposób wyłączona, jako neutralna, z tej żyjącej całości. Każda bowiem uczestniczyła we wspólnej, aktywnej egzystencji, obejmującej ludzi, zwierzęta i bogów. Podobnie jak inne języki starożytnego Wschodu, egipski nie znał rodzaju nijakiego, który służyłby do określania przedmiotów nieożywionych. Język bowiem opisywał świat, w którym takie rzeczy nie istniały. Zastosowanie rodzaju męskiego lub żeńskiego do jakiegoś rzeczownika nie musiało oznaczać podkreślenia ściśle fizycznych cech, wyróżniających daną płeć, lecz raczej wiązało się z ogólnymi właściwościami, skłonnościami i atrybutami, leżącymi u podstaw pojęcia danego rodzaju, męskiego lub żeńskiego, z którymi konkretny rzeczownik się kojarzył.

Pojmując świat jako żyjącą jedność, Egipcjanie byli świadomi, że wielka część elementów, z których on się składał, podlega wzrostowi i zanikowi, powstaje i odchodzi w niebyt, że istnieją narodziny i śmierć. Jednocześnie dostrzegali elementy, które wydawały się niezniszczalne, wieczne, nigdy nie umierające. Stąd też starożytna religia egipska poświęcała wiele uwagi problemowi następującemu: jak to, co trwałe, mogło być przyczyną rzeczy ulegających zniszczeniu i jak to, co było śmiertelne, mogło stać się nieśmiertelne. Poszukując odpowiedzi Egipcjanie starali się znaleźć jakieś praktyczne rozwiązanie, wiadomo bowiem, że byli ludźmi konkretnymi w swoim sposobie myślenia i nie doszli do tego, co można by określić jako myśl filozoficzną i metafizyczną.

Niemniej jednak nie mogło upłynąć wiele czasu, nim ludzie, już we wczesnej epoce, zapytali, jak powstał świat. Skoro wokół nich bezustannie coś powstawało i rodziło się, to i kiedyś, w jakiś sposób, musiały nastąpić pierwotne narodziny wszechświata. [63/64] [64/65]

Kosmogonia egipska

W najdawniejszych czasach istniało wiele opowieści mówiących o tym, jak dokonało się stworzenie świata. Z ogromnej ich większości zachowały się tylko oderwane fragmenty, pojawiające się tu i tam w rozmaitych tekstach religijnych, mogących łączyć w sobie starsze relacje na ten temat. Można jednak wyróżnić trzy logicznie spójne wersje, choćby nawet zawierały one w sobie elementy ze źródeł od dawna nie istniejących w czasach, gdy kosmogonie te ostatecznie się kształtowały. Związane są one z religijnymi ośrodkami w Hermopolis, Heliopolis i Memfis.

Różniąc się zasadniczo od siebie, kosmogonie owe są, zgodne w swoim punkcie początkowym: to, co istniało przed aktem stworzenia, rysowało się tak mgliście, że chyba nie miało nawet określonego stanu, tzn. nie można o nim powiedzieć, że było stałe, ciekłe czy lotne, jako że nie było ani nieba, ani ziemi, ani powietrza, ani Nilu, ani bogów i ludzi, nawet nazw rzeczy. To „coś niepojętego”, co jak sądzono mogło zaistnieć przez wszechogarniający akt pochłaniania, było określane jako pierwotne wody, praocean. Ta pierwotna bezdenna otchłań, niepodobna do morza, bowiem nie posiadająca ani określonego obszaru, ani powierzchni, dna i brzegów, wieczna, głęboka, mroczna i niewidzialna, była personifikowana jako Nun. Imienia tego jeszcze w czasach chrześcijańskich używano na określenie głębi morza i ziemi oraz otchłani piekła. W Hermopolis usiłowano zdefiniować Nun przez negację, określając go jako „nieskończoność, nicość, niebyt i ciemność”. Mimo iż pierwotny chaos był personifikowany jako Nun, nie ma żadnego świadectwa, by była mu kiedykolwiek poświęcona jakaś świątynia lub sanktuarium. Istnieje wyobrażenie Nun w pewnym egzemplarzu Księgi umarłych - pochodzącym z okresu Nowego Państwa zbiorze tekstów pogrzebowych - przedstawiające go jako wyłaniającego się z wody mężczyznę, który trzyma ponad głową świętą barkę boga słońca. Wydaje się, że Nun we wszystkich okresach pozostawał postacią niezbyt wyraźnie określoną i tajemniczą.

Tak jak Nun był uosobieniem praoceanu, tak też w kosmogonii z Hermopolis jego właściwości posiadały również swoje personifikacje. Głębia, wieczność, ciemność i niewidzialność miały swe męskie i żeńskie postacie: Nau i Naunet, Huh i Hauhet, Kuk i Kauket, Amon i Amaunet. Czczeni w Hermopolis jako osiem duchów z głowami żab i węży, dali miastu swego kultu nazwę Chnum (Miasto Ośmiu). Wierzono, że duchy te unosiły się w ciemnościach Ojca Nun i ukształtowały jajo, z którego wyłonił się nagle ptak światła. Inna wersja mitu opowiada, że pierwotne jajo zawierało nie światło, lecz powietrze. W Tebach z kolei uważano, że pierwotne jajo świata zostało złożone przez gęś Wielkiego Pierwotnego Ducha, zwaną Ken-Ken Ur, „Wielką Gdakaczkę, której głos zakłócał milczenie, gdy świat był jeszcze pogrążony w ciszy” (Księga umarłych, rozdz. 54).

