w eklektycznej postaci, jaką otrzymał od Cousina, stał się urzędową filozofią Francji. I został nią na
długo. Wszystkie nowe prądy, jakie się we Francji formowały, musiały z nim walczyć. Na jego też tle
należy wyobrażać sobie powstanie i rozwój pozytywizmu.
PISMA. Głównym dziełem Comte'a był Cours de philosophie positive w 6 tomach, 1830- 1842,
pisany ciężko i rozwlekle; wielu ludzi w XIX w. go wielbiło, ale mało kto chciał czytać, wołano czerpać
informacje o filozofii pozytywnej z innych źródeł. W skrócie przedstawił swe poglądy w Discours sur
1'esprit positif, 1844. Późniejszym swym ideom, nie tylko społecznym, ale metafizycznym i religijnym,
dał wyraz w Systeme de politigue positive, 4 tomy, 1851 - 1854.
POPRZEDNIKAMI Comte'a byli: l. Niektórzy myśliciele poprzedniego stulecia, przede wszystkim
d'Alembert — ale także Turgot i Condorcet. Podobieństwo jest tak znaczne, że i ich poglądom daje się
niekiedy nazwę „pozytywizmu", wprowadzoną przez Comte'a. Postawa ich bowiem w filozofii była taka
jak jego, a utrzymana nawet konsekwentniej.
2. W pokoleniu poprzedzającym go wielu myślicieli miało myśli podobne do Comte'a, ale co najwyżej
szkicowali to, co on opracował dokładnie. On sam zwrócił uwagę na pokrewieństwo swego stanowiska ze
stanowiskiem matematyczki Sophie Germain (1776--1831). Twierdziła ona, że wiele błędów ma źródło w
tym, iż ludzie szukają początku wszech-rzeczy, chcą poprzez świat dotrzeć do bytu wiecznego, do istoty
nieskończonej. Matematyka tego nie robi: dlatego jest wolna od błędów i przez nią może się dokonać
reforma filozofii. Reforma ta będzie polegać przede wszystkim na tym, że się zarzuci pytanie „dlaczego",
aby pytać tylko o to, „jak" jest w świecie.
3. Prehistoria pozytywizmu sięga nawet dawniejszych jeszcze czasów. Comte jako początkodawców
kierunku wymienił Bacona, Kartezjusza i Galileusza; a także o Newtonie mówił, iż uchwycił był już ideę
pozytywizmu. Za głównego zaś swego poprzednika uważał słusznie Hume'a. Dość, że poprzedników miał
wielu. Renan, sam zbliżony do pozytywizmu, ale raczej niechętny Comte'owi, mówił, iż na ogół
powtórzył on tylko złym stylem, co przed nim dobrym stylem napisali już byli Kartezjusz, d'Alembert,
Łapiące.
4. Poglądy Comte'a kształtowały się wszakże nie tylko pod wpływem uczonych i filozofów, ale także
reformatorów i utopijnych socjalistów jego epoki. Przede wszystkim najznakomitszy z nich, hr. CIaude-
Henri de Saint-Simon, był tym, który nauczył go szukać sposobów powszechnego uszczęśliwienia
ludzkości i przekonał, że najpewniej
2 — Historia filozofii t. III
17
może ich dostarczyć przemysł i nauka; nauczył go traktować naukę nie jako czystą teorię, lecz
jako narzędzie reformy świata. Saint-Simon był tedy nauczycielem Comte'a, sam zaś był
uczniem pozytywisty D'Alemberta. W ten sposób, nie będąc sam filozofem, stanowił ogniwo w
rozwoju filozofii, mianowicie ogniwo między dawniejszym pozytywizmem XVIII wieku a
nowym, który wystąpił w XIX w. jako pełny system nie tylko nauki, ale i życia.
5. Filozofia zapoczątkowana przez Comte'a zajęła miejsce idealistycznej i spirytua-
listycznej — niemniej była z nimi wielorako związana. Bo nawet wielkie przełomy myśli
dokonują się w sposób ciągły; pozytywizm Comte'a jest właśnie tego przykładem. Poglądy jego
pokażą, ile miał podobieństwa z twórcami systemów idealistycznych, zwłaszcza z Heglem.
Wiele też przejął od swych francuskich przeciwników, spirytualistów i tradycjonalistów. Od
nich, od de Maistre'a i de Bonalda, wziął nacisk na czynnik transcendentny w społeczeństwie,
na niesprowadzalność społeczeństwa do jednostek, na ideę autorytetu społecznego. Z nich
korzystał, gdy — aby przeciwdziałać anarchii swego czasu — na nauce i filozofii pozytywnej
opierał politykę konserwatywną. Od nich wziął hasło ładu, które zespolił z hasłem postępu i
które do postępowego ruchu pozytywistycznego wprowadziło tyle motywów konserwatywnych.
POGLĄDY, l. FILOZOFIA POZYTYWNA. Comte, nadając filozofii swej miano „pozytywnej",
chciał wyrazić przez to, że, po pierwsze, zajmuje się ona wyłącznie przedmiotami
rzeczywistymi, stroniąc od urojonych, bada rzeczy dostępne umysłowi, a nie tajemnice;
że, po drugie, rozważa tyllw tematy pożyteczne, unikając jałowych, chce bowiem służyć
polepszeniu życia, a nie zaspokojeniu czczej ciekawości; że, po trzecie, ogranicza się do
przedmiotów, o których można uzyskać wiedzę pewną, stroniąc od tematów chwiejnych i
prowadzących do wiecznych sporów; że, po czwarte, zajmuje się kwestiami ścisłymi, unikając
mglistych; że, po piąte, pracuje pozytywnie, nie ograniczając się do negatywnej krytyki.
Filozofem pozytywnym jest wedle Comte'a ten, kto zrozumiał, że nauki przyrodnicze
stworzyły nieporównany wzór dochodzenia naukowego, i kto stosując się doń wyrzeka się w
filozofii spekulacyj na rzecz badań czysto faktycznych. Jest nim też ten, kto unika twierdzeń
absolutnych i zastępuje je przez względne.
Właściwości te cechują jednak nie tylko pozytywizm: nie tylko on ogranicza się do faktów i
twierdzeń względnych, nie tylko on kładzie nacisk na realność, pożyteczność, pewność, ścisłość
i pozytywność swych badań. Są to właściwości wszelkiej filozofii mini-malistycznej.
Pozytywizm zaś przyjmował ponadto, iż wiedza ma za przedmiot wyłącznie fakty fizyczne,
wyłącznie ciała. Albowiem — takie było przekonanie Comte'a — o faktach psychicznych
wiedzy nie posiadamy. Nie posiadamy jej, gdyż niepodobna być zarazem podmiotem i
przedmiotem poznania. Badanie introspekcyjne jest chimerą: jakże np. można badać własne
wzruszenia, skoro badanie wymaga właśnie opanowania wzruszeń? To obiektywne,
antypsychologiczne nastawienie stanowiło szczególną cechę pozytywizmu, odróżniającą go od
innych form minimalizmu. Jedna część minimalistów XIX w. poszła za nim, podczas gdy druga
zajęła postawę wprost przeciwną, głosząc, że właśnie tylko fakty psychiczne dane nam są
bezpośrednio i przeto one jedne stanowią podstawę naszej wiedzy. Są tedy w XIX w. dwa typy
minimalizmu: jeden o antypsycho-logicznym, drugi zaś właśnie o psychologicznym
charakterze.
18
O filozofii „pozytywnej" i „pozytywizmie" zwykło się mówić w dwu znaczeniach, szerszym
i węższym. W szerszym (a nawet bardzo szerokim) — jako o filozofii minima-listycznej w
ogóle, ostrożnej, trzymającej się faktów, unikającej spekulacji. W węższym natomiast jako o
filozofii uważającej fakty tylko zewnętrzne, dotyczące ciał, za jedyny przedmiot rzetelnej nauki.