Grecy nazywali to miasto Hermopolis, ponieważ identyfikowali jego główne bóstwo, ibisogłowego Thota, z własnym bogiem Hermesem. Thot był zwierzchnikiem ośmiu duchów, lecz możliwe, że w czasach wcześniejszych jego samego uważano za właściwego boga-stwórcę. W okresie dynastycznym stał się natomiast wynalazcą hieroglificznego systemu pisma, pierwotnym prawodawcą i, jako posiadacz całej wiedzy religijnej i świeckiej, mistrzem sztuki magicznej (hike).

W czasach pierwszego okresu przejściowego (dynastie IX do początków XI) kosmogonia hermopolitańska, tracąc wiele ze swych oryginalnych koncepcji, została połączona z heliopolitańską. Zaszczytne miejsce boga-stwórcy w kosmogonii z Heliopolis zajmował Atum, którego imię znaczy, być może, „Doskonały”. Najwcześniejsza wiadomość o nim pojawia się w Tekstach piramid, których duża część powstać mogła właśnie w Heliopolis. Później Atum został połączony z bogiem słońca Re. Według heliopolitańskiej wersji opowieści o stworzeniu, Atum wyłonił się z Nun jako pagórek lub na pagórku. Na powstanie takiej idei wpłynęło niewątpliwie zjawisko wynurzania się pagórków lub małych wysp z Nilu wówczas, gdy jego wody, po okresie wylewu, zaczynają opadać. Nie istniała jakaś ustalona forma „pierwotnego pagórka”, jednakże wyobrażanie go sobie, już we wczesnym okresie, jako wyniosłości o pochylonych stokach lub też wznoszącej się schodkowe może mieć pewien związek z kształtem piramid. Kapłani z Heliopolis twierdzili, że miejscem wyłonienia się „pierwotnego pagórka” była ich miejscowość, ale podobne roszczenia wysuwały też inne centra religijne. W Hermopolis istniał prostokątny, otoczony wysokim murem obszar, wewnątrz którego znajdowało się jezioro, zwane „Jeziorem Dwóch Noży”, symbolizujące Nun. Pośrodku była wyspa, zwana „Wyspą Płomieni”, z małym pagórkiem, na którym, jak uważano, po raz pierwszy pojawiło się światło. Podobnie w Memfis cały okręg wokół miasta zwany był Taczenen, „Wyłaniająca się Ziemia”. W Tebach natomiast dowodzono, że „pierwotny pagórek” znajdował się nie opodal świątyni Medinet Habu.

Wyłonienie się Atuma było aktem jego własnej woli, co przyniosło w rezultacie określenie stanu bytu. W teologii heliopolitańskiej bóg ten określany jest jako Chopri, „Jedyny, który staje się”. W rozdziale 85 Księgi umarłych Atum mówi o sobie: „Stałem się sam z siebie pośród praoceanu, stąd moje imię Chorpi”. Wyobrażenie Atuma pod postacią skarabeusza wzięło się częściowo stąd, że brzmienie nazwy tego żuka podobne było do imienia Chopri, a starożytni Egipcjanie w swej literaturze religijnej przykładali szczególną uwagę do tego rodzaju fonetycznych analogii. Wymyślali w ten sposób kombinacje, które dzisiejszym ludziom wydać by się mogły nieprzystojnymi kalamburami. [65/66]

Na początku Atum był sam we wszechświecie, lecz zawierał w sobie wszystkie przedmioty. Bóg ten, choć rodzaju męskiego, był w istocie dwupłciowy. I tak też w Tekstach sarkofagów, był zwany: „Wielki On-Ona”. Aby powołać wszystkie rzeczy do istnienia, musiał wyłonić je z siebie. Sposób dokonania tego wyjaśniany był jako rezultat realnych czynności - samogwałtu lub wykaszlnięcia. W Tekstach piramid (600) czytamy: „Ty wydzieliłeś z siebie Szu, ty wykaszlnąłeś Tefnut. Objąłeś ich swymi ramionami w akcie przekazania Ka, tak że twoje Ka mogło być w nich”. Trzeba zauważyć, że imiona tych dwóch stworzeń są homonimami słów określających sposób ich zrodzenia. Jedna z tych czynności została jako wyjaśnienie aktu kreacji przejęta przez czasy późniejsze. Mianowicie koncepcja wykaszlnięcia, czy wyplucia, doprowadziła w kosmogonii memfickiej do powstania zadziwiająco rozwiniętej idei, w której usta uważane były za narzędzie do materializacji słowa. Należy jeszcze zwrócić uwagę, że dla Egipcjan późniejszych czasów wszystkie wyjaśnienia wydawały się nie alternatywami, lecz dopełnieniami.