Np. Mili, będąc pozytywistą w pierwszym znaczeniu, nie był nim w drugim, natomiast Comte
był nim także i w drugim.
2. ROZWÓJ LUDZKOŚCI. Comte uważał, że pozytywistyczne rozumienie świata jest
najdoskonalszym tworem ludzkim i że ludzkość mogła doń dojść dopiero na najwyższym
szczeblu swego rozwoju.
Jest to fundamentalne prawo jej rozwoju umysłowego, że przechodzi przez 3 fazy:
pierwsza jest teologiczna, druga metafizyczna, a dopiero trzecia i ostatnia jest pozytywna. W
pierwszej ludzkość tłumaczyła zjawiska odwołując się do duchów, w drugiej— do
abstrakcyjnych pojęć. W pierwszej rządziła się uczuciami, w drugiej intelektem. Zarówno
intelekt, jak uczucia wytwarzają fikcje: fikcje wytworzone przez uczucia stanowią mitologię, a
wytworzone przez intelekt metafizykę. Mitologia i metafizyka kolejno władały ludzkością i
dopiero po wyzwoleniu się od nich mogła ona wejść w dalszą fazę rozwoju. Umożliwiła to,
wedle Comte'a, dopiero filozofia pozytywna, wolna wreszcie od mitologii i metafizyki.
Stwierdza ona tylko fakty, nie tłumacząc ich ani przez duchy, ani przez abstrakcje. Stanowi,
wedle Comte'a, fazę rozwoju najwyższą i ostateczną. Pozytywistą ten myślał więc podobnie jak
metafizyk Hegel, który również we własnej doktrynie widział ostatni, najwyższy szczebel
rozwoju myśli ludzkiej.
Comte kładł nacisk na to, że ludzkość przechodzi przez trzy fazy, ale w gruncie rzeczy faza
druga mało się dlań różniła od pierwszej i łącznie z nią przeciwstawiała się fazie pozytywnej:
obie były fazami złudzeń w przeciwstawieniu do fazy pozytywnego poznania. „Faza pośrednia"
— pisał — „znacznie więcej zbliża się do poprzedniej niż do następnej";
„metafizyka jest w gruncie rzeczy pewnego rodzaju teologią". Miał nawet do niej jeszcze mniej
sympatii niż do teologii: -ta bowiem może być przynajmniej konsekwentną wiarą, tamta zaś jest
zawsze niekonsekwentną filozofią.
3. STWIERDZANIE i PRZEWIDYWANIE FAKTÓW. Jedyną rzeczą dostępną dla umysłu są fakty.
Naczelnym prawidłem nauki jest: nie wypowiadać twierdzeń innych, jak tylko oparte na takim
czy innym fakcie. Ostrze filozofii pozytywnej zwrócone było przeciw wszelkim próbom
wykraczania poza fakty, w szczególności przeciw doszukiwaniu się dla faktów przyczyn
leżących poza faktami.
Jednakże zadanie nauki nie ogranicza się do rejestrowania faktów; jest to jedynie materiał
do dalszych poszukiwań. Właściwym zaś zadaniem nauki jest opracowanie tego materiału i
ustalenie stałych związków między faktami: inaczej mówiąc, ustalenie praw. To wykonalne
zadanie powinno w nauce zająć miejsce niewykonalnych, jakie sobie dotąd stawiała, a
zwłaszcza miejsce doszukiwania się przyczyn. Należy wszakże pamiętać, że prawa nie są
niczym innym, jak tylko stałymi związkami. Bądź związkami podobieństwa, bądź też
następstwa.
Na podstawie znajomości praw rządzących faktami nauka może przewidywać dalsze fakty.
Savoir pour prevoir, zdobywać wiedzę, aby móc przewidywać; to była formuła Comte'a. Przy
czym przewidywanie rozumiał szeroko: jako ustalanie faktów nie tylko przyszłych, ale także
nieznanych obecnych, a nawet przeszłych.
Prawdziwa nauka buduje tedy na doświadczeniach. Nie składa się jednakże z samych
2*
19
doświadczeń. Przeciwnie, dąży do tego, by stały się zbędne. Wyprzedza je i zastępuje przez
przewidywania. Dlatego Comte był przeciwnikiem empiryzmu, jeżeli przez „empi-ryzm"
rozumieć ograniczanie nauki do samego tylko zbierania doświadczeń. „Czysty empiryzm jest
bezpłodny" — mówił. Twierdził nawet, że prawdziwa filozofia pozytywna jest w gruncie rzeczy
równie daleka od empiryzmu, jak od mistycyzmu: powinna kroczyć między tymi dwoma —
równie zgubnymi, jak mniemał — bezdrożami. Przy badaniu faktów uczony nie może się
zachowywać całkowicie biernie. Już choćby tylko dlatego, że istnieje nieskończona
różnorodność faktów i że dla orientowania się w niej potrzebne są kierownicze hipotezy. W
niespodzianej u następcy Bacona i Hume'a tezie Comte twierdził, że myśl wskazuje drogę
doświadczeniu i że ostatecznym celem nauki jest uczynić doświadczenie zbędnym, zastąpić je
przez rozumowanie.
Jak uogólnianie faktów i ich przewidywanie jest możliwe, tego nie badał: w ogóle nie
stawiał zagadnień epistemologicznych i ograniczenie to było charakterystyczne dla niego i dla
innych pozytywistów. Nie chcieli być teoretykami poznania, lecz tylko metodologami.
Uważali, że skoro znamy fakty obiektywne, to zbędne jest stawianie głównego zagadnienia
teorii poznania: jak w ogóle możliwa jest znajomość obiektywnych faktów? Zadanie swe
widzieli więc nie w szukaniu podstaw nauki, lecz — podobnie jak to dawniej czynili pokrewni
myśliciele, Bacon i d'Alembert — w klasyfikowaniu jej wyników.
4. KLASYFIKACJA NAUK. Comte odróżniał przede wszystkim nauki abstrakcyjne i konkretne.
Pierwsze traktują o ogólnych prawach rządzących elementarnymi faktami przyrody, drugie zaś
— o konkretnych zespołach, w jakich fakty te występują w doświadczeniu. Np. mineralogia
nie zajmuje się prawami, bo prawa, dzięki którym powstały minerały, są to ogólne prawa
mechaniczne i chemiczne i stanowią przedmiot dociekań fizyki i chemii; ona zajmuje się tylko
tymi konkretnymi postaciami, w jakich prawa mechaniczne i chemiczne występują w
minerałach naszej planety. Fizyka i chemia są naukami abstrakcyjnymi, a mineralogia
konkretną. Podobny jest też stosunek abstrakcyjnej nauki, jaką jest fizjologia, i konkretnych,
jakimi są zoologia i botanika. Nauki abstrakcyjne zajmują się procesami kształtującymi rzeczy,
a konkretne — samymi rzeczami. Comte uważał, że nauki konkretne nie są jeszcze naprawdę
uformowane, będą mogły się dopiero rozwinąć na podstawie abstrakcyjnych, od których
zależą. W klasyfikacji swej uwzględnił też jedynie nauki abstrakcyjne.
Zliczył ich tylko sześć. A za podstawę klasyfikacji brał większą lub mniejszą ich ogólność. Za
najogólniejszą naukę, traktującą o wszelkich ciałach, uważał matematykę;
po niej umieszczał astronomię, czyli mechanikę niebios, którą rozumiał szeroko, jako naukę o
ruchu wszelkich ciał; potem fizykę i chemię, które miał za mniej ogólne, bo stosujące się już
tylko do ciał ziemskich, a po nich nauki jeszcze mniej ogólne, bo traktujące wyłącznie o ciałach
żywych, mianowicie biologię i socjologię. W sposób typowy dla pozytywizmu uważał
matematykę za bardzo ogólną naukę indukcyjną, nie różna z natury swej od nauk
przyrodniczych. W socjologii zaś umieścił wszystko to, co jest (abstrakcyjną) nauką o
człowieku.