Dwoje dzieci Atuma, Szu i Tefnut, było personifikacjami powietrza i wilgoci. Szu, jako powietrze, stanowił jasną przestrzeń w środku pierwotnej ciemności i był podporą sklepienia niebieskiego. Jego siostra Tefnut łączona była z wilgocią, mgłą, rosą i deszczem. Wydaje się, że jeden problem niepokoił starożytną myśl egipską: kto był najstarszą z istot - Nun czy Atum, a może nawet Szu lub Tefnut? Przyjęto wniosek, że Atum był zawsze obecny w Nun, a Szu zaistniał w tym samym czasie, co Atum. W wyniku tej konkluzji uformowała się triada bogów, złożona z Atuma, Szu i Tefnut.

Z małżeństwa Szu i Tefnut zrodzili się Gęb i Nut. Na początku oboje byli złączeni w mocnym uścisku, lecz ich ojciec, Szu, rozdzielił swe potomstwo, podnosząc Nut w górę, jako sklepienie niebios, podczas gdy Geb znajdował się poniżej jako ziemia. Dlatego też na wielu wizerunkach świata widzimy ciało Nut pomalowane na niebiesko i inkrustowane gwiazdami. Bogini pochyla się nad swym bratem Gebem, którego ciało, zwykle malowane na zielono, symbolizowało wegetację roślin. Czasami postać Nut jest zastąpiona wyobrażeniem krowy, zwykle łączonej z boginią Hathor, a niekiedy przedstawiającej inne boginie. Gęb i Nut byli, według pewnej wersji, rodzicami Ozyrysa, Horusa, Setha, Izydy i Neftydy.

Dwie koncepcje powstania świata według teologii heliopolitańskiej zawarte są w papirusie zatytułowanym Księga wiedzy o tym, jak Re zaistniał, i o pokonaniu Apopi, znajdującym się w British Museum. Jedna z tych wersji jest interesująca ze względu na wzmiankę o stworzeniu ludzkości. Spotykamy tam stwierdzenie, że powstała ona z łez stwórcy, lecz trzeba tu zaznaczyć, że w języku egipskim słowa „człowiek” i „płakać” posiadają ten sam źródłosłów.

Wydaje się, że w jakimś momencie między III a V dynastią, gdy Memfis było stolicą Egiptu, zrodziła się potrzeba uzgodnienia teologii heliopolitańskiej, w której stwórcą był Atum, z memficką, gdzie rolę tę pełnił Ptah. Świadectwem tego „pojednania” jest tekst wyryty na płycie z czarnego bazaltu, przechowywanej obecnie w British Museum. Wykonano go na rozkaz faraona Szabaka w VIII w. p.n.e., jako kopię o wiele starszego zabytku. Przez wiele lat tekst opierał się wszelkim próbom przekładu, jednak na przełomie XIX i XX wieku jego treść została poznana, a w 1928 r. niemiecki egiptolog Kurt Sethe (1869-1934) opublikował miarodajne wydanie tekstu wraz z przekładem, przypisami i ważnym wstępem. Badacz ten zdołał wykazać, że tekst stanowił libretto sztuki, wystawianej w Memfis z okazji pewnego święta. Na podstawie wypowiedzi różnych bóstw i znajdujących się w wielu miejscach uwag wyjaśniających staje się możliwe odtworzenie głównych zrębów memfickiej kosmogonii. Wykazuje ona, że w okresie [66/67]





Bogowie i boginie (od lewej do prawej): Ozyrys w postaci zmumifikowanego mężczyzny; Harpokrates (Horus jako dziecko) w podwójnej koronie Egiptu; Izyda; Hathor, bogini szczęścia, muzyki i tańca; Chnum, bóg katarakty; Chonsu, bóg księżyca; Serapis, bykogłowy bóg o atrybutach hellenistycznych; Hathor z głową krowy; Sobek, bóg o głowie krokodyla; Sachmet, lwiogłowa bogini pochodzenia sudańskiego.

Starego Państwa pewna grupa kapłanów zbliżyła się tak ściśle do filozoficznego ujęcia problemu stworzenia, jak nigdy wcześniej czy później nie udało się tego dokonać w Egipcie.

Jak w kosmogoniach hermopolitańskiej i heliopolitańskiej istnieje starożytny, pierwotny chaos - bóg Nun, tak w niepodobnej do nich teologu memfickiej przyjmuje się, że był on wytworem odwiecznej myśli Ptaha, który objawiał się na wiele sposobów i pod wieloma postaciami. Stworzenie uważano za połączony akt myślenia serca, w którym widzieli Egipcjanie siedzibę rozumu, i tworzenia poprzez język, wargi albo zęby Ptaha.

Żadna inna podobna koncepcja religijna nie została przekazana przez starożytny Egipt. Nawet gdyby pokrewne jej teogonie nie istniały, to inskrypcja memficka świadczyłaby przynajmniej, że Egipcjanie potrafili sformułować koncepcje, które zdołały odejść od konkretnego i naturalistycznego sposobu myślenia - wspólnej cechy pozostałych zachowanych tekstów religijnych.


1   2   3   4   5   6   7   8


Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©atelim.com 2016
rəhbərliyinə müraciət