W klasyfikacji tej wszystkie nauki ułożone były wedle swej ogólności — ale także i wedle
złożoności: ogólność bowiem nauk jest odwrotnie proporcjonalna do ich złożoności.
Matematyka, która jest najogólniejsza, traktuje o faktach najprostszych, socjologia zaś, która
jest najmniej ogólna, traktuje o najbardziej złożonych. Zarazem nauki
20
w tej klasyfikacji są ułożone w porządku wzajemnej swej zależności: oto mechanika zakłada prawa
matematyczne, fizyka — również mechaniczne, chemia — fizyczne, biologia — chemiczne, socjologia
zaś zakłada wszystkie te prawa.
Pierwsze pięć tych nauk były za czasów Comte'a już uformowane i rozwinięte: szósta tylko,
socjologia, jeszcze nie istniała. Jednak Comte postulował ją, bo potrzebna była w jego systemie. Musiał ją
sam budować. Budując zaś — i to było dużą jego zdobyczą — stwierdził, że można i należy rozszerzyć
tezę o istnieniu ogólnych praw z nauk o przyrodzie również na nauki o ludziach. Metoda, którą w
socjologii stosował, była historyczna:
dochodziła do ogólnych wniosków przez porównywanie znanych historycznie form istnienia ludzkiego.
Wnioski te sprawdzał potem przez ogólne rozważania natury biologicznej:
społeczeństwo rozumiał tak, jak biolog rozumie zwierzę i roślinę, czyli jako organizm;
to znaczy sądził, że wszystkie jego składniki są wzajem od siebie zależne. I to jeszcze było cechą jego
socjologii, iż dzielił ją na dwa działy: na statykę społeczną, czyli naukę o porządku społecznym, i na
dynamikę społeczną, czyli naukę o postępie, ^e pomysły jej twórcy zaważyły na dalszym rozwoju
socjologii w XIX wieku.
5. ZADANIE FILOZOFII. W klasyfikacji nauk Comte, choć był filozofem, nie uwzględniał filozofii.
Uważał, że wszystkie zjawiska podlegające badaniu są podzielone między inne nauki, dla filozofii nic nie
zostaje. Był przekonany, że poza zjawiskami nie ma 'innej rzeczywistości i metafizyka nie ma się czym
zajmować. Przyczyn i celów zjawisk niepodobna dociekać, a tym bardziej pierwszej przyczyny i
ostatecznego celu. Czczymi wydawały mu się spory metafizyków, w szczególności materialistów ze
spirytualistami. W jego dość symplistycznym rozumieniu metafizyka polegała po prostu na błędnym
robieniu bytów z abstrakcji; w szczególności sądził, że Platońska teoria idej wyrosła całkowicie i
wyłącznie z tego błędu.
Ale pozytywizm Comte'a wyparł się nie tylko metafizyki. Wyparł się też teorii poznania.
Niepotrzebne wydawały mu się jej dociekania, czy i jak możliwe jest poznanie, bezsensowne wątpliwości
co do istnienia ciał zewnętrznych: uważał, że „zdrowy rozsądek dawno już zarzucił taką filozofię". Co
więcej, wyparł się też logiki: jałowe wydawały mu się jej abstrakcyjne dociekania, oderwane od
określonych faktów. Pod koniec nawet i ogólną metodologię miał za chimerę. Jeszcze więcej: wyparł się
psychologii, twierdząc, że jest niemożliwa, bo niepodobna być obserwowanym i obserwatorem zarazem.
To wyrzeczenie się psychologii nadało właśnie pozytywizmowi jego szczególny charakter, oddzieliło go
od innych, skądinąd zbliżonych kierunków minimalis-tycznych, również ograniczających naukę do
badania faktów. Pozytywizmowi, który wyparł się psychologii, pozostały tylko fakty zewnętrzne: to jest
jego cecha swoista.
W ten sposób dla zdecydowanego pozytywizmu odpadły nie tylko metafizyczne zadania filozofii, ale
także i te węższe — epistemologiczne, logiczne, metodologiczne, psychologiczne —którymi nowsza
filozofia zastępuje tamte. Zostało filozofii tylko jedno:
teoria nauki. Ale i w niej nie należy do filozofii badanie założeń czy zasad nauk — bo tym mogą się
zajmować one same. Zostało więc jedynie filozofii zadanie encyklopedyczne: zestawiać to, co zrobiły
nauki szczegółowe. Ograniczając się do tego, Comte sądził, że uniknął „szalonego ryzykanctwa"
metafizycznej filozofii i osiągnął „roztropną rezerwę pozytywizmu".
O sprawach wykraczających poza fakty pozytywizm nie tylko nie chciał nic twierdzić, ale także nie
chciał zaprzeczać. A więc nie angażował się w ateizm. Ani też w zaprze-
21
czanie celowości świata. Przyznawał nawet, że hipoteza jego celowości jest prawdopo-
dobniejsza niż hipoteza ślepego mechanizmu. Z założeń jego nie wynikał też materializm;
Comte uważał go za stanowisko nienaukowe, boć materia, rozumiana jako przyczyna zjawisk,
nie jest i nie może być przedmiotem doświadczenia. „Materię" uważał za taką samą fikcję
metafizyczną, jak „duszę". A ponadto mając przed oczami materializm me-chanistyczny swych
czasów, sądził, że popełnia on ten błąd, iż zjawiska wyższe sprowadza do niższych, psychiczne
i społeczne — do mechanicznych.
Nie wynikał też z jego założeń sceptycyzm: Comte uważał go za równie nieuzasadniony, a
jeszcze bardziej niebezpieczny niż absolutyzm. Różnica między pozytywizmem a
sceptycyzmem polega na tym, że (jak to sformułuje uczeń Comte'a, Littre) „sceptycyzm podaje
wszystko w wątpliwość, a filozofia pozytywna to tylko, co jest poza doświadczeniem, uznaje
zaś to wszystko, co jest w doświadczeniu". Z pozytywizmu również nie wynikał probabilizm,
głoszący, że twierdzenia mogą być tylko prawdopodobne — bo właśnie nauka stwierdza prawa
zupełnie niewątpliwe.
Taka postawa pozytywizmu nie wydaje się obca przeciętnemu człowiekowi. Comte mówił
też, że jest to po prostu postawa zdrowego rozsądku, pełnego ufności do faktów. Nauka jest
tylko rozwinięciem tego, co wie zdrowy rozsądek: zapożycza od niego swe pierwsze zasady.
Ale je potem uogólnia — i w tym leży główna między nimi różnica.
6. SPOŁECZNE ZALEŻNOŚCI NAUKI. Wiedza nasza o faktach i ich związkach jest pewna, ale
— względna. „Badanie zjawisk nigdy nie doprowadzi do bezwzględnego ich poznania;
poznanie zawsze pozostanie zależne od naszego organizmu i sytuacji". Astronomia np. nie
mogłaby powstać w społeczeństwie złożonym z samych niewidomych; ani w obliczu gwiazd
nie świecących, ani w atmosferze zawsze mglistej. Ostatecznie dochodził Comte do wyniku, że:
„jedna jest tylko maksyma bezwzględna, to ta, że nie ma nic bezwzględnego".
„Pojęcia nasze nie są zjawiskami wyłącznie indywidualnymi, lecz są również i nawet przede
wszystkim zjawiskami społecznymi, wytworem ciągłej zbiorowej ewolucji". Skutkiem tego
nasze dociekanie teoretyczne, nasza wiedza naukowa zależy nie tylko od warunków
indywidualnych, ale i społecznych, od tego, że ludzie żyją i rozwijają się w gromadzie.
Filozofowie po części dlatego właśnie stali się ofiarami własnych nierealnych pojęć, że w
rozważaniach swych nie przyjęli społecznego punktu widzenia. Bo jednostka jest abstrakcją,
rzeczywistością jest jedynie społeczeństwo.
Nauka zmierza do tego, by wszystkie zjawiska ująć w jednym obrazie świata. Ale zjawiska
są tak różnorodne, że nie dają podstawy do takiego obrazu: stanowią wyraźną mnogość, a nie
jedność. Nauka mimo to jednak nie rezygnuje z jednolitego obrazu świata, z jednolitego
systemu. Ale może go osiągnąć tylko na podłożu subiektywnym:
nie mogąc zaczerpnąć jedności obrazu z własności świata, czerpie ją z potrzeb człowieka;
czerpie ją nie z doświadczenia zewnętrznego, lecz z wewnętrznego; nie z wszechświata, lecz z
człowieka czy raczej z ludzkości. Nawet nauki, których przedmiot jest bardzo od ludzkości
daleki, jak astronomia, nie stanowią w tym wyjątku. Tak oto Comte do teorii nauki musiał
wprowadzić czynnik subiektywny, choć jego punkt wyjścia był całkowicie obiektywny. Pisał
też: „Należy pojmować wszystkie rozważania teoretyczne jako wytwory umysłu przeznaczone
do zaspokajania naszych potrzeb". I wskutek tego w nauce „zawsze należy powracać do
człowieka".
7. POLITYKA POZYTYWNA. Jest rzeczą zwykłą i naturalną, że filozof, który ograniczył
22
swe zadania teoretyczne, wynagradza to sobie w dziedzinie praktycznej, rozszerza moralne -
zadania filozofii. Tak było też i u Comte'a. Właściwym jego celem stało się znalezienie
doskonałego ustroju dla ludzkości, a filozofia pozytywna była mu tylko środkiem
przygotowawczym do osiągnięcia tego celu.
„Najdonioślejszym zadaniem ludzkości" — pisał — „winno być ciągłe doskonalenie natury
ludzkiej, zarówno indywidualnej, jak zbiorowej". Zastrzegał tylko w myśl pozytywizmu, że
doskonalenie to musi się odbywać w „granicach zakreślonych przez prawa rządzące realnym
światem". Hasłem jego filozofii praktycznej było: vivre pour autrui, żyć dla innych.
Implikowało zrzeczenie się pewnych praw osobistych na rzecz obowiązków wobec ogółu; w
rozwinięciu prowadziło do poświęcenia się silnych dla słabych, ale za to do czci słabych dla
silnych. W konsekwencjach ta filozofia praktyczna miała pewne podobieństwa z nauką
chrześcijańską, choć podstawy miała zupełnie inne.
Ludzkość była dla niej celem ostatecznym. Hasło to wysuwała na miejsce innego,
panującego przez wieki w filozofii chrześcijańskiej: że ostatecznym celem jest Bóg. Nie Comte
wprawdzie wymyślił to nowe hasło, ale on je sformułował i umieścił na czele etyki i polityki.
Można było oczekiwać, że przedstawiciel ostrożnej, minimalistycznej filozofii odmówi sobie
prawa tworzenia haseł, idej, celów; że ograniczy się do pojęciowej analizy istniejących haseł,
idej, celów. Ale Comte pod tym względem nie był minimalistą: nie tylko badał hasła, ale je
tworzył. Minimalizm jego objawił się co najwyżej w tym, że miały to być hasła realne.
Za najważniejszy swój wkład do pozytywizmu uważał właśnie rozszerzenie go na sprawy
praktyczne, na politykę. Dotąd — pisał — walka o władzę rozgrywała się wyłącznie między
przedstawicielami filozofii teologicznej i metafizycznej, szkoła zaś pozytywna nie brała w niej
